niedziela, 1 grudnia 2013

The band moves sideways (1994 - 1995) cz.4: Bootlegi


W kwestii bootlegów jest z czego wybierać. PT grali wtedy krótkie trasy, a mimo to ilość rejestracji jest naprawdę imponująca. Jeżeli komuś zależy przede wszystkim na jakości nagrania, to trasa oferuje trzy odpowiednie bootlegi z 1995 roku, każdy z nich pozyskany nagraniem z konsolety lub transmisji radiowej. Koncert z Den Bosch (10.02.1995) istnieje nie tylko w doskonałej wersji audio, ale też w formie wspomnianego wcześniej profesjonalnego nagrania wideo. Całość została zarejestrowana oficjalnie przez ekipę Delerium Records w celach promocyjnych (jakich dokładnie, tego nie wiadomo) i kwestią czasu było, aby kopia taśmy VHS znalazła się w rękach fanów. Jest to prawdopodobnie najlepsza pamiątka z wczesnego okresu koncertowej działalności Porcupine Tree, z doskonałą jakością obrazu i dźwięku. Oczywiście, dziś całość dostępna jest już w formie dvd.
Poza tym, absolutną podstawą jest bootleg z koncertu w Den Haag (12.02.1995), również nagrany z konsolety. W tym wypadku polecam rozejrzeć się za wersją, w której wyrównano poziom głośności, oryginał ma trochę cichszy prawy kanał. Trzecim bootlegiem jest zapis krótkiej transmisji/retransmisji z koncertu w rzymskim The Palladium. Zarejestrowano tylko pięć utworów, ale wśród nich znalazły się
Signify i wczesna aranżacja Waiting. Jakość jest trochę gorsza niż w przypadku wspomnianych wcześniej bootlegów z Holandii, wynika to zapewne ze zmęczenia oryginalnego nośnika (słychać, że ktoś nagrywał z radia na kasetę, a owa kaseta wiele przeżyła zanim została przegrana na komputer). Z tego samego dnia istnieje też zapis akustycznego występu w Radio Rock, ale to tylko 3 utwory.



TSMS Tour oferuje nam sporą ilość całkiem dobrej jakości nagrań amatorskich. Z jesiennej trasy w 1994 polecam zwłaszcza popularny koncert z Manchesteru (02.11.1994). Z tego samego miasta (13.10.1995) istnieje doskonały bootleg z roku następnego (być może nagrywała ta sama osoba), zawiera jedno z wczesnych wykonań Dark Matter. Oba oceniam na 7/10 w skali bootlegów amatorskich. Generalnie, bardzo dużo nagrań z tej trasy może pochwalić się całkiem niezłą jakością. Są też jednak takie, które dla przeciętnego (a czasem i nieprzeciętnego) słuchacza mogą stanowić spore wyzwanie, a z pewnych względów mają olbrzymią wartość historyczną. Koncert z Amsterdamu (06.07.1995) został najprawdopodobniej przegrany z kasety, która była wcześniej odtwarzana wielokrotnie. Nie ma tragedii (5/10), ale jakość wyraźnie ustępuje opisanym powyżej nagraniom z Manchesteru. Szkoda, ponieważ bootleg ten zawiera pierwsze wykonanie Toursong/Dark Matter z pierwszą wersją tekstu. Niestety jeszcze większego pecha miało jedyne wykonanie Cryogenincs. Rejestracja z Northampton (11.10.1995) jest jedną ze słabszych, jakie słyszałem z tej trasy i oceniłbym je na 3, max 4/10. Nie jest na tyle źle, że nie można odróżnić czy już grają czy jeszcze nie, ale wysoka jakość większości koncertów z TSMS Tour wyśrubowała nieco wymagania. Wymienione koncerty warto jednak posiadać, ponieważ ich wartość historyczna jest olbrzymia, a myślę, że znajdą się tacy, którzy podobnie jak ja mają ucho cierpliwe i będą w stanie cieszyć się nawet takim nagraniem.
To tyle w kwestii The Sky Moves Sideways Tour (i innych wydarzeń z tego okresu), trasa bardzo interesująca i bogata w pamiątki. Porcupine Tree grywali jeszcze wtedy zarówno dla publiczności złożonej z kilkuset osób, jak i kilkunastu (zwłaszcza w Anglii), machina zaczynała się powoli rozkręcać, a popularność w Europie kwitnąć. Zespół nie wiedział jeszcze wtedy, że dzięki
Signify Jeżodrzewie urośnie do takich rozmiarów i wkrótce będzie stanowiło zbyt dużą masę dla Delerium Records, ale do tego dojdziemy. Następny przystanek w historii PT to tak zwane „Waiting Tour” (nazwa wymyślona przeze mnie, formalnie nie było żadnej), które zaskoczyło wielu nie tylko repertuarem, ale też później pamiątkami w postaci rewelacyjnych bootlegów.
Wcześniej jednak pozwolę sobie podsumować zakończoną właśnie solową trasę Stevena Wilsona „Raven Tour”, zwłaszcza że 'solo band' finiszował u nas. Do przeczytania!

sobota, 30 listopada 2013

The band moves sideways (1994 - 1995) cz.3: ostatnie jesienne objazdy + no-man

Na październikowym odnóżu trasy w 1995 roku Porcupine Tree prezentowali głównie taki zestaw:

01. Signify

02. The Sky Moves Sideways (Phase 1)
03. Radioactive Toy
04. Waiting (Phase 1)
05. Moonloop
06. Dislocated Day
07. Is...Not
08. Dark Matter
09. Up The Downstair
10. Voyage 34


Jak zatem widać zespół zdecydował się przywrócić swój pierwszy nieformalny singiel Voyage 34, okazjonalnie grywał też Not Beautiful Anymore, a Cryogenics zaliczyło jednorazowe wystąpienie. Trudno powiedzieć, czy Dark Matter był wykonywany regularnie, ponieważ informacje o tej części trasy są dosyć skąpe. 21 października w Londynie PT zagrało krótki set jako support zespołu Hawkwind, który obchodził właśnie swoje 25-lecie.
Pod sam koniec trasy Steven Wilson zaskoczył fanów podczas występu w rzymskim Radiu Rock (które w znacznym stopniu przyczyniło się do wypromowania trzech koncertów w 1997 roku, które zostały zarejestrowane i wydane jako
Coma Divine). W trakcie krótkiego akustycznego koncertu (31 października) premierowo zostało wykonane Stars Die oraz relikt przeszłości – Nine Cats. Ten drugi został zagrany ponownie tego samego dnia podczas koncertu w rzymskim The Palladium. Wilson wskazał potem te wykonania jako główny powód nagrania akustycznej wersji studyjnej, która wylądowała na Insignificance (utwór powrócił w tej aranżacji podczas trasy Stupid Dream oraz wielu solowych koncertów Wilsona z pierwszej połowy lat dwutysięcznych).



W grudniu Porcupine Tree przyjęli zaproszenie Ozric Tentacles i w charakterze supportu zagrali pięć koncertów w UK (od 1-ego do 10-tego grudnia).
Prezentowali wtedy czteroutworowy set:

01. The Sky Moves Sideways (Phase 1) (czasami wraz z „Is...Not”)
02. Signify
03. Radioactive Toy
04. Voyage 34


The Sky Moves Sideways Tour (oraz 1995 rok) zakończyło się oficjalnie koncertem w Atenach (23 grudnia) gdzie zespół zaprezentował poszerzony repertuar przywracając
The Moon Touches Your Shoulder/Always Never oraz Burning Sky. W następstwie Porcupine Tree zrobili sobie czteromiesięczną przerwę od koncertowania i powrócili dopiero w 1996 roku na kwietniową trasę z Gong oraz następującą po niej „Waiting Tour” (o której powstał osobny tekst), która miała na celu promocję nowego singla (nie muszę chyba pisać jakiego). W międzyczasie zespół się nie obijał i na 4-tego marca 1996 zaklepał sobie studio Doghouse w Hanley (prawdopodobnie bez udziału Barbieriego). Tym razem udało się wyimprowizować muzykę, która po kilku dogrywkach w No Man's Land ostatecznie trafiła na album jako Intermediate Jesus.
Dłuższy fragment tego, co wydarzyło się tamtego dnia w Hanley to utwory 5, 6 i 7 z
Metanoii. Był to ostatni etap powstawania płyty Signify, dwa miesiące później PT zaczęli wprowadzać do setu kolejne nowe kompozycje.

TSMS Tour była trasą, która z pewnością przyniosła Jeżodrzewiu zyski - może nie finansowe, ale bogatymi frekwencyjnie i dobrze przyjętymi koncertami w Holandii i we Włoszech Porcupine Tree udowodnili sobie, że istnieje zapotrzebowanie na ich muzykę poza granicami tradycyjnie niewdzięcznej wobec rodzimych zespołów Wielkiej Brytanii. Zróbmy zatem podsumowanie. Między 19-tym października 1994 a 23-cim grudnia 1995, PT zagrali 17 utworów (dokładniejsze statystyki poniżej) z czego 3 miały znaleźć się na wydanym w 1996
Signify, a jeden pozostał ekskluziwem (przynajmniej w tej wersji) dla bootlegu z Northampton. Włosy Stevena urosły w tym czasie do monstrualnych rozmiarów, a warto też zaznaczyć, że Bosy wcale nie był jeszcze wtedy bosy i na każdym koncercie występował w butach!

The Sky Moves Sideways Tour (1994 - 1995)

2 utwory z "On The Sunday Of Life"
4 utwory z "Up The Downstair"
5 utworów z "The Sky Moves Sideways"
3 utwory z "Signify"
1 utwór niealbumowy (Voyage 34)
1 utwór niewydany (Cryogenics)


Jako ciekawostkę dorzucę jeszcze kilka ciekawych informacji okołowilsonowych, które umieszczone we wcześniejszym tekście mogłyby spowodować chaos i wytrącenie Was z Jeżodzrzewiowego transu. 31 października 1994 (praktycznie między koncertami PT) odbył się bardzo krótki, ale bardzo ważny występ zespołu no-man. Było to absolutnie ostatnie publiczne wystąpienie duetu do czasu Burning Shed Event w 2006 roku.
Mikro koncert miał miejsce podczas artystycznego wydarzenia Haloween Society i był to tej nocy jeden z wielu muzycznych przerywników podczas przeglądu krótkich filmów autorskich. no-man zagrali wtedy trzy utwory:
Pretty Genius (wtedy istniejący pod tytułem Brightest Colours), Time Travel In Texas i Taste My Dream.
Więcej informacji na temat tego wydarzenia (jak i wszelkiej działalności koncertowej no-man) możecie znaleźć w absolutnie rewelacyjnym i wyczerpującym tekście Richarda Smitha >
http://www.no-man.co.uk/live%20amongst%20the%20white%20trash.pdf

Ponadto warto wspomnieć, że w przerwach między trasami Porcupine Tree Wilson pracował nie tylko nad muzyką tego zespołu, ale też właśnie no-man.
W wakacje 1994 roku Tim i Steven spędzili dużo czasu w No Man's Land i powstały wtedy takie utwory jak
Pretty Genius, Time Travel In Texas, Libertine Libretto czy Kightlinger. Rok później, we wrześniu powstało między innymi Hit The Ceiling.
Album Wild Opera formował się podczas bardzo krótkich, często spontanicznych spotkań w studiu (przy niektórych utworach podane są nawet godziny między którymi powstawały) i okres 1994 – 1996 był zapewne nimi naszpikowany. W kolejnych latach działalność Wilsona nabrała jeszcze większych rozmiarów, o czym oczywiście napiszę w następnych tekstach.

piątek, 29 listopada 2013

The band moves sideways (1994 - 1995) cz.2: Signify - road test


Wspominałem już, że Stefan wypełniał sobie wolne chwile między poszczególnymi odnóżami tras komponując nowe utwory i nagrywając dema. Pierwsze wspólne improwizacje w studiu jako czteroosobowy zespół PT miało dopiero zaplanowane, zatem do występu w Amsterdamie (6 lipca) grupa operowała tylko tym, co Wilson przyniósł z domu. Insignificance nie określa zbyt dokładnie, kiedy powstawały te dema (poza ogólnym oklamrowaniem tego procesu na 1995-1996), ale z pewnością Dark Matter i Signify były wśród kompozycji, które narodziły się w pierwszej połowie 1995 roku. Oba te utwory zostały wcielone do wakacyjnej setlisty, przy czym Porcupine Tree wycofali się z prezentowania z tego pierwszego już po jednym razie (do czasu oczywiście). Jak zatem brzmiał ten materiał na ponad rok przed wydaniem albumu Signify:

Signify

Jak wiemy, utwór ten urodził się z zabawy Wilsona krautrockiem i coverowania Hallogallo Neu!. Nie pierwszy i nie ostatni raz Stefan ociera się tu o plagiat, chociaż oczywiście piszę to z przymrużeniem oka. Jestem w stanie wyobrazić sobie reakcję hardcorowych fanów na ten utwór wtedy w 1995. Zapewne podobnie czuli się niektórzy Amerykanie podczas koncertu w Bostonie (22 lipca 2002) kiedy zespół zaczął występ od The Creator Has A Mastertape (a było to ponad miesiąc przed premierą płyty). Interesujący jest też fakt, że na tak wczesnym etapie, Signify nie zawierało jeszcze fragmentu bliźniaczego Signify II, które prawie wylądowało na albumie. Połączenie pojawiło się dopiero na jesieni.
Brzmieniowo wykonanie cały czas trąci hallogallo'wym' demem, zwłaszcza że Barbieri wygrywa w środku znane z dema partie na organach Hammonda (a raczej syntezatorze z hammondowskim brzmieniem). Kiedy kawałek wrócił do setlisty w 1996 roku, znacznie bardziej przypominał już ujęcie albumowe.

Dark Matter

Trudno powiedzieć kiedy Wilson nagrał demo, które znamy jako Dark Origins, ale musiało ono powstać wyjątkowo wcześnie (być może nawet podczas grudniowo-styczniowej przerwy na przełomie 94/95), jako że zaprezentowana w Amsterdamie wersja jest już muzycznie w 100% gotowa (przypominam, że płyta Signify wyszła dopiero we wrześniu 1996). Nieco inaczej było z tekstem. Stefan od razu zaznacza „OK, we're gonna try a new one, actually I don't know the words for this yet” i tak też to w istocie brzmi. Słowa zostały napisane podczas trasy i opowiadały o trasie:

Inside the vehicle the cold is extreme
Smoke in my throat kicks me out of my dream
Pull into a Service just north of Carlisle
Richard and Jasper play chess for a while

Tick on the miles to mark out the time
I try to relax but it's warmer outside
Check into a Lodge turn on the tv
Another known place hide (???)

Walk like a rose in the river flow
I am, I know
I am, I know

(?????) infinit here
The sound is obscure the words around clear
Out of the light and into the shade
performance is over, the memory fades

Przepraszam za braki w niektórych linijkach, ale czasami trudno zrozumieć, co SW tam śpiewa. Na tym etapie utwór nosił tytuł Toursong i doskonale widać w jakim kierunku zmierzał lirycznie. Richard Allen (współzałożyciel Delerium Records) i reszta zespołu próbowali wybić Stefanowi z głowy taką pamiętnikową wyliczankę, ale trochę jeszcze potrwało zanim Wilson spłodził tekst znany z płyty.
Kiedy
Toursong powrócił do setlisty po dłuższej przerwie (Manchester, 13 października 1995), Bosy dokonał już kilku zmian, choć nie można jeszcze mówić o rewolucji:

Inside the vehicle the cold is extreme
Smoke in my throat kicks me out of my dream
Pull into a service just north of Carlisle
Richard and Jasper play chess for a while

I try to relax but it's warmer outside

I stare face down back here for a ride

Check into a Lodge step into a shower
Try to forget what's ahead for an hour

Crushed like a rose in the river flow
I am, I know
I am, I know

Under the lie of the fearless fear
The sound is obscure my words disappear
Out of the light and into the shade
the product is sold the memory fades


Jak widać, zmiany zostały poczynione, ale nadal jest to bardziej
Toursong niż Dark Matter (choć Chris śpiewa chórki więc sam znał już tekst). Tak jak wspominałem, muzycznie utwór już wtedy był zaskakująco kompletny, a Wilson sprytnie maskował fakt, że grał sam de facto dwugitarowy numer (nie pierwszy i nie ostatni raz). Toursong/Dark Matter pojawiało się potem sporadycznie, żeby powrócić dopiero po rocznej odsiadce na ławce rezerwowych, już po wydaniu płyty podczas „Signify Tour”.

Po trzech wakacyjnych występach za granicą (dwukrotnie w Holandii i raz w Belgii), Porcupine Tree stawili się w zaklepanym na 13-tego lipca studiu w Cambridge, żeby poimprowizować jak prawdziwy zespół rockowy. Wyniki wspólnego
jamowania (cztery pierwsze utwory na płycie Metanoia) nie trafiły wprawdzie na Signify, ale za to objawiły się na trasie koncertowej, przynajmniej po części. Zespół zagrał jeszcze pojedynczy koncert festiwalowy na One World Open Air Festival we Froome (UK) po czym zamknął się w studiu aby popracować nad kolejnymi demami Wilsona i zastanowić się, co można by wykorzystać z tego, co urodziło się w Cambridge. Kiedy Porcupine Tree powrócili w październiku na kolejną serię koncertów, mieli ze sobą dwa nowe utwory:

Cryogenics


Święty Graal Jeżodrzewia? Jeżeli jakiś utwór zasługuje na takie miano, to zdecydowanie
Cryogenics. W takiej formie (tak zwanej „długiej”) zagrano go tylko raz na koncercie otwierającym jesienne odnóże TSMS Tour (11 października w Northampton). Utwór objawił się jako hybryda improwizacji Mesmer III, krótkiego riffu gitarowego zaczerpniętego z dema Wilsona Wake As Gun oraz porcji muzyki, która musiała powstać podczas letnich nasiadówek w No Man's Land. W całości instrumentalny twór nie jest czymś, co z miejsca budzi skojarzenia z okresem powstawania Signify i najwyraźniej PT nie byli w stanie pchnąć go w żadne konkretniejsze rejony, ponieważ nie znalazł się ani na płycie, ani w setlistach kolejnych koncertów w 1995 roku. O dziwo, powstał z popiołów półtora roku później aby uświetnić rejestrowane rzymskie koncerty w 1997. Co z tego wyszło, napiszę w odpowiednim czasie.

Waiting


Muszę przyznać, że z
Waiting mam niemały problem, a brak konkretnych informacji co do dem z Insignificance niczego nie ułatwia. Prawdopodobnie 13-tego października w Manchesterze (lub noc wcześniej w Glasgow, brakuje mi informacji) zespół przedstawił kolejny premierowy utwór i było to właśnie Waiting. Jestem w zasadzie przekonany, że demo istniało już wtedy od dłuższego czasu, ale mimo to zespół zdecydował się tutaj na pokraczną aranżację. Wilson zaczyna sam na gitarze, w tle nieśmiało „analoguje” sobie Ryszard. Dopiero po pierwszych trzech linijkach Chris zaczyna wybijać rytm na talerzu, a słynne uderzenia w bębenek wchodzą dopiero po solówce. Jeśli już jesteśmy przy solówce, proces jej formowania nadal trwał. Jest już zdecydowanie bliższa albumowej niż miało to przypadek w demie, ale Wilson nadal stara się improwizować poszukując najciekawszego rozwiązania. Ostatnia rzecz to kompletny brak śladu po fazie nr.2 (której bardzo wczesna i krótka wersja była niejako dolepiona w demie jako koda), oznacza to zatem, że została już odseparowana od piosenkowej części. Tekst był już w pełni ukształtowany.
Z kwestii niemuzycznych warto wspomnieć, że Wilson już wtedy lubił zapowiadać Waiting jako potencjalny singiel.c.d.n.

czwartek, 28 listopada 2013

The band moves sideways (1994 - 1995) cz.1: Moontour


Wyczerpujący opis działalności koncertowej (i nie tylko) Porcupine Tree rozpocznę od drugiej połowy 1994 roku. Informacje na temat pierwszego roku scenicznego istnienia zespołu są dosyć szczątkowe i na razie zdecydowałem odłożyć to na później. Określając start „The Sky Moves Sideways Tour” nie byłem do końca pewny, czy ustalić za takowy serię koncertów jesiennych w 1994, czy występ w BBC w styczniu 1995, po którym sznurem poszła cała duża trasa promocyjna.
Uznałem ostatecznie, że dla naszej wygody wcielę te kilka październikowo- listopadowych koncertów do „TSMS Tour” z kilku powodów. O ile tak zwane „Waiting Tour” z pierwszej połowy 1996 (tekst o tym niebawem) wydzieliłem z „Signify Tour”, o tyle tamta trasa była dłuższa i zdecydowanie bardziej różnorodna i unikatowa (zwłaszcza w zestawieniu z właściwym Signify Tour). Jesienny objazd w 1994 trudno nazwać kontynuacją nieformalnej trasy „Up The Downstair” z przełomu 93/94, zwłaszcza że zespół promował już nowe wydawnictwo. Efektem sesji nagraniowych z czerwca i lipca 1994 roku był materiał, którego fragmenty stworzyły singiel znany w Europie jako Moonloop EP wydany w październiku 94 (i trochę później w USA jako Stars Die). Pięć koncertów w UK, które Porcupine Tree zagrali w tamtym czasie było próbą wypromowania tego singla.


Co ciekawe, odegranie legendarnego już Stars Die okazało się wtedy dla zespołu zbyt dużym wyzwaniem (co po wielu latach Wilson zwalał na swój strach przed śpiewaniem tego utworu na żywo), tym samym próbowano skupić uwagę publiczności na Moonloopie oraz niewydanej jeszcze premierowej kompozycji Is...Not (czyli fragmentu drugiej fazy The Sky Moves Sideways). Sam Moonloop wielokrotnie zapowiadany był jako improwizacja, ale zespół grał go każdego wieczoru w niemal identyczny sposób (przy czym inny niż na płycie/płytach). Mikro trasa rozpoczęła się 19-tego października w Londynie i zakończyła 10-tego listopada w Bradford. Porcupine Tree prezentowali wtedy taki zestaw utworów:

01. Up The Downstair
02. Is...Not
03. Radioactive Toy
04. Moonloop
05. Always Never
06. Burning Sky
07. Not Beautiful Anymore












Ostatni miesiąc roku zespół przeleżał brzuchem do góry chociaż można śmiało założyć, że Steven Wilson pisał już w tym czasie materiał na Signify. Okres nagrywania zawartości The Sky Moves Sideways trwał od czerwca 1993 do lipca 1994 roku, zatem na tym etapie album z budką telefoniczną na okładce był już zapewne tłoczony i szykowany do wydania. Premiera została zaplanowana na luty 1995 i wtedy też miała ruszyć właściwa trasa promocyjna. Zanim jednak zespół wystąpił publicznie, ponownie przyjął zaproszenie Marka Radcliffe'a i pojawił się w jego programie na falach stacji BBC Radio 1. Zespół zaprezentował wtedy po raz pierwszy The Moon Touches Your Shoulder oraz The Sky Moves Sideways, Phase 1 (pozbawione ostatniej części - „Spiral Circus”, tak tu jak i na każdym późniejszym koncercie). Ze względu na specyfikę programu ten drugi został podzielony na dwie części (najpierw „Colour of air” i „I'm not there”, a po krótkim wywiadzie „Wire the drum”). Występy w audycji Radcliffe'a zawsze były transmitowane na żywo, więc zespół miał przed sobą prawdziwe wyzwanie aby utrzymać w pionie nafaszerowane sekwenserem „TSMS” (na początku drugiej połowy słychać, że Chris trochę się rozjechał z podkładem). W trakcie rozmowy Wilson wspomina między innymi o tym, że w końcu dorobili się agencji koncertowej w UK, ale najwięcej zaproszeń otrzymują z Europy. Słowa te potwierdza start trasy czterema koncertami w Holandii, które odbyły się między 9-tym a 12-tym lutego 1995 roku. Następnie Porcupine Tree występowali „u siebie” grając 16 koncertów między 26-tym kwietnia, a 18-tym maja.
Wspomnianym tour managerem zespołu na UK i Europę został Glenn Povey (opiekował się nimi do 2003 roku), z tego też względu PT dostawali czasem „w zestawie” dziwaczne supporty z Delerium Records będące pod jego opieką (np.: Kava Kava). W tym czasie repertuar był w miarę stały:

01. The Sky Moves Sideways (Phase 1)
02. Is...Not
03. Radioactive Toy
04. Moonloop
05. The Moon Touches Your Shoulder
06. Dislocated Day
07. Burning Sky
08. Always Never
09. Up The Downstair
10. Not Beautiful Anymore



Koncert z 10-tego lutego w Den Bosch został nagrany przez ekipę Delerium w celach promocyjnych i o ile zapis nigdy nie został wydany oficjalnie, to kopia z VHS krąży w świecie bootlegerów od lat. Na tym koncercie publiczność miała okazję po raz ostatni usłyszeć Always Never w pełnej wersji. Od występu w Silvolde (11 lutego) zespół zaczął z The Moon Touches Your Shoulder przechodzić bezpośrednio w drugą, głównie instrumentalną połowę Always Never zaczynającą się słowami „It's growing cold, I'm growing old, is this the only way to see the fire?, it's raining”.
Samo The Moon... również przeszło mały lifting i począwszy od koncertu w Gilligham (26 kwietnia) Porcupine Tree grali wersję, która znana jest doskonale z Coma Divine. Naprawdę ciekawie zaczęło się jednak robić podczas kilku letnich koncertów, które zespół zagrał w Europie. c.d.n


piątek, 22 listopada 2013

Shepard's Lost Empire


 
       Świętujący obecnie zakończenie pełnej sukcesów solowej trasy, Steven Wilson dwanaście lat temu grywał jeszcze z kolegami w mniejszych lokalach niż Royal Albert Hall. Odziany był w koszulki dziewczęcego rozmiaru i błyskał ze sceny 'lennonkami'. Tak pamiętamy Lightbulb Sun Tour, ale nie o całej trasie będę dzisiaj pisał. 11 maja 2001 roku miał być datą istotną zarówno dla fanów Porcupine Tree, jak i dla samego zespołu. Tego dnia miał odbyć się koncert w Londynie (a dokładniej w Shepards Bush Empire) i miał być pierwszym występem od dłuższego czasu, który planowany był do rejestracji i późniejszego wydania na płycie. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce tylko przy okazji trzech rzymskich koncertów z początku 1997 roku, kiedy został nagrany materiał znany jako „Coma Divine”. Nie wliczam „przypadkowych” nagrań jak pojedyncze „Tinto Brass” (Southampton, 24.04.1999) czy „Spiral Circus”, o których wydaniu decyzja zapadła po, a nie przed wydarzeniem. Takich „dzikich” nagrań jest w archiwach No-mans Land mnóstwo, o czym sam Steven Wilson wielokrotnie wspominał (a ostatnio zaczął się nawet nimi dzielić). Dlaczego zatem nigdy nie doczekaliśmy się oficjalnego wydania londyńskiego występu? Odpowiedź na to pytanie pozostaje nieznana, a powodów mogło być co najmniej kilka. Porcupine Tree byli dość pewni swego i na wiosnę 2001 roku na oficjalnej stronie zespołu pojawiła się taka informacja:
„SHEPHERDS BUSH EMPIRE, MAY 11TH, 2001. The band will be recording this show and plan to have a live CD mixed and available within 2 or 3 months of the concert to buy via the PT website and at gigs, as the first release on a new mail order label. This new label will co-exist with the band's KScope deal and will concentrate on making more live and studio material available directly to the fanbase.”

Oświadczenie dosyć śmiałe
, zwłaszcza że zaplanowano nagranie tylko jednego koncertu, a do skompilowania „Coma Divine” użyto materiału z aż trzech nocy. Czy można zatem założyć, że ostatecznie zespół nie był zadowolony ze swojej pracy na scenie? Do właściwego opisu koncertu przejdę w dalszej części tekstu, ale już teraz mogę zaznaczyć, że całość przebiegła raczej sprawnie (pomijając wpadkę podczas solówki w „Last Chance...”), na ile można to ocenić na podstawie przyzwoitej jakości nagrania. Już na początku tej części Lighbulb Tour, podczas pierwszego koncertu w Bristolu (14.02.2001), Steven informował publiczność o specjalnym koncercie w Londynie podkreślając, że warto wpaść i porównać (mówił też o tym podczas pozostałych Angielskich koncertów). Zespołowi bardzo zależało na tym, aby majowy koncert obejrzał komplet widowni. Na starcie samego występu w Shepards Bush Wilson oznajmił publiczności, że koncert jest rejestrowany i rzucił nawet parę dowcipów z tej okazji. Najwyraźniej wykrakał. Mimo wszystko, już po samym londyńskim koncercie zespół nadal miał zamiar wydać materiał na żywo z tej trasy. Na stronie pojawił się taki komunikat (nie mogę przytoczyć konkretnej daty, ponieważ newsy na stronie PT nie były wtedy datowane):

„PORCUPINE TREE LIVE 2001 CD

This will be the first release on the band's own mail order only label (it will also be sold at gigs). The track listing for the as yet untitled double CD is as follows :

CD ONE - Even Less / Slave Called Shiver / Shesmovedon / Up the Downstair / Lightbulb Sun / Last Chance to Evacuate Planet Earth Before It is Recycled / Russia On Ice

CD TWO - Pure Narcotic / Where We Would Be / Hatesong / Tinto Brass / Voyage 34 / Stop Swimming / Signify

Most of the album was recorded during a live broadcast for Polish Radio III in Warsaw on April 6th, but there is also some music from the band's London concert on May 11th. All of the music has been remixed from the 24 and 32 track multitrack tapes recorded at these concerts.

Due to some contractual complications there is currently no release date set for the album, but it is hoped to resolve this shortly for a late 2001 release.”

Jak wiemy, ta koncepcja również upadła i nigdy nie otrzymaliśmy dwupłytowego wydawnictwa z tej trasy koncertowej. Widać także, że koncert z Londynu nie poszedł po myśli zespołu i zaistniała konieczność posiłkowania się nagraniami z legendarnego Trójkowego występu. Jeśli wierzyć powyższemu oświadczeniu z oficjalnej strony, cały materiał był już na tym etapie zmiksowany i gotowy do wydania (co daje nadzieję, że chociaż fragmenty londyńskiego koncertu zostaną kiedyś w jakiś sposób udostępnione słuchaczom). Fani otrzymali namiastkę takiego nagrania w postaci słynnego już webcastu z festiwalu Nearfest, gdzie zespół zagrał jeden z najlepszych koncertów na trasie.
Po jej zakończeniu pewne rzeczy uległy zmianie, co z pewnością miało wpływ na wydanie jakiegokolwiek materiału koncertowego z 2001 roku. Po pierwsze grupa została przyjęta pod skrzydła Atlantic Records i mogło to oznaczać, że pierwotnie gotowe do wydania nagranie nie było już wystarczająco dobre. Inną sprawą jest to, że w 2002 Chris Maitland przestał być członkiem Porcupine Tree, na co Steven Wilson wskazywał później jako jeden z głównych powodów, dla których wydanie „Warszawy” musiało czekać do 2004 roku. Tak czy owak, sprawa wydawnictwa ucichła aż we wrześniu 2003 roku pojawiła się na stronie PT taka informacja:

The second release on PT's own label Transmission is now in preparation and will be an official CD edition of the band's live recording for Polish radio in 2001. Prompted by a widely available bootleg taken from the live broadcast, the band have decided to issue their version which was remixed from the multitrack recording (the original broadcast was a live stereo mix). It will also feature music that was not included in the original broadcast. Transmission 2 should be available towards the end of the year. „

Tym samym jakakolwiek szansa na dwupłytowy zestaw odeszła w niepamięć. Nie jest to pierwszy i nie ostatni taki przypadek w historii zespołu, ale o nich będę pisał przy innych okazjach. Warto dodać, że gdyby nie bootlegowe wydanie Trójkowego koncertu, które zalało polskie sklepy muzyczne (a ponoć nawet supermarkety) to na wydanie „Warszawy” trzeba by było zapewne czekać jeszcze dłużej. Dobry motywator potrafi zdziałać cuda.

Co do samego koncertu w Sherpards Bush w Londynie i amatorskiego nagrania, które istnieje...
Pewność siebie przy nagrywaniu tylko jednego występu mogła wynikać z tego, że zespół jeździł z tym materiałem od dłuższego czasu i bardzo rzadko zdarzały się jakiekolwiek wpadki. Pech chciał, że akurat na tym koncercie Stevenowi zadrżała ręka w trakcie
Last Chance To Evacuate Planet Earth Before It Is Recycled powodując dość drażniący fałsz. Pozostałe utwory zostały jednak wykonane wzorowo. Setlista prezentowała typowy zestaw tej części Lightbulb Tour, bez niespodzianek w stylu zagranego w Krakowie Fadeaway czy Radioactive Toy, Sleep Of No Dreaming, Waiting i A Smart Kid, które pojawiały się od czasu do czasu na koncertach przed i po Londynie. Zaraz po Slave Called Shiver Wilson wspomina o tym, że koncert jest rejestrowany i prosi publiczność aby dała z siebie wszystko. Trzeba przyznać, że dała na tyle, że przed Russia On Ice Steven musiał ją dla odmiany uciszać. Wilson zauważył również osoby w koszulkach Dream Theater i nawiązał do wspólnej trasy. Między utworami pojawiły się stałe elementy programu jak opowieść o Heaven's Gate przed Last Chance i o gwiazdach pop przed Hatesong. Wilson żartuje też przed Pure Narcotic na temat tego, że mają zamiar wykonać 'set akustyczny' przy prawie całkowitym braku akustycznych instrumentów na scenie.
Przed Hatesong Steven męczy się przez jakiś czas ze swoją gitarą, prawdopodobnie nie mogąc jej nastroić. Utwory wykonane zostały niemal z chirurgiczną precyzją, czuć nieco nerwową atmosferę, która towarzyszyła zespołowi tamtej nocy. Dopiero bliżej końca, podczas Signify i Voyage 34 Porcupine Tree zaczynają pozwalać sobie na trochę więcej luzu. Koncert nie wyróżnia się zbytnio na tle większości występów Lightbulb Sun Tour, ale z pewnością byłaby to ładna pocztówka z tej trasy. W zamian otrzymaliśmy nieco krótszą, ale intymniejszą i nagraną w Polsce „Warszawę”. Jeśli chodzi o jakość nagrania to oceniam ją na 6/10 w skali rejestracji amatorskich. Nagrywający nie stał zbyt blisko sceny, dlatego dźwięk czasami się rozmywa, ale nie jest to jakiś wielki mankament tego bootlegu. Nagranie jest kompletne, utwory nie są pocięte, nie ma żadnych nieprzyjemnych zniekształceń, poślizgów czy trzasków. Przeważa tu wartość historyczna i fakt, że kończyła się dla zespołu pewna istotna era. Niecałe dwa miesiące później, Porcupine Tree kończyło w Nowym Jorku mini trasę po USA. Koncert oglądali ludzie z Atlantic Records. Niedługo później zespół podpisał kontrakt.