czwartek, 22 grudnia 2016

Karma


Do napisania tekstu o zespole Karma, zbieram się praktycznie od początku istnienia tego bloga. Odkładałem to wielokrotnie, ale w grudniu częściej mam ochotę (zarówno muzycznie jak i w kontekście bloga) na wczesny etap działalności Wilsona, a zatem przeniesiemy się najdalej jak to możliwe. A nawet jeszcze dalej.

                                     


Początki początków początków

Steven Wilson urodził się 3 listopada 1967 roku. Kiedy powstawały pierwsze nagrania Porcupine Tree
i no-man miał około 20 lat. Dla części fanów, to właśnie tu zaczyna się kariera Stefana natomiast niektórzy zdają sobie sprawę z tego, że Bosy grał muzykę dużo wcześniej (Podobnie jak Tim Bowness, który zaczynał na początku lat 80-tych). Prawdopodobnie pierwszym zespołem, którego Wilson był członkiem był heavy metalowy Paradox, który powstał w 1981 roku kiedy Stefan miał około 14-tu lat. Niewiele o nim wiadomo. Raczej mało prawdopodobne jest, że zespół nagrał jakiekolwiek demo, natomiast zagrał przynajmniej jeden koncert, który odbył się w szkole, do której członkowie chodzili. Oto co Wilson miał do powiedzenia na temat Paradox oraz wspomnianego występu:

"It would be the school disco at my secondary school and it was with my heavy metal group, Paradox. That was '81, I would have been 12 or 13 years old. I was the singer/guitar player and we were really influenced by the New Wave Of British Heavy Metal. We played for our school friends before a disco and they patiently endured listening to us do our thing…"

http://www.musicradar.com/news/guitars/one-for-the-road-steven-wilson-640346

Podejrzewam, że działalność Paradoxu zakończyła się niedługo po tym koncercie. W 1982 roku Wilson nawiązał współpracę z innymi młodymi muzykami, która zaowocowała powstaniem dwóch projektów. Pierwszy – syntezatorowy Altamont, Steven współtworzył wraz z Simonem Vockingsem (więcej o
Altamont napiszę przy okazji osobnego tekstu). Drugi – Karma, był już pełnym rockowym składem, który powstał na fali zamiłowania członków zespołu do muzyki progresywnej, głównie wybijającego się właśnie Marillion.
W skład Karmy wchodzili wtedy: Steven Wilson (wokal i gitara), Tom Dussek (syntezatory i instrumenty klawiszowe), Pete Rowe (bas) i Mark (lub Marc) Gordon (perkusja). Był jeszcze Alan Duffy. Tematu Duffy’ego nie będę teraz za bardzo rozwijał, bo nadaje się on bardziej na „Mysteries of Steven Wilson”. Ponoć, facet był założycielem Imaginary Records. Pisał teksty, które idealnie nadawały się dla młodego, neo-prog’owego zespołu. Jak dokładnie doszło do zapoznania się Alana z Wilsonem, tego nikt nie wie. Ostatecznie zaoferował on młodemu Stefanowi swoje teksty, a Wilson je przyjął i korzystał z nich aż do końca lat 80tych (najpierw w Karmie, potem w Porcupine Tree). Alan Duffy nigdy nie był formalnym członkiem żadnego zespołu Stevena Wilsona, ale według tego co napisano na okładkach kaset demo, był autorem wszystkich tekstów Karmy na pierwszej kasecie. Uzbrojeni lirycznie w bajki o smokach i elfach oraz muzycznie w coś co przypominało hybrydę wczesnego Marillion i trochę starszych zespołów prog-rockowych, Karma zaczęli grać koncerty.
Trzeba pamiętać, że to były jeszcze dzieciaki, z bardzo ograniczonymi możliwościami (głównie transportowymi). Z tego też powodu występy odbywały się w granicach hrabstwa Hertfordshire (sam zespół pochodził z Hemel Hempstead). Rok później, zespół był już dosyć ograny, a repertuar dopieszczony. Podjęto decyzję o nagraniu dema.

The Joke’s On You

                                     


Rejestracji utworów dokonano w październiku 1983 r. w The Close, które musiało być lokalnym studiem nagraniowym. Wynik tych sesji szybko trafił do obiegu w postaci kasety „The Joke’s On You”.
Pojawiły się na niej cztery kompozycje (trzy na stronie A i jedna na stronie B). Dwa pierwsze utwory (Intruder D’or i Tigers In The Rain), to typowe neo-progresywne kawałki (jak wszystko na tej kasecie) z przytłaczającymi ilościami nachalnych partii klawiszowych.

                                                  

                                                  


Kolejne dwa nie odbiegają zbytnio od tego schematu, ale są zdecydowanie bardziej atrakcyjne dla fana Stevena Wilsona ze względu na powiązania z Porcupine Tree. Zarówno Small Fish, jak i Nine Cats zostały potem nagrane na nowo i wydane na albumach Jeżodrzewia (odpowiednio na "Up The Downstair" i "On The Sunday of Life"). Zaprezentowane tu wersje Karmy, to ich bombastyczne i przeholowane wcielenia.

                                                  


Small Fish z kasety „The Joke’s On You” jest o dobre 2 minuty dłuższe. Rozpoczyna się dziwnym space rockowym intrem, po którym Stefan śpiewa obie zwrotki piosenki i gra gitarowe solo znane z wersji Porcupine Tree. Następnie wchodzą dwa segmenty, z których Stefan później zrezygnował. Pierwszy to solo na klawiszach, a drugi zarezerwowany jest dla sekcji rytmicznej. Kiedy Wilson reanimował Small Fish na początku lat 90-tych, przerzucił swoje solo tak aby znalazło się między dwiema zwrotkami i tak powstała wersja, którą znamy najlepiej.
O ile w tym wypadku sprawa wydaje się jeszcze w miarę prosta, to wszystko komplikuje się przy Nine Cats.
Wersja Karmy jest 3,5 razy dłuższa niż ta, którą znamy z „On The Sunday Of Life”. Kiedy pierwszy raz się z nią zetknąłem, to zastanawiałem się jakim cudem Stefan zostawił ostatecznie tylko 4 minuty z ponad 14-tu? Odpowiedź jest prostsza niż się wydaje. Wersja Porcupine Tree ma piosenkowy, niemal ogniskowy charakter, zresztą co będę pisał, znacie ten utwór na pamięć. To bardziej psychodeliczne, niż progresywne ujęcie „Nine Cats”. 14-tominutowy kolos Karmy zajmuje całą stronę B kasety „The Joke’s On You” i prawdopodobnie miał być dla niej tym, czym dla „Meddle” było Echoes. Utwór otwiera wstęp na „pianinie” (w rzeczywistości syntezatorze z bardzo tanim brzmieniem pianina), po czym wchodzi gitara wołająca sobą „Steve Rothery”. Wchodzi Stefan.. i śpiewa fragmenty tekstu, które nie trafiły do Jeżodrzewiowej wersji „Nine Cats” (te będą dużo później). Kłamię, w pewnym momencie Stefan śpiewa „sekretną” zwrotkę znaną z akustycznej wersji z „Insignificance”, no ale to jeszcze inna wersja. W tle panuje względny spokój. Około 3:50 utworu pojawia się fragment tekstu użyty później w utworze The Nostalgia Factory. Pokazuje to ciekawą rzecz. Być może Alan Duffy był autorem wielu tekstów na „On The Sunday Of Life”, ale to Wilson poskładał je sobie do kupy, tak jak mu pasowało. Jest to też jednak dowód na to, że te teksty (jak można było się domyślić) nie mają żadnego znaczenia i sensu. Można jest rozsiać po całej płycie w dowolnej kolejności i niczego to nie zmieni.

                                                       
                                                                                          (Nine Cats wchodzi w 16:36)


Wracając do Nine Cats. Około 5 minuty kończy się to, co chociaż w minimalnym stopniu przypominało utwór w formie jaką znamy najlepiej. Od tego momentu wchodzą
typowe prog segmenty, które nie mają ze sobą nic wspólnego oprócz tego, że umieszczono je w jednym utworze. Nie brzmi to źle, ale trudno nie ulec wrażeniu, że trochę to wszystko na siłę „uprogresywnione”. W końcu, po 5 minutach cudów z kosmosu, powraca główny motyw i pojawia się pierwsza zwrotka z wersji Porcupine Tree. Drugiej niestety nie uświadczymy, widocznie była na innej kartce od Duffy’ego, której Wilson akurat nie miał przy sobie (lol). Nie szukajcie na tej kasecie tytułowego utworu, nie ma czegoś takiego jak „The Joke’s On You” w wersji Karmy. Wilson podwędził tylko tytuł dla Porcupine Tree.
W podziękowaniach w książeczce znalazł się między innymi zesp
ół Solstice, którego utwór Wilson zmiksował parę lat temu.

The Last Man To Laugh

                                                        


Trudno powiedzieć, co Karma dokładnie porabiała między 1983 r., a 1985 r., poza graniem koncertów oczywiście. Na pewnym etapie, z zespołem musiał pożegnać się Pete Rowe, ponieważ nie widnieje od na liście płac drugiej kasety demo, wydanej w 1985 r. „The Last Man To Laugh”. Dołączył za to (wspomniany przy okazji Altamont) Si Vockings. Nie zastąpił on jednak Petera na basie, ale grał na klawiszach, zatem od tego momentu Karma miała dwóch klawiszowców. Zadziwiające jest to, że mimo tego „The Last Man To Laugh” wydaje się być mniej zdominowany przez syntezatory, niż „The Joke’s On You”. Na kasecie znajdują się dwie dłuższe kompozycje. Pierwsza pt.: Where Is The End If There Is No Beginning? (prawie 10 minut), to dosyć typowy noe-progresyny utwór.
Rozpoczyna się fragmentem śpiewanym przez nieznaną wokalistkę, później mikrofon przejmuje Wilson, który gra tutaj na gitarze, prawdopodobnie basie i na flecie.
Druga nazywa się A Peace Of Earth And Good Swill To All Pigs (Part 1 and 2) (ponad 20 minut) i niewiele więcej mogę o niej napisać. Najlepiej sami posłuchajcie. Z pewnością godny podziwu jest poziom technicznych umiejętności członków zespołu Karma. „The Last Man To Laugh” to bardzo ambitny materiał, którym niestety zespół nie był w stanie odcisnąć swojego piętna w zalewie neo-progresywnych zespołów.


                                     


Co ciekawe, wszystkie teksty na tę kasetę demo napisał Steven Wilson. Całość nagrano w „The Close”. W obiegu krąży obecnie krótsza wersja tego wydawnictwa, oryginał zawierał na drugi stronie utwór Counterparts, który był po prostu zbieraniną remiksów i odrzutów z sesji, które dały życie zawartości strony A.

Chesham 1985

W 1985 r., zespół mocno koncertował. Uchował się zapis z jednego z tych występów, co uważam za niezwykłe szczęście. Dzięki temu możemy zbadać, jak zespół prezentował się na scenie. Karma musiała tamtego wieczora grać w charakterze supportu, bo ich set (zakładając, że jest pełny) trwa niecałe pół godziny. Odbył się on w Chesham, w lipcu 1985 r.

1. Check In At The St Berenice Ward
2. A Piece Of Earth And Good Swill To All Pigs (Part 2)
3. Night Whispers


Jak widać, grane był
y między innymi dwa utwory, które nie pojawiły się na obu kasetach demo. Publiczność składała się z garstki młodych ludzi, prawdopodobnie kolegów i koleżanek członków Karmy. Zespół brzmi w zasadzie tak jak na płytach zatem można śmiało uznać, że ich umiejętności nie ograniczały się tylko do bezpiecznych zakątków studia The Close. Nowe utwory zdradzają ciągoty do odrobiny prostszych, bardziej piosenkowych form. Możemy sobie tylko wyobrażać jak Karma mogła się rozwinąć gdyby działała dalej. Wilson rzuca parę zdań do publiczności, a ta odwzajemnia się serdecznym aplauzem i samotnym okrzykiem „Nine Cats!”, co pokazuje, że nie byli to przypadkowi ludzie. Niestety to wszystko co oferuje nam to nagranie. W czasie swojego istnienia, Karma zagrała ponoć do 40-tu koncertów, a jako że nie wypuszczali się zbyt daleko, to byli pewnie jednym z tych popularnych lokalnych zespołów, na których koncerty chodziło się ze znajomymi po zajęciach.

Zakończenie

Niestety, rok później zespół zakończył działalność. Powodów nie znam, ale podejrzewam, że członkowie zespołu po prostu skończyli szkołę i rozeszli się w różne strony. Tom i Mark dołączyli do zespołu The Odd Eccentric, natomiast Steven Wilson już rok później poznał Tima Bownessa i razem z nim rozpoczął trwającą do dziś przygodę pt. no-man.

Jak można zatem podsumować działalność pierwszego większego zespołu, w którym działał Steven Wilson? Myślę, że jako ciekawostkę. Karma była ewidentnie odpowiedzią na istniejący już, konkretny styl (a nawet konkretny zespół – Marillion). Członkowie dawali tutaj upust swoim aktualnym fascynacjom muzycznym i dobrze się przy tym bawili. Czy myśleli poważnie o zespole, czy była to tylko przygoda będąca odskocznią od szkoły? Trudno powiedzieć. Takich zespołów było w Anglii pełno, istniały po kilka lat i znikały. Karma wypłynęła po latach przede wszystkim ze względu na udział Stevena Wilsona i to, że na pierwszej kasecie znalazły się dwa utwory nagrane później jako Porcupine Tree. Muzycznie jest to dosyć ciężki orzech do zgryzienia, ale ma w sobie młodzieńczą energię i naiwność, które są domeną głównie takich wczesnych zabaw muzyków. Koneserzy prog-rocka z pewnością znajdą coś ciekawego dla siebie na dwóch wydanych kasetach „The Joke’s On You” i „The Last Man To Laugh”, natomiast fani Stevena Wilsona mogą usłyszeć jak ich bohater radził sobie na samym początku kariery. I trzeba przyznać, że radził sobie całkiem nieźle jak na nastolatka.

Na zakończenie mała ciekawostka. Swego czasu na starym międzynarodowym forum Porcupine Tree, wypowiadał się użytkownik o nicku
melvynmonkey, który twierdził, że bywał na próbach Karmy i znał się z członkami zespołu. Wspominał, że mieszkał w tym samym domu co Tom Dussek, w którym regularnie odbywały się próby zespołu oraz różnego rodzaju jam sessions, na które wpadał czasami Colin Edwin. Z jego opowieści wynika, że znajomość tej grupki przetrwała do drugiej połowy lat 80-tych, kiedy to Wilson chwalił się stworzeniem nieistniejącego zespołu (Porcupine Tree). Możecie o tym poczytać tutaj:

http://archive.porcupinetreeforum.com/YaBB.pl?num=1319823457

Trudno mi ocenić, czy ten człowiek pisał prawdę, czy nie, zresztą dużo tego nie ma. Podejrzewam, że tak rzeczywiście mogło być. Ot kolejna ciekawostka w gąszczu ciekawostek. Jeszcze jedna? Steven utrzymał kontakt z Markiem Gordonem, który wiele lat później pomógł mu podrasować studio cyfrowym osprzętem.