poniedziałek, 7 marca 2016

Mysteries of Steven Wilson cz.4 - Bo nie nosiłeś czapki.



Sobotni koncert Wilsona przejdzie do historii jako pierwszy pt. „SW and friends”. Stefan odwalił swój stały numer czyli przeziębił się. Już na wcześniejszym koncercie w Bostonie, z setu poleciały aż trzy utwory, bo Bosy źle się czuł, strzelał smarkami i rzęził. Jako, że Steven nie ma w zwyczaju odwoływać koncertów (
szacun dla Wilsona.), to na scenie w Nowym Jorku pojawił się naszprycowany paracetamolem, ale głosu niestety nie odzyskał, więc doszło do niecodziennej sytuacji, w której prawie cały koncert pociągnęli za niego koledzy (i koleżanka) z zespołu.
Tutaj możecie zapoznać się z tym, jak to wyglądało:

http://www.setlist.fm/setlist/steven-wilson/2016/beacon-theatre-new-york-ny-3bf08834.html

Dave Kilminster dzielnie odśpiewał dwa długasy 3 Years Older i My Book of Regrets, natomiast srogą część reszty wzięła na siebie Ninete, która akurat na tym koncercie miała wystąpić. Odśpiewała solo aż sześć utworów, a w kilku innych wspomogła Stefana (np. w Sleep Together, w którym do tej pory nie śpiewała nawet gościnnie). Sam Wilson zdołał wybekać cztery kawałki solo oraz jeden w duecie.
Do setu wciśnięto rzadko granego instrumentalnego Sectariana. Ostatni utwór – The Sound of Muzak – pociągnęła publiczność, razem z chórkami w wykonaniu Beggsa i taśmy z podkładem (nieładnie, Stefan).
Ludzie, którzy przyszli na ten koncert, byli świadkami czegoś niecodziennego i nawet im trochę zazdroszczę. Przy okazję nadmienię też, że to nie jest pierwszy raz kiedy Stefan wychodził na scenę pochorowany (chociaż nigdy do tego stopnia, że nie mógł śpiewać).
Regularnie docierają do fanów sygnały z trasy, że gdzieś tam Wilson nie wyszedł po koncercie bo miał gorączkę. W Polsce tez tak bywało. W 2009 roku, podczas koncertu Porcupine Tree we Wrocławiu, Bosy wyraźnie niedomagał i potem szybko zwiał do busa żeby się kurować. To samo było przy okazji koncertu w Łodzi rok temu. Dzień wcześniej w Krakowie ponoć posmarkiwał, a Wytwórni wyszedł na scenę tak nagrzany lekami, że prawie fruwał nad ziemią. Powiem szczerze, że jeszcze nie spotkałem się z muzykiem tak podatnym na wirusy. Koncerty w Polsce za miesiąc z hakiem, tak więc Stefan… noś czapkę, smaruj się Amolem, łykaj Rutinoscorbin, kup sobie Emu na te bosy stopy i nie łaź po dworze, bo potem publiczność będzie wyć The Sound of Muzak, i co będzie?

Na koniec kilka filmików z niesławnego koncertu sprzed kilku dni:

Sleep Together (Ninete powinna dostać baty na goły tyłek za ten refren)

                                     

Transience (już znacznie lepiej)

                                     

My Book of Regrets (Dave Kilminster ratuje sytuację)

                                     

Hand Cannot Erase z Ninete

                                     

Happy Returns (słychać, że Stefan ledwo ciągnie)

                                     

i wielki finał, The Sound of Muzak

                                     

2 komentarze:

  1. Wielki szacun za te wpisy... Jestem fanem PT/SW od stosunkowo niedawna (ale już bardzo wiernym), w zasadzie od około roku, bo zacząłem go słuchać dzień po jego drugim koncercie w Polsce w 2016 za poleceniem znajomego, który na owym koncercie był, i strasznie żałuję, że nie było mi dane zobaczyć PT ani jego samego na wcześniejszych trasach (zwłaszcza tej 2016, bo setlisty były wg mnie mocarne). Mam nadzieję sobie odbić na obu koncertach 2018. Masz fajny styl pisania, nie narzucasz swoich opinii i można się tu sporo niuansów dowiedzieć. Genialne lekarstwo na nudne wykłady i czekanie na nową trasę. No, to po raz drugi - szacun!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Damian! Cieszę się, że się podoba. Nudne wykłady, to zawsze utrapienie :)

      Pozdrawiam!

      Usuń