poniedziałek, 29 września 2014

Tour of a blank planet (2007 - 2008): cz.3: Anesthetize



„Anesthetize” to ciekawostka przyrodnicza. Teoretycznie jest to film dokumentujący koncert z trasy „Fear of a Blank Planet”, ale w praktyce jest to dokumentacja samej trzeciej odnogi i to dosłownie.
Osoba, która nie jest zorientowana w zawiłościach repertuaru zespołu w latach 2007/2008 przyjmuje, że zamieszczone na „Anesthetize” kawałki były podstawą trasy „FoaBP Tour”, ale tak nie było. Takie utwory jak Sleep of No Dreaming, Normal czy Prodigal nie pojawiły się setliście aż do października 2008, a ich wykonania były nieliczne (dla przykładu: 5 wykonań Sleep of No Dreaming na około 113 koncertów całej trasy). Zdecydowanie bardziej reprezentatywnymi wydawnictwami (mimo, że nie tak okazałymi) są „Ilosaarirock” i „Atlanta”, które zostały jednak wydane ze znacznie mniejsza pompą niż „Anesthetize” (pierwszy jako fanclubowy exclusive, a drugi jako pomoc w zbiórce pieniędzy dla ś.p. Micka Karna). Nie chcę żeby to wyglądało tak jakbym usilnie czepiał się „Anesthetize”, ale nadal pozostaje ono dla mnie ciekawostką przyrodniczą, zwłaszcza, że repertuar dobierany na to odnóże był ewidentnie repertuarem układanym pod dvd, zatem jeszcze bardziej odbiera to naturalnego charakteru dokumentu z trasy.
Nie ukrywam, że nie jestem wielkim miłośnikiem twórczości Lasse Hoilego. Turpistyczna twórczość tego sympatycznego holendra zaczęła mnie nudzić już przy Deadwingu, a zmontowane przez niego „Arriving Somehwhere...” zdołałem obejrzeć w całości raz (przez te wszystkie lata) i nadal uważam, że to jedno z najgorzej zrobionych dvd koncertowych jakie widziałem. Podejrzewam, że Lasse też po cichu stwierdził, że to nie był udany eksperyment ponieważ przy „Anesthetize” całkowicie zrezygnował z nakładania tandetnych filtrów i postawił na tradycyjną formę. Po obejrzeniu gotowego materiału przebaczyłem Hoilemu „Arriving Somewhere...” i do dziś chwalę to co zrobił przy dvd/bd z 2010. Doskonały dobór ujęć, zbliżenia w trafnych momentach i ogólna płynność całości przekonały mnie, że Lasse to twórca nieprzeciętny. To by było na tyle z „recenzyjnego” elementu tego tekstu. Co się zatem wydarzyło w październiku 2008 w klubie 013:

15.10.2008

01. Fear of a Blank Planet
02. My Ashes
03.
Anesthetize
04.
Sentimental
05. Way Out Of Here
06.
Sleep Together
….......
07. Normal

08. Stars Die
09. What Happens Now?
10. Open Car
11. Dark Matter
12. Wedding Nails
13. Half-Light
14. Sever
15.
Blackest Eyes
….
15. Sleep Of No Dreaming
15. Halo


16.10.2008

01. Normal

02. Drown With Me

03. Stars Die
04. Cheating The Polygraph
05. Anesthetize

06. Prodigal

07. Wedding Nails
08. Strip The Soul / .3
09.
Half-Light
10.
Sever
11.
Way Out Of Here
12. Sleep Together
…...
13.
Fear of a Blank Planet
14. Trains
…...
15. Sleep Of No Dreaming

16.
Halo

Pozwoliłem sobie zaznaczyć na fioletowo utwory, które zostały wykorzystane na dvd, oraz na zielono te, które zostały kompletnie olane, mimo że były grane nawet dwukrotnie (Stars Die). Bez koloru pozostały utwory, które musiały ustąpić odpowiednikom z innej nocy. Jak widać lwia cześć wydanego materiału pochodzi z drugiej. Łącznie cztery utwory z obu „Tilburgów” zostały pominięte przy układaniu tracklisty dla dvd Anesthetize, były to: Open Car, Trains, Blackest Eyes i Stars Die. Wyraźnie odstaje tutaj Stars Die, ponieważ o ile każdy z trzech wcześniejszych utworów pojawił się na dvd Arriving Somewhere..., to Stars Die nie miało takiej możliwości ponieważ było premierą w zestawie i mimo dwukrotnego odegrania Wilson zdecydował się zostawić te wykonania w szufladzie (co stanowiło uzasadniony powód do rozczarowania). Gdyby nie przeforsowane przez resztę zespołu „Octane Twisted” z 2012, to nadal nie mielibyśmy profesjonalnej jakości audio z wykonania tego kawałka. Jeśli chodzi o resztę to można się raczej cieszyć ponieważ uchroniło to wydawnictwo przed niepotrzebnymi powtórkami, zwłaszcza, że poza „Arriving Somewhere...”, to całe trio zaliczyło występ na „Ilosaarirock” wydanym pół roku wcześniej.
Co zatem z resztą zestawu? Dlaczego te, a nie inne wykonania? W przypadku niektórych odpowiedź jest prosta, a w innych można się tylko domyślać. Na pierwszy rzut idą utwory, które wykonane zostały tylko raz i nie ma tu żadnego problemu z ustaleniem tego kiedy zostały wykonane.

What Happens Now?
Cheating The Polygraph
Dark Matter
Prodigal
Strip The Soul / .3
Drown With Me

2 z pierwszej nocy i 4 (na upartego 5 jeśli liczyć Strip The Soul i .3 oddzielnie) z drugiej, łącznie 6.

Pozostają nam:

Fear of a Blank Planet
My Ashes
Anesthetize
Sentimenatal
Way Out Of Here
Sleep Together
Normal
Wedding Nails
Half-Light
Sever
Sleep of No Dreaming
Halo

Źródło ustalałem na słuch. Mimo że posiadam bootleg tylko z pierwszej nocy, to dało radę ocenić co jest, a co nie jest obecne na ostatecznym wydawnictwie chociaż należy też wziąć poprawkę na to, że Wilson mógł miksować elementy z dwóch wykonań. Najlepszym przykładem jest akustyczny finisz Normal, który pierwszej nocy Wilson gra na żywo dwukrotnie ponieważ nie był zadowolony z tego jak wyszło. Sleep of No Dreaming z pierwszej nocy padł ofiarą wpadki Stefana podczas solówki. Jest też zapewne dużo wpadek, które trudno wysłyszeć gołym uchem, a jednak od strony zespołu są one zauważalne i irytujące. Warto pamiętać, że PT dosyć odważnie napakowali setlistę trasowymi (i nie tylko) premierami. Równie dobrze mogli odegrać materiał dobrze przećwiczony przez ostatnie półtora roku, ale z jakiegoś powodu zdecydowali się na bardzo atrakcyjne zmiany w repertuarze i chwała im za to. Montowanie koncertu z kilku nocy zawsze sprawia, że daje się odczuć reżyserię przez montaż i nienaturalny przebieg występu. Na „Anesthetize” powycinano praktycznie wszystkie wypowiedzi Wilsona między utworami, a wierzcie mi, gadał dużo. Było sporo żartów, auto-trollingu z okazji kręcenia filmu i dialogów z publicznością. Wszystko to zachowało się na bootlegu, a na "Anesthetize" zostało z tego kilka zapowiedzi utworów (ograniczających się do "this song is called "....""). Szkoda, ponieważ gadatliwość jest charakterystyczną cechą Bosego i usunięcie jego wypowiedzi nie wpłynęło dobrze na ten film. Myślę, że nikt z fanów nie narzekałby gdyby utwory nie następywały po sobie od razu, jak na płytach. Ogólnie jednak moje odczucia względem „Anesthetize” są pozytywne. Nie jest to może idealna wizytówka trasy, ale na pewno dobra wizytówka zespołu. Lasse nie dał tym razem ciała, koncert ogląda się świetnie, a jak już kiedyś pisałem, Porcupine Tree to zespół, którego lepiej się słucha niż ogląda. Hoile dokonał cudu i sprawił, że ten materiał wchodzi bez wazeliny.
Jako dokument z trasy jest to jednak jeden z kilku elementów układanki. O reszcie (pozostałych oficjalnych wydawnictwach i bootlegach) będzie w następnym wpisie. "Anesthetize" zostało wydane w wielu wersjach, w tym ściśle limitowanej dwukolorowej książkowej (z dodatkowym dyskiem i dwupłytową wersją audio z bonusem Prodigal). Zwykła (dvd lub bd) była dostępna w sklepach i na koncertach (gdzie sam kupowałem). Premiera różnych wydań miała miejsce na przełomie maja i czerwca 2010 r.

piątek, 12 września 2014

It was born in 09, the year of Bad Romance and Blur's reunion: The Incident - 5te urodziny



Dziś (plus/minus) swoje piąte urodziny obchodzi płyta The Incident, która nadal jest najnowszym albumem Porcupine Tree. Brzmi to upiornie, ale większość fanów zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że jest to ostatni zawodnik w sztafecie, a następnego póki co nie widać. Nie chcę na te piąte urodziny pisać spóźnionej recenzji więc napiszę tylko tyle, że płyta od początku mi się podobała. Każdy ma swoje wspomnienia związane z Incydentem, ja mam bardzo miłe. Pomyślałem, że przy okazji tej okrągłej rocznicy, spróbuję przybliżyć jak kształtowało się tworzenie tego albumu (oczywiście na ile pozwalają mi zdobyte informacje). Podkreślam od razu, że w miejscach gdzie pojawiły się znaki zapytania starałem się samemu poskładać wydarzenia do kupy posługując się różnymi poszlakami (wypowiedziami Wilsona, datami, czy po prostu wnioskami, do których dochodziłem na chłopski rozum). The Incident to płyta nietypowa, a sam pomysł na jedną dłuuugą suitę był ryzykowny i ostatecznie nie został zrealizowany bo, powiedzmy sobie szczerze, jest to po prostu zestaw sklejonych ze sobą utworów (a też nie zawsze) z czego tylko dwa mają wspólny mianownik – gitarowy riff (określenie song-cycle, którego potem Wilson używał jest znacznie bardziej adekwatne). Nie jest to moim zdaniem wielka wada, ale Wilson napompował przed premierą wielki balon, z którego powietrze szybko uleciało. Myślę, że między innymi to jest powodem niechęci wielu ludzi względem tej płyty. Sam Steven od tamtej pory kręcił na nią nosem, ale robił to samo względem Lightbulb Sun więc niech się kisi w swoich artystycznych rozterkach bo jego perspektywa (autora) nie ma wiele wspólnego z moją (odbiorcy). Ponudziłem trochę (mimo wszystko) więc wróćmy do sedna tego tekstu. Lubię kiedy Wilson rzuca się na coś co nie jest do końca pewne, ale ekscytujące. Po wykalkulowanym i przećwiczonym na trasie prawie rok przed wydaniem Fear of a Blank Planet, taki eksperyment był potrzebny.
Według informacji zwartych w książeczce do Incydentu, proces komponowania/nagrywania rozpoczął się we wrześniu 2008 roku. Na przełomie sierpnia i września odbyła się mini trasa no-man (3 koncerty). Po powrocie z tego małego objazdu, Wilson zamknął się w swoim No Man's Land II i zaczął „demować” nową muzykę Porcupine Tree. W październiku obyła się ostatnia odnoga trasy Fear of a Blank Planet więc z oczywistych względów nic wtedy nie powstało (z tego co wiem Wilson nie należy do muzyków piszących w trasie). Zostały mu zatem niecałe ostatnie dwa tygodnie października, oraz listopad. Trzeba jednak pamiętać, że 20tego listopada miała miejsce wstępna premiera (dla pre-orderowców) pierwszej solówki Wilsona Insurgentes, co też z pewnością odwracało jego uwagę od pracy. W tym okresie powstało zapewne Remember Me Lover oraz pomysły muzyczne, które zostały wykorzystane przy tworzeniu songsajklu The Incident. Jakoś w połowie grudnia Porcupine Tree zebrali się w położonym na wsi studiu Monkey Puzzle House. Jest to obiekt rezydentalny zatem zespół mieszkał tam przez około 2 tygodnie i miał dużo czasu żeby pracować nad muzyką. Chyba, ze akurat nie pracował, a z tego co można przeczytać na stronie, studio oferuje: a lounge with Sky TV, DVD player, a pool table and darts board. There is a kitchen situated off of the lounge. Outside in the garden, there is a barbeque, a large pond and a lawn with 5 a side football goals.
Właśnie podczas tych grudniowych sesji wypłynęły utwory, które ostatecznie znalazły się na bonusowym dysku: Bonnie The Cat, Flicker i Black Dahlia. Zostały one (w większości) skomponowane na miejscu przez cały zespół. Większość z Was wie, że Bonnie The Cat zyskało swój tytuł ze względu na kotkę, która chodziła po studiu. Utwór mógł jednak równie dobrze nazywać się Hugo The Dog ponieważ w Monkey Puzzle House mieszka też cichy realizator, pies Hugo.

          

Jeśli chodzi o Black Dahlia, to historia przypomina odrobinę tę z My Ashes. Richard Barbieri przyniósł demo nagrane na pianinie, a Wilson w ciągu dwóch godzin zrobił z tego piosenkę. Rysio:

I brought that track in more or less complete. Just to show you how Steven works, he said, “Ah, ok, that sounds good.” We were in a residential studio at the time, so we all had rooms within the same building. So he said, “Look, why don’t you guys work on something else and, in the meantime, I’ll just go up to my room with a laptop.” And he came down about two hours later with the song—the lyrics, the vocal lines, the harmonies, everything.

Grudniowa sesja zakończyła się nagraniem (w całości lub w znacznej części) utworów z drugiego dysku The Incident, oraz pracą nad muzyką, która ewoluowała ostatecznie do gigantycznych rozmiarów. Pierwsza jakakolwiek publiczna wzmianka o nowym albumie pojawiła się 3 grudnia 2008 r. przy okazji zapowiedzi koncertu w Londynie (9 października 2009 r.). Zaznaczono wtedy nieśmiało, że występ odbędzie się w ramach promocji nowego materiału. Właściwa zapowiedź albumu (choć nadal bardzo wczesna) pojawiła się na stronie Porcupine Tree 16tego grudnia. Ogłoszono wtedy, że zespół jest właśnie w wiejskim studiu, pracuje nad utworami, i że: recording of these pieces and a new 35 minute SW song cycle is due to start in February, and tour plans are being put in place from September onwards following release of the new album.
Ostatecznie część materiału została nagrana już w 2008, a w lutym 2009 zespół pracował już nad kolosem. W styczniu Wilson kontynuował pracę nad tą muzyką poza drugą połową miesiąca kiedy pojechał w mini trasę z Avivem Geffenem. W lutym Porcupine Tree wrócili do studia i Stefan przyniósł już wtedy 35 minutowy kawał utworu. Zespół zaczął kluczyć wokół tego dema i powoli rozwijać pomysły w nim zawarte. PT musieli dosyć wcześnie podjąć decyzję, że spójna (o tyle, o ile) całość, która miała otrzymać tytuł The Incident będzie tworzyła pełny album. Nagrane w grudniu grupowe kompozycje trzeba było zatem odłożyć na bok i to nie bez bólu (co ostatecznie spowodowało, że PT zdecydowali się na dwupłytowe wydawnictwo). Zespół zaczął dokładać swoje do dema Wilsona i tak z 35 minut nagle zrobiło się 55.
Dodatkowych nagrań instrumentów akustycznych dokonano w Air Studios, natomiast John Wesley zarejestrował swoje partie w Red Room Recorders na Florydzie.

           

Praca nad The Incident trwała do maja, ale zakładam, że końcówka stanowiła już tylko lekką post-produkcję i miksowanie całości. Album musiał być gotowy jeszcze przed „wakacjami” żeby wszystko wytłoczyć, wydrukować i zafoliować na wrześniową premierę. Porcupine Tree siedzieli cicho aż do czerwca (w tym czasie było dużo szumu koło solówki Wilsona i singla no-man) kiedy na stronie wyjawiono (12 czerwca) tytuł płyty i opisano krótko co to w ogóle będzie. 19 czerwca sypnięto tracklistą, a Roadrunner rzucił filmik, na którym widać jak zespół pracuje nad „czymś”.

                                                   


W rzeczywistości widać na nim spore fragmenty grudniowej sesji i kilka nowszych fragmentów. Można nawet zobaczyć jak wygląda kotka Bonnie. Prawdę mówiąc obejrzałem ten filmik po raz pierwszy w życiu przed chwilą bo oryginał ze strony Roadrunner już dawno nie działa. W 2009 miałem potwornie stary komputer i próba włączenia streama skończyłaby się katastrofą (Windows 98, 128 MB ram, itd). Może i dobrze wyszło bo nie psułem sobie niespodzianek (nie żeby powyższy filmik ujawniaj wiele). Jakoś na początku lipca Porcupine Tree rzucili prawdopodobnie najgorszymi zdjęciami promocyjnymi w historii tego zespołu. Wilson bronił potem tego pomysłu tłumacząc, że chciał się wyróżnić na tle innych zespołów metalowych (ze stajni Roadrunner), które zawsze ubrane są na czarno (chociaż mówił to bez przekonania).
   
         

Nie zmienia to faktu, że panowie wyglądają na tych zdjęciach jak banda lodziarzy. Nie wiadomo gdzie zaczyna się Colin, a Wilson ma minę jakby stał w bardzo długiej kolejce żeby złożyć PITa. Prawdopodobnie żeby zmyć wrażenie po tych fotkach, 13 lipca łaskawie udostępniono kolaż fragmentów płyty (to samo było przed wydaniem Grace for Drowning - na podstawie jego trailera wyciągnąłem błędne wnioski, że płyta będzie słaba), nie słuchałem wtedy tego bo się zbuntowałem przeciw rozdrabnianiu materiału w ten sposób. Nie odpuściłem za to singlowej wersji Time Flies, która została udostępniona 3 sierpnia (człowiek nie zdawał sobie wtedy sprawy jak dużo wycięto z płytowej wersji). 5 sierpnia wystartowały pre-ordery. Wiem, że to zaczyna brzmieć jak odliczanie w sylwestra, ale tak też to wyglądało. PT rzucali co chwilę jakieś info, a prawdziwa machina promocyjna miała dopiero ruszyć. Płyta wyciekła w ostatnich dniach sierpnia. Pamiętam, że dowiedziałem się o tym dzień lub dwa później, ale byłem wtedy gościnnie w obcym mieście i nie za bardzo mogłem się zaopatrzyć w Incydent. Do tego przez 24 godziny leżałem w łóżku z wysoką temperaturą, ale w końcu nie wytrzymałem, dorwałem się do okolicznego komputera i wrednie ściągnąłem Porki. Nie dałem rady doczekać do premiery.

         

         

I Drive The Hearse od razu wbiło się do mojego top5 Porcupine Tree i jest w nim do dziś. W drugim tygodniu września słuchałem już z kompaktów. Wersja limitowana (raptem drugie takie wtdanie w świecie Wilsona) liczyła sobie 2000 egzemplarzy i zawierała dvd z mixem w 5.1 (oraz wielką „książkę” z obrazkami i tekstami). 5 lat minęło, a ja nadal cenię tę płytę, słucham jej raz na kilka miesięcy i wspominam czasy kiedy album PT co dwa lata był normą. Takie są moje wspomnienia z okolic powstawania i premiery The Incident, prawdopodobnie najbardziej niedocenionej płyty Jezodrzewia. Proponuję przy tej okazji aby każdy włączył ten album. Warto.

                                                       

środa, 10 września 2014

Tour of a blank planet (2007 - 2008): cz.2: Nowości, starości i kręcenie filmu.

Aby wypromować świeżo wydane Nil Recurring Porcupine Tree zaczęli uczyć się utworów z tej małej płyty na próbach i kiedy rozpoczęli drugie odnóże Tour of a Blank Planet (3 października w Buena Vista), setlista była taka:

01. Fear of a Blank Planet
02. What Happens Now?
03. The Sound Of Muzak
04. Lazarus
05. Nil Recurring
06. Anesthetize
07. Open Car
08. My Ashes
09. Blackest Eyes
10. Cheating The Polygraph
11. Drown With Me
12. Half-Light
13. Way Out Of Here
14. Sleep Together
….
15. Dark Matter
16. Shesmovedon
17. Halo


Pierwotnie planowano grać wszystkie cztery utwory z płyty, ale (jak to Wilson wyjaśnił dzień później podczas mini koncertu w Orlando) Normal okazał się być zbyt wymagającym utworem i PT nie zdążyli się go nauczyć.
Oprócz premierowych kompozycji (z wyjątkiem Cheating The Polygraph) pojawiły się jeszcze trzy nowe dla trasy utwory – Shesmovedon i Dark Matter, oraz Lazarus. Ten pierwszy zaliczył ostatecznie dwa wykonania na tej trasie, a po usłyszeniu nagrania z pierwszej nocy nie miałem więcej pytań. Zespół ewidentnie nie radził sobie z tą piosenką, jakby kompletnie zapomnieli jak się ją grało. Dark Matter natomiast (powrót po 4 latach) przebiegł bez zakłóceń. Następnego dnia Steven i Wes wystąpili w sklepie Park Avenue Cds w Orlando gdzie zagrano bardzo specjalny set (pierwotnie miał wystąpić cały zespół). Zagrano:

01. The Sky Moves Sideways (Phase 1) pt.2 I find that I'm not there
02. Even Less
03. Stars Die
04. Waiting (Phase One)
05. Normal
06. Drown With Me
07. Lazarus
08. Trains


Mimo, że wtedy niecodzienna, setlista zwiastowała niejako to co miało się wydarzyć w najbliższej przyszłości. Sam koncert był dosyć wyjątkowy. Stars Die nie było grane od jakiegoś czasu, podobnie The Sky Moves Sideways. Waiting w wyjątkowej wersji, podczas której Wes improwizował wszystkie solówki. Normal zagrane zostało po raz pierwszy chociaż tak naprawdę duet rzucił się tylko na końcowy segment, który trwał około 2 minut.
Kolejne (już regularne) koncerty były nieco krótsze. Nil Recurring wymieniało się z Cheating The Polygraph, a Shesmovedon wypadło z setlisty na dobre wracając tylko jeden raz w Raleigh (11.10). Było to jak dotąd ostatnie wykonanie Shesmovedon. Na koncercie w Toronto (16.10) pojawiło się Mellotron Scratch. PT znowu uparcie próbowali radzić sobie bez Trains, ale ostatecznie dali za wygraną w Albany (18.10) (chociaż nie grali tego co noc). Prawdziwa petarda wypaliła w Cleveland (22.10) kiedy na bis zagrano The Sky Moves Sideways (Phase 1) (przy czym ogryzione z pierwszej części i z drugą graną tylko przez SW). Było to pierwsze „pełne” wykonanie od 1999 roku. TSMS pozostało rarytasem tej trasy, jedno z niewielu wykonań trafiło się nam w Poznaniu (28 listopada).

         

W Houston (27.10) na bis zagrano Waiting również zasugerowane podczas sklepowego koncertu w Orlando. Pozbawiony rarytasów koncert w Atlancie (29.10) został zarejestrowany. Z początku miało to być jedyne oficjalne wydawnictwo koncertowe z trasy, ale potem pojawił się pomysł nagrania dvd w Tilburgu i Atlantę odłożono. Przydała się później do pomocy w zbieraniu środków na leczenie Micka Karna. Na tym odłamie turnusu, PT było supportowane przez zespoły 3 oraz Head>>Fake. Wraz z powrotem do Europy w listopadzie, rarytasy zaczęły pojawiać się częściej. Drugie odnóże trasy zakończyło się w fińskim Tempere, supportem na wszystkich (prawie) koncertach była Anathema.

                                                         

Zespół ponownie udał się na wakacje. W tym czasie Wilson napłodził nowego materiału Bass Communion (między inny Haze Sharpnel i Molotov and Haze) oraz wystąpił pod tą nazwą na żywo razem z grupą Pig. "Koncert" odbył się 27 lutego 2008 w Meksyku. Stefan pracował też ostro nad Insurgentes, prawdopodobnie wtedy powstała lwia część materiału, który ostatecznie trafił na płytę. Będę o tym więcej pisał przy okazji tekstu na temat tego albumu. Kiedy Porcupine Tree wrócili po prawie 5 miesiącach grając w Australii, repertuar nie zmienił się zbytnio (chociaż TSMS i Waiting już nie powróciły). Po serii wakacyjnych mini występów na festiwalach, PT zaplanowali jeszcze bardzo krótkie trzecie odnóże na późną jesień 2008 roku. Ten mikro objazd był przede wszystkim podkładem pod nagrywanie dvd, które miało mieć miejsce w Tilburgu. Jak wiadomo tracklista dvd Anesthetize nie daje najlepszego obrazu trasy FOABP ponieważ 1/3 utworów pojawiła się w repertuarze dopiero na te kilka ostatnich koncertów w 2008 roku. Zanim Wilson ruszył tyłek do busa, zaczął już powoli komponować nowy materiał. Prawdopodobnie wtedy powstał pierwszy szkic do Remember Me Lover, oraz strzępy muzyki, która stanowiła bazę do The Incident.
PT zameldowali się 7 października w Lisbonie, prezentując setlistę pełną niespodzianek:



01. Wedding Nails
02. Normal
03. Prodigal
04. Blackest Eyes
05. Anesthetize
06. Open Car
07. Dark Matter
08. Drown With Me

09. Stars Die
10. Strip The Soul
11. .3
12. Half-Light
13. Way Out Of Here
14. Sleep Together
…...
15. Sleep Of No Dreaming
16. Halo
                                 

                                                           

5 nowości (6 jeśli liczyć Strip The Soul/.3) to całkiem niezły wynik, zwłaszcza, że są to nowości w wielu kategoriach. Po 7 latach powróciło Sleep Of No Dreaming i może nie jest to powrót na miarę Sever, ale rzadkość wykonań z końca 2008 (i kompletne olanie tego utworu na następnej trasie) naznaczała publiczność jako wybraną. Prodigal i Wedding Nails również zaliczyły bardzo rzadkie wystąpienia, po raz pierwszy od 2003 roku. Miały miejsce również dwie pół-premiery. Pół, ponieważ oba utwory były wcześniej w jakiejś formie wykonywane (akustycznie), ale pełnozespołowo debiutowały w Lisbonie. Mowa oczywiście o Stars Die i Normal. W przypadku tego pierwszego musiało przełamać się wiele rzeczy, w tym Wilson z krytycznym podejściem do swojego wokalu, oraz sam zespół, który musiał rozgryźć w jaki sposób najwierniej przedstawić utwór, który w oryginale opiera się głównie na partii fletu niesionej na delikatnym podkładzie. To co jest łatwe do zrobienia w studiu wymagało sporej pracy (i wyobraźni) do przedstawienia na koncercie, ale udało się. W przypadku Normal, zespół po prostu nauczył się w końcu to grać. Podczas Tilburskich koncertów, PT zaprezentowali prawie wszystko co mieli, niestety na dvd jest kilka bolesnych braków (przede wszystkim Stars Die). O tych koncertach i o wydawnictwie Anesthetize napiszę więcej w osobnym tekście. Podsumowując, publiczność w Tilburgu miała okazję zobaczyć/usłyszeć:

15.10.2008

01. Fear of a Blank Planet
02. My Ashes
03. Anesthetize
04. Sentimental
05. Way Out Of Here
06. Sleep Together
….......
07. Normal
08. Stars Die
09. What Happens Now?
10. Open Car
11. Dark Matter
12. Wedding Nails
13. Half-Light
14. Sever
15. Blackest Eyes
….
15. Sleep Of No Dreaming
15. Halo



16.10.2008

01. Normal
02. Drown With Me
03. Stars Die
04. Cheating The Polygraph
05. Anesthetize
06. Prodigal
07. Wedding Nails
08. Strip The Soul / .3
09. Half-Light
10. Sever
11. Way Out Of Here
12. Sleep Together
…...
13. Fear of a Blank Planet
14. Trains
…...
15. Sleep Of No Dreaming
16. Halo


Po odbębnieniu filmowanych koncertów Porcupine Tree zagrali jeszcze dwukrotnie (w Luksemburgu i Londynie) i na tym zakończyła się trwająca półtora roku (z przerwami) tułaczka pod tytułem „Fear of a blank planet Tour”. Zespół zagrał łącznie 35 utworów na całej trasie co w tamtym czasie było rekordem. Tych najciekawszych zmian (z końca 2007 i 2008 r.) doświadczyli wprawdzie nieliczni, ale suche statystyki są takie, a nie inne.
Między 16tym kwietnia 2007, a 19tym października 2008 zagrali 36 utworów:

1 utwór z „The Sky Moves Sideways”
4 utwory z „Signify”
2 utwory ze „Stupid Dream”
3 utwory z „Lightbulb Sun”
8 utworów z „In Absentia”
4 utwory z „Deadwing”
6 utworów z „Fear of a Blank Planet”
4 utwory z „Nil Recurring”
4 utwory niealbumowe (Stars Die, Drown With Me, Mother & Child Divided i Half-Light)

                                                          

poniedziałek, 8 września 2014

Tour of a blank planet (2007 - 2008): cz.1: Zmiany, koktaile i berek z Trains.

Fear of a Blank Planet, to dla wielu ulubiona płyta Porcupine Tree. Dla mnie nie, ale to nie ma większego znaczenia bo trasy promującej ten album nie da się nie lubić. Po różnorodnym choć momentami statycznym Deadwing Tour, FOABPTour była kolejnym krokiem w kierunku czegoś co w pełni zostało rozwinięte dopiero na Incident Tour. Regularne zmiany w repertuarze miały swoje powody. Materiał z najnowszej płyty zespół miał już obcykany dzięki trasie w 2006, podczas której każdej nocy grali cały album. Jedynym wyjątkiem było Cheating The Polygraph, które w tamtym czasie miało znaleźć się na płycie. Ostatecznie PT zdecydowali się na nowszą kompozycję Way Out Of Here i jej premiera koncertowa miała dopiero nadejść.

       

Fear of a Blank Planet
zostało wydane 16 kwietnia 2007 roku, a trasa miała wystartować już dwa dni później w szkockim Glasgow. Dzień premiery został jednak uświetniony mini-występem Stefana i Wesa w londyńskim Fopp Records. Koncert był krótki:

01. Fear of a Blank Planet
02. My Ashes
03. Sentimental
04. Trains


Na papierze nie wygląda to zbyt imponująco, ale wszystkie utwory (z wyjątkiem Trains) zostały wykonane z Wilsonem grającym na pianinie, a to już wiele zmienia. Prawdopodobnie jedyna okazja aby usłyszeć tytułowy utwór w takiej aranżacji. Tak czy inaczej, pełen skład stawił się dwa dni później w lokalu o nazwie ABC Glasgow. Setlista pierwszego koncertu trasy wyglądała tak:

01. Fear of a Blank Planet
02. Drown With Me
03. Lightbulb Sun
04. My Ashes
05. Anesthetize
06. Open Car

07. Gravity Eyelids
08. Blackest Eyes
09. Sentimental
10. Sever
11. Half-Light
12. Way Out Of Here
13. Sleep Together

14. Mother and Child Divided
15. Even Less
16. Halo


Tym razem Porcupine Tree naprawdę się wysilili. Jak wiemy, Deadwing Tour prezentował z początku zestaw „nowa płyta + kilka utworów granych na poprzedniej rasie” i dopiero
na drugiej nodze zaczęło się coś dziać. Tym razem od samego początku pojawiły się niespodzianki.
Po pierwsze premiery i to nie tylko z nowej płyty. Way Out Of Here dla nikogo raczej nie było fajerwerkiem, ale Drown With Me i Half-Light już tak. Rzadko się zdarza, że Wilson wyciąga nigdy nie grane utwory ze starszych płyt, jeżeli coś nie pojawi
się podczas promowania danego albumu to zazwyczaj się już nie pojawi. Wyjątków było kilka (Small Fish, .3, Stars Die), ale tylko potwierdzają regułę. Tym większym zaskoczeniem było wygrzebanie dwóch utworów, które nie znalazły się nawet na regularnych albumach (czego Wilson tradycyjnie żałował).

           

Drown With Me wypadło specyficznie, utwór ucierpiał nieco ze względu na oczywiste kompromisy (dwa wokale, a nie dziesięć), natomiast Half-Light zabrzmiał wyjątkowo dobrze chociaż jak kilka lat później zauważył Gavin, nie jest to wbrew pozorom prosty do zagrania utwór.
W tamtym czasie Stefan przebąkiwał o chęci wydania „Recordings 2” aby między innymi te utwory zyskały większą ekspozycję. Jak wiadomo Wilson jest do dziś prawnie przyblokowany z tym planem. Wracając do setu z Glasgow, poza dwiema premierami starszych piosenek, miały miejsce dwa powroty. Lightbulb Sun zostało odgrzebane po sześcioletniej przerwie, natomiast Sever po dziesięciu latach (a nawet na trasie 96/97 był rarytasem). Cieszą takie powroty i robią wrażenie zwłaszcza na tle Deadwing Tour. A to dopiero początek. My Ashes zmieniło się względem wersji płytowej i tego jak ten utwór był grany w 2006 roku. Tym razem Wesley przejął wokal w refrenie. Na tym etapie Fear of a Blank Planet nie był odgrywany w albumowej kolejności.
Żeby nie było za wesoło publiczność w Newcastle (19.04) nie zobaczyła ani Sever, ani Half-Light (oraz Mother and Child Divided). W zamian PT odegrali A Smart Kid i The Sound of Muzak, których nie można nazwać adekwatnymi zamiennikami. Taki stan rzeczy utrzymał się przez kilka koncertów, Sever wróciło ostatecznie w Nottingham (22.04), a Half-Light następnej nocy w Wolverhampton. Co ciekawe, Porcupine Tree dzielnie trzymali Trains z dala od setlisty co oczywiście musiało się kiedyś skończyć. 8 maja w Seattle zespół miał problemy techniczne po Anesthetize i sytuację trzeba było jakoś ratować ponieważ zapowiadało się na co najmniej kilkuminutową prace techników. A że byli w Ameryce... poleciało Trains. Wyszło pokracznie. Z początku (po intrze Wilsona) wszedł tylko Gavin co brzmiało dosyć sucho. Po jakimś czasie obudził się Wes, a ostatecznie dołączyli Colin z Ryśkiem. Sala cała się trzęsła. Póki co był to jednorazowy wyskok, ale mleko się rozlało.

         

9 maja w Portland trasową premierę miało .3 (póki co na jednorazowy występ). Pierwsza większa zmiana miała miejsce 13 maja w Anaheim (chociaż bardziej w formie niż treści). Po raz pierwszy przedstawiono Fear of a Blank Planet w albumowej kolejności oddzielając ten segment tradycyjną już dziś kilkuminutową przerwą.
Druga połowa (zawierająca .3 zamiast Half-Light) kończyła się na Trains (zatem wytrzymali niecały miesiąc). Na bis Mother and Child Divided i Halo,
Od tamtego momentu setlisty przedstawiały tego typu warianty przy czym w takiej formie jak w Anaheim FOABP było grane bardzo rzadko. 23 maja w Philadelphii trasową premierę miało Mellotron Scratch,
a 1 czerwca w Chicago pojawiło się Hatesong. W taki sposób Porcupine Tree dotarli do okresu wakacyjno/festiwalowego. Krótki set wyglądał zazwyczaj tak:

01. Open Car
02. Hatesong
03. Blackest Eyes
04. Anesthetize (1 i 2 część)
05. Mother and Child Divided
06. Halo


a na dłuższych koncertach odgrywano jedną z wariacji standardowego zestawu. Powrót do Europy nie wiązał ze sobą żadnych zmian. Na koncertach w Warszawie i Krakowie (6 i 7 lipca) publiczność usłyszała pełny przekrój dotychczasowego repertuaru (z FOABP zagranym „albumowo” w Krakowie). 14Tego lipca PT zagrali na festiwalu Ilosarirock w Finlandii i to nagranie z tego koncertu zostało wydane jako pierwsze (chyba, że liczyć „We Lost The Skyline”, który nie jest rejestracją koncertu pełnego składu). Tak zakończyła się pierwsza odnoga Fear of a Blank Planet Tour. Z zespołów, które w tym czasie supportowały Porcupine Tree można wyróżnić przede wszystkim Pure Reason Revolution, Amplifier i Absynthe Minded. Po pierwszym legu PT zrobili sobie wakacje chociaż jak to zwykle bywa nie były to typowe wakacje. Wilson zabrał się do Tel Avivu gdzie pucował utwory, które miały znaleźć się na „Nil Recurring”. Panowie się sprężyli i 17 września można było już owe wydawnictwo zakupić.  C.D.N.