Zanim
przejdziemy do opisu drugiej odnogi Deadwing Tour, chciałbym
przedstawić kilka technicznych faktów dotyczących tej trasy.
Głównie tego, na czym zespół grał, ponieważ 2005 rok przyniósł
pewne znaczące zmiany. Zwłaszcza jeśli chodzi o Colina. Już
podczas nagrywania albumu stylistyka narzuciła konieczność
dopasowania się. Wilsonowi zależało żeby brzmienie było
prawdziwie metalowe, a to oznaczało, że legendarny bezprogowy Wal
Mark I Custom Colina musi iść w odstawkę. Łysy się zbuntował,
bo de facto przez całe życie budował mozolnie swój styl grania na
tamtej gitarze, a Stefan chciał za wszelką cenę mieć na płycie
bas z tak zwanym „mocnym atakiem”, do tego grany przy użyciu
kostki, czego Edwin też do tej pory nie robił. Ostatecznie w
czterech (prawie) utworach na „Deadwing” na basie gra Wilson.
Zbliżała się jednak trasa koncertowa i nowy materiał trzeba było
jakoś zaprezentować bez roszad na scenie. Tak więc kiedy my
topiliśmy Marzannę, Colin ćwiczył twardo kostkowanie na swoich
nowych nabytkach od Music Mana – Stingrayu i Bongo (ten drugi
pojechał w trasę). Piszę o tym, ponieważ wpłynęło to nie tylko
na brzmienie Porcupine Tree, ale zapewne również na setlistę.
Colin bezprogowego basu nie miał ze sobą w ogóle na trasie
Deadwing. Na kolejnej trasie miał już ze sobą oba rodzaje gitary
basowej, głównie ze względu na wielką miłość do produktów
firmy Spector (ale o tym przy innej okazji).
Jeśli
chodzi o Wilsona, to kontynuował on romans ze swoim Paul Reed
Smithem Custom 22. Ryszard powoli ulegał i poszerzał sceniczne
królestwo o instrumenty cyfrowe natomiast Gavin zawsze coś grzebie
przy swoim zestawie więc daruję sobie wyliczanie talerzy, które
wymienił (poważniejsze zmiany u tego pana dopiero nadejdą). Tyle,
jeśli chodzi o ciekawostki techniczne. Możemy wrócić do trasy.
Jest wczesna jesień - zespół ma przerwę, ale zaczyna powoli
przygotowywać się do drugiej nogi. Wilson wyciągnął pewne
wnioski z wiosennego objazdu, głównie dlatego że nieraz musiał na
scenie tłumaczyć, że nie grają Open Car, bo jeszcze się go
nie nauczyli (w tym w Krakowie). Zespół spiął się przez ten
miesiąc z hakiem i opanował trzy utwory z nowej płyty (w pewnym
sensie) oraz odgrzebał kilka staroci i to te, które nie były grane
dłużej niż jedną trasę do tyłu.
23 września w Tampie Porcupine Tree rozpoczęli oficjalnie drugą nogę i pokazali, że nie będą brali kasy drugi raz za to samo:
23 września w Tampie Porcupine Tree rozpoczęli oficjalnie drugą nogę i pokazali, że nie będą brali kasy drugi raz za to samo:
01. Open Car
02. Blackest Eyes
03. Lazarus
04. Deadwing
05. Don't Hate Me
06. Mother & Child Divided
07. Buying New Soul
08. So Called Friend
09. Arriving Somewhere But Not Here
10. Heartattack In a Layby
11. The Start Of Something Beautiful
12. Halo
….......
13. The Sound of Muzak
14. Radioactive Toy
Zgodnie z życzeniem fanów pojawiło się Open Car oraz (dosyć niespodziewanie) dwa b-side'y/bonusy (zależy gdzie i co) z deadwingowych sesji czyli So Called Friend i Mother and Child Divided. Ponadto powróciły dwa utwory z poprzedniej trasy: Buying New Soul i Heartattack In a Layby, oraz Don't Hate Me (porzucony od czasu Stupid Dream Tour) i „Radioactive Toy” (od czasu Lightbulb Sun Tour). Tym samym dokładnie połowa setu została wymieniona. Z trasą na stałe pożegnało się Shallow i Glass Arm Shattering, a niektóre utwory takie jak Even Less, czy Shesmovedon pojawiały się bardzo okazjonalnie. Bez Trains zespół wytrzymał raptem 5 koncertów. Inne, nie grane dotąd utwory zaczęły wyskakiwać z czasem, np. Gravity Eyelids (Waszyngton, 26 września), które raz na jakiś czas wymieniało Buying New Soul. Porcupine Tree szarpali się z różnymi konfiguracjami, ponieważ zaplanowane na 11 i 12 października koncerty w Chicago miały zostać zarejestrowane z myślą o pierwszym koncertowym DVD Jeżodrzewia. Fani, którzy zdecydowali się iść na oba koncerty rozbili bank, bo dostali łącznie przekrój lwiej części repertuaru całej trasy. Ostatecznie zagrano:
11.10
01. Open Car
02. Blackest Eyes
03. Lazarus
04. Hatesong
05. Don't Hate Me
06. Mother and Child Divided
07. Buying New Soul
08. So Called Friend
09. Arriving Somewhere But Not Here
10. Heartattack In A Layby
11. The Start of Something Beautiful
12. Halo
…...
13. The Sound of Muzak
14. Radioactive Toy
15. Trains
12.10
01. Deadwing
02. Lazarus
03. Even Less
04. Halo
05. Gravity Eyelids
06. Open Car
07. Don't Hate Me
08. So Called Friend
09. Mellotron Scratch
10. Mother and Child Divided
11. Hatesong
12. Strip The Soul
…...
13. Shesmovedon
14. Radioactive Toy
Z tych
dwóch zarejestrowanych występów zmontowano nieistniejący koncert
widmo, którego tracklista nie pokrywa się z żadną odnogą tras.
Niektóre utwory umieszczono na dziwnych pozycjach, np. grane na
początku koncertu Even Less wylądowało prawie na samym
końcu. Niby zaskakujące pęknięcie struny na Trains wielokrotnie powtarzało się na późniejszych koncertach
(niekoniecznie tej trasy). O dziwo, podczas konstruowania ostatecznej
tracklisty DVD „Arriving Somewhere...” zrezygnowano z dobrze
ogranych kawałków jak Deadwing, Mellotron Scratch czy Shesmovedon. Na szczęście wiele z tych utworów dostaliśmy
na otarcie łez w zestawie pod tytułem „Rockpalast” (np. Radioactive Toy).
Do
końca trasy pojawiła się jeszcze jedna premiera i to dosyć
znacząca. Na koncercie w San Diego (24 października) zadebiutował .3 z płyty In Absentia, który z jakiegoś powodu został
pominięty w trakcie trasy dedykowanej temu albumowi. Nie jest to
pierwszy i nie ostatni raz kiedy Porcupine Tree wygrzebią nie grane
dotąd utwory z przeszłości (jak Drown With Me i Half-Light
na następnej trasie). Podczas występu w Houston razem z początkiem .3 Ryszardowi posypały się klawisze i musiał na szybko
znaleźć na nich inne brzmienie żeby jakoś utwór wypełnić.
Powstała dzięki temu bardzo ciekawa wersja, a (co może być
zaskakujące) takie awarie nie zdarzały się PT zbyt często.
Koncert w Łodzi (16 listopada) odbył się w Hali Anilana. Co wydaje się być śmieszne, nie byłem na nim chociaż grali niemal pod moim domem (nie będę się rozwodził czemu tak się stało), ale samą Anilanę znam i mogę powiedzieć, że jest to dosyć obskurne miejsce. W tamtym czasie zespoły a'la Porcupine Tree (czyli nie za duże, nie za małe) nie miały gdzie w Łodzi grać, dlatego korzystano z obiektów prowizorycznych, takich jak wspomniana Hala Anilana. Miejsce nawet jako placówka sportowa nie zdawało wtedy egzaminu, wiecznie wysiadało ogrzewanie, co chyba również było odczuwalne na koncercie PT (ale to już musieliby potwierdzić uczestnicy). Tak czy inaczej, zespół rozgrzał fanów setem. Może nie było wielkich niespodzianek, ale Buying New Soul i Radioactive Toy na pewno ucieszyły zgromadzoną widownię. Na wspomnianym już wcześniej koncercie pod hasłem „Rockpalast” (Kolonia, 19 listopada) zespół zaprezentował esencję repertuaru drugiej nogi Deadwing Tour. Na rejestrowanym na potrzeby telewizji koncercie pojawiły się nie tylko .3 i Radioactive Toy (który w wersji z tego koncertu został dodany jako bonus na DVD „Arriving Somewhere...”), ale też największy rarytas tej trasy czyli Futile (również dołączony do DVD w postaci bonusa). Z oczywistych względów „Rockpalast”
(do dziś przekręcam to na 'Rockplast') jest najczęściej 'bootlegowanym' występem
Deadwing Tour co też zmusiło Porcupine Tree do wydania audio z tego
koncertu w formie cyfrowej.Koncert w Łodzi (16 listopada) odbył się w Hali Anilana. Co wydaje się być śmieszne, nie byłem na nim chociaż grali niemal pod moim domem (nie będę się rozwodził czemu tak się stało), ale samą Anilanę znam i mogę powiedzieć, że jest to dosyć obskurne miejsce. W tamtym czasie zespoły a'la Porcupine Tree (czyli nie za duże, nie za małe) nie miały gdzie w Łodzi grać, dlatego korzystano z obiektów prowizorycznych, takich jak wspomniana Hala Anilana. Miejsce nawet jako placówka sportowa nie zdawało wtedy egzaminu, wiecznie wysiadało ogrzewanie, co chyba również było odczuwalne na koncercie PT (ale to już musieliby potwierdzić uczestnicy). Tak czy inaczej, zespół rozgrzał fanów setem. Może nie było wielkich niespodzianek, ale Buying New Soul i Radioactive Toy na pewno ucieszyły zgromadzoną widownię. Na wspomnianym już wcześniej koncercie pod hasłem „Rockpalast” (Kolonia, 19 listopada) zespół zaprezentował esencję repertuaru drugiej nogi Deadwing Tour. Na rejestrowanym na potrzeby telewizji koncercie pojawiły się nie tylko .3 i Radioactive Toy (który w wersji z tego koncertu został dodany jako bonus na DVD „Arriving Somewhere...”), ale też największy rarytas tej trasy czyli Futile (również dołączony do DVD w postaci bonusa). Z oczywistych względów „Rockpalast”
Tymczasem
do końca listopada zespół bawił się jeszcze setlistą, np. w
Trezzo (25 listopada) fani mieli rzadką przyjemność zobaczyć Strip The Soul i .3 na jednym koncercie (w pełnych
wersjach, a nie w wersji łączonej, znanej z następnych tras).
30 listopada w Strasbourgu świętowano urodziny Ryśka, podczas Trains cała sala odśpiewała happy birthday. Na ostatnim koncercie trasy zespół nie zaskoczył zbytnio, ale wcisnął na bis między Radioactive Toy, a Trains, The Sound Of Muzak. I to by było na tyle. W trakcie trasy odbywały się też mikro koncerty, które miały miejsce np. w sklepach muzycznych lub rozgłośniach radiowych. Tego typu występy odbywały się już na poprzednich turnusach, a tradycja kontynuowana jest do dziś. Na trasie Deadwing wyglądało to tak, że SW i Wes siadali z akustykami i grali parę utworów, najczęściej Lazarus i The Sound of Muzak. Takim mini koncertom poświęcę cały duży tekst, więc nie będę się tutaj zbytnio rozpisywał na ten temat. Daję tylko znać, że coś takiego miało miejsce.
30 listopada w Strasbourgu świętowano urodziny Ryśka, podczas Trains cała sala odśpiewała happy birthday. Na ostatnim koncercie trasy zespół nie zaskoczył zbytnio, ale wcisnął na bis między Radioactive Toy, a Trains, The Sound Of Muzak. I to by było na tyle. W trakcie trasy odbywały się też mikro koncerty, które miały miejsce np. w sklepach muzycznych lub rozgłośniach radiowych. Tego typu występy odbywały się już na poprzednich turnusach, a tradycja kontynuowana jest do dziś. Na trasie Deadwing wyglądało to tak, że SW i Wes siadali z akustykami i grali parę utworów, najczęściej Lazarus i The Sound of Muzak. Takim mini koncertom poświęcę cały duży tekst, więc nie będę się tutaj zbytnio rozpisywał na ten temat. Daję tylko znać, że coś takiego miało miejsce.
Między 31 marca, a 11 grudnia 2005 Porcupine Tree zagrali 29 utworów z czego ponad 1/3 stanowił premierowy wtedy materiał.
1 utwór z „On The Sunday Of Life”
2 utwory z „Up The Downstair”
4 utwory ze „Stupid Dream”
2 utwory z „Lightbulb Sun”
1 utwór z „Recordings”
7 utworów z „In Absentia”
9 utworów z „Deadwing”
3 utwory niealbumowe (Futile, So-Caled Friend i Mother and Child Divided)
Trochę kłopotu sprawiają mi cztery festiwalowe występy z czerwca i lipca 2006 roku, które trudno podciągnąć po konkretną trasę. Oficjalna strona Jeżodrzewia wyraźnie zaznacza, że „Arriving Somewhere... Tour” (trasa promująca DVD) trwała od września do października 2006 (co sytuację jeszcze bardziej zagęszcza, bo zespół zagrał w listopadzie 3 koncerty w Japonii). Pod względem setlisty również widać podział między tymi koncertami, zatem trochę „bokiem” dokleję wczesnoletnie występy do Deadwing Tour. Zespół zagrał na festiwalach w Szwecji i Holandii (8-mego i 10-tego czerwca) oraz dwukrotnie w Japonii (22-ego lipca w Osace i 23-ego lipca w Fuji).
01. Open Car
02. Blackest Eyes
03. Hatesong
04. Don't Hate Me
05. Mother and Child Divided
06. Arriving Somewhere But Not Here
07. .3
08. So Called Friend
09. Even Less
10. The Start Of Something Beautiful
11. Halo
…...
12. Trains
Kolejne
festiwalowe sety były znacznie krótsze. So-Called Friend po
jednorazowym odegraniu zniknęło. W Holandii po raz ostatni do tej
pory zagrano Don't Hate Me, zaś Hatesong pojawiło się
na wszystkich koncertach tego roku z wyjątkiem tych
wrześniowo-październikowych. Kiedy będę omawiał „Arriving
Somewhere... Tour” wezmę również pod uwagę japońskie koncerty
z listopada. Tymczasem w następnym wpisie zapoznam Was z bootlegami
trasy Deadwing, a jest z czego wybierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz