poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Recordings


Zapewne dla większości z Was powody wydania „Recordings” są oczywiste jak kosz pod zlewem, ale zakładam, że pewne osoby mogą nadal żyć w nieświadomości. Nieświadomości tego, że jedna z najlepszych płyt Porcupine Tree jest wynikiem biedy. Może nie bezpośrednio, ale prawdopodobnie nie otrzymalibyśmy tej wspaniałej kompilacji gdyby portfele członków zespołu pękały od nadmiaru funtów, przynajmniej pod koniec 2000 roku, kiedy trzeba było zaplanować właściwą cześć „Lightbulb Sun Tour”, a nie było za co. Należy pamiętać o tym, że tamta trasa była nie tylko ostatnią z udziałem Chrisa Maitlanda, ale tez ostatnią, która odbyła się bez wsparcia dużej wytwórni płytowej. Od wydania „In Absentia” PT nie muszą się martwić o to, kto sfinansuje długie i kosztowne turnusy, ale za czasów „żarówy” każdy grosz się liczył, a nieraz trzeba było dorzucać z własnej kieszeni. Mniej więcej po wspólnej trasie z Dream Theater, Jeżodrzewie zdali sobie sprawę, że nie mają za co koncertować w następnym roku. Zaczęło się kombinowanie, którego kulis żaden z członków zespołu nie zdradził, ale można się domyślić w jakim popłochu odbywała się burza mózgów. Grupa miała na stanie parę nieużytych utworów i zapewne to zasiało w głowach Porcupine Tree pomysł na kompilację trudno dostępnych dzieł. "Lightbulb Sun" to ostatni album zespołu, który sypnął porządną ilością komercyjnych singli (nie biorę pod uwagę wydań promocyjnych), podobnie było w przypadku „Stupid Dream”. Z oczywistych względów wspomniane single były wydawane w limitowanej ilości egzemplarzy, zatem wiele utworów na nich zamieszczonych (i tylko na nich) nadal stanowiło sporą atrakcję dla fanów. PT postanowili zebrać te kompozycje i umieścić na jednej płycie, a żeby nie ciągnąć kasy jedynie za, de facto dostępny wcześniej materiał, udali się jesienią do studia aby sfinalizować kilka niezrealizowanych kawałków (które istniały tylko w wersjach demo). Te utwory to Access Denied i Oceans Have No Memory nagrane w październiku 2000 roku. Ten pierwszy był jednym z utworów zaproponowanych przez Wilsona na płytę „Lightbulb Sun”. Wilson:

„Access Denied" was written and demoed for Lightbulb Sun but no one liked it except me! So I took the opportunity to re-present it to the band for inclusion on Recordings and this time they let me do it.

Nie pierwszy i nie ostatni raz otrzymaliśmy dowód na to, że Porcupine Tree to prawdziwie demokratyczny zespół, kiedy przychodzi do podejmowania tego typu decyzji. Swego czasu podobny los spotkał Colourflow In Mind, ale temu udało się ostatecznie znaleźć na stronie b singla Waiting. Bliźniacza historia dotyczy legendarnego wśród fanów Cure for Optimism (też z "Recordings"), które również nie przekonało Colina, Richarda i Chrisa, choć nie na tyle, żeby nie dorzucić go do singla Shesmovedon. Druga ze wspomnianych wcześniej kompozycji Oceans Have No Memory to instrumentalna miniaturka, której demo znalazło się na singlu Piano Lessons. Wilson zdecydował się nagrać ten utwór na nowo, tym razem z całym zespołem. Oprócz tego został jeszcze jeden utwór, który nie miał okazji pojawić się wcześniej na żadnym wydawnictwie (w żadnej wersji). Chodzi oczywiście o jeden z najbardziej kultowych utworów Porcupine Tree - Buying New Soul. Historia tej piosenki przenosi nas do walijskiego Foel Studios, gdzie zespół z jakiegoś powodu znalazł się już po oddaniu „Lightbulb Sun” do tłoczenia. Sesja odbyła się 15 marca 2000 roku i jej wynikiem są dwa związane ze sobą utwory: wspomniany Buying New Soul i instrumentalny Untitled (oraz trzeci – Novak, o którym będzie później). Ryszard rzucił po latach trochę więcej światła na proces powstawania tego materiału:

At the time, I was experimenting. I like to use machines not for the purpose they are there for. So, I was using a drum machine as a sequencer for note information. And I had this pattern that was starting to develop a nice little melody from. And it became the whole intro of “Buying New Soul.” I MIDI’d it up to an electric piano sound and I started layering over that. We started building a jam around that. That became the intro and outro. I started writing some chords and Steve brought in an acoustic guitar and was strumming and it really worked nicely. Chris was really sensitive with it. Colin was playing some double bass. That track developed into a real beautiful piece of music.

Niczego nie trzeba dodawać poza tym, że Wilson zabrał całość do domu (czyli do studia No Man's Land) i tam dołożył solo na gitarze elektrycznej oraz zaśpiewał jeden ze swoich najlepszych tekstów. Oryginalne 14-minutowe podejście ze studia zespół umieścił potem jako bonus do limitowanej reedycji „LS”.
Część BuyingNewSoulowej improwizacji oddaliła się nieco od oryginalnego zamysłu i została wydzielona w postaci wspomnianego Untitled. Utwór ten pojawił się później na stronie b singla Shesmovedon natomiast z Buying New Soul Porcupine Tree byli ostrożniejsi. Kawałek był za dobry żeby upychać go z tyłu singla, jednocześnie za późno już było aby znalazł się na „Lightbulb Sun”. Przez jakiś czas rozważano dołączenie go do następnej płyty zespołu, ale Wilson już wtedy wiedział, że będzie chciał iść w nieco innym muzycznym kierunku. Inna sprawa, że zmiana w składzie spowodowałaby zapewne, że Buying New Soul wylądowałby w archiwum. Na szczęście życie wymusiło na Jeżodrzewiu wydanie „Recordings". Wilson nie tylko wykorzystał okazję aby umieścić tam utwory, których obecności na albumach nie udało mu się przeforsować, ale również aby w końcu zaprezentować Even Less w pełnej, nieposzatkowanej wersji. Jak wiadomo „Stupid Dream” to płyta długa, powstawała w momencie niezwykłej płodności zarówno Wilsona, jak i reszty i długo kisiła się na półce zanim zespołowi udało się podpisać odpowiedni kontrakt płytowy. Próbowano wtedy różnych konfiguracji z Even Less, początkowo planowano umieścić na płycie pełną wersję, później podzielono ją na dwie części, z czego pierwsza miała album otwierać, a druga zamykać. Ostatecznie dobrych utworów nazbierało się zbyt wiele i z czegoś trzeba było zrezygnować. Padło między innymi na drugą cześć Even Less, która znalazła się na singlu Stranger By The Minute. Reszta odrzutów stanowi w dużej części zawartość „Recordings”.
Inny utwór z tej kompilacji - Disappear miał chyba największego pecha ze wszystkich wspomnianych do tej pory w tym tekście, ponieważ był rozważany przy okazji obu płyt (Stupid Dream i Lightbulb Sun) i na żadnej z nich się ostatecznie nie znalazł. Jedna z dwóch wydanych wersji demo była obecna na pierwszym zestawie szkiców „Stupid Dream”, które nagrane na kasetę rozsyłane były do wytwórni. Kiedy zespół zebrał się na początku 1998 roku żeby nagrać ostateczne wersje większości utworów, Disappear zostało olane. Powrócono do niego pod koniec 1999 roku przy nagrywaniu „Lightbulb Sun” i tym razem Disappear nagrano... żeby następnie znowu odłożyć na półkę. Piosenka wylądowała w końcu na singlu 4 Chords That Made A Million, co paradoksalnie nie wróżyło jej zbyt wielkiej popularności. Wilson wyciągnął ją za uszy przy kompilowaniu „Recordings” i oto cała historia. Swego czasu dosyć przedwcześnie ogłoszono, że „Recordings” zostanie zremasterowane i wydane na nowo (było to na długo przed faktyczną reedycją w 2010 roku). Mówiło się też wtedy o bonusowym dysku, a ludzie zastanawiali się jak to jest, że im coś jeszcze zostało. Otóż zostało. Nie wszystko z sesji do "Stupid Dream" i "Lightbulb Sun", co nie znalazło się na płytach trafiło na „Recordings” i z istnienia tych utworów niektórzy fani mogą nie zdawać sobie sprawy (ponownie, wiem, że cześć z Was je zna, ale zakładam, że ten tekst czytają również 'nowi' w temacie). Pomyślałem, że wyczerpię temat tamtych sesji (na ile jest to możliwe) i wymienię tu owe porzucone utwory:

I Fail – jest to jeden z tych kawałków, które nie wyszły poza „domową” fazę powstawania dem na nową płytę. Mamy tu zatem samego Wilsona grającego na wszystkim do automatu perkusyjnego. I Fail była w pełni skomponowaną i całkiem przyzwoitą piosenką, jednak z jakiegoś powodu nie dotarła do kolejnego etapu prac (być może i ona została przyblokowana przez resztę zespołu). Jeśli chodzi o ciekawostki związane z tym utworem, to fragment tekstu I stand and I wave at the dots on the shore został w nieco zmienionej formie wykorzystany w Buying New Soul. Co może Was również zainteresować, Wilson wypowiedział się na temat I Fail w komentarzu pod swoim postem na Facebooku (26 października 2010 roku).
W tamtym czasie Wilson sam prowadził swój profil i sam się na nim wypowiadał, często odpowiadał też na pytania. Dyskusja wywiązała się kiedy szukając miejsca do załadowania swoich „Tape Experiments” Bosy odkrył uroki Soundclouda. Zachęcony pozytywnym odzewem zapytał, czy fani mają jakieś życzenia co do utworów, które mógłby wgrać. Udało mi się wtedy uzyskać odpowiedź na pytanie o Cryogenics (o czym napiszę kiedy indziej), a ktoś inny zapytał właśnie o I Fail. Wilson odpisał: a pretty good song, but I don't like the way I did it back in 1996, so I think I'll save that for another version another day. Jeśli wierzyć pamięci Wilsona to był to prawdopodobnie pierwszy utwór napisany po „Signify”. Najwyraźniej porzucono go na wczesnym etapie dobierania materiału na „Stupid Dream” i nie wzięto go pod uwagę przy kompilowaniu „Recordings”. Być może Stefan dotrzyma słowa i kiedyś nagra nową wersję.

                                                         

London – w tym wypadku sytuacja jest trochę bardziej zagmatwana, ponieważ London wypłynął oficjalnie jako darmowy prezent na starej stronie Porcupine Tree. Steven Wilson wrzucił tę miniaturkę ponownie w 2010 roku na Soundcloud i napisał: Recorded on 22nd January 1997, this was a simple acoustic guitar / voice demo recorded live with just one piano overdub. It never went any further, but the lyrics were recycled for Don't Hate Me (from Porcupine Tree's "Stupid Dream" album) later that year. This was previously available a few years ago as an mp3 download from the PT website, but here it is in full resolution.
Warto dodać, że wersja, którą Bosy podzielił się w 2010 jest o jeden refren dłuższa od tej, która była do tej pory dostępna. Z jakiegoś powodu London nie znalazło się na „Recordings”, być może ze względu na to, że zbyt duży fragment tekstu powędrował do Don't Hate Me (co jest mimo wszystko dosyć naciąganą teorią).

                                          

Novak – jeden z najbardziej enigmatycznych utworów Porcupine Tree, z tych, które zostały oficjalnie wydane. Pojawił się jako strona b singla Shesmovedon, a później w 2008 roku jako jeden z dwóch utworów umieszczonych na bonusowej płycie dodawanej do 2000 pre-orderów remasterowanej edycji „Lightbulb Sun”. Instrumentalny Novak został nagrany w Foels Studios w 2000 roku, podczas tej samej sesji, kiedy zarejestrowano oryginalną ścieżkę do Buying New Soul i Untitled. Dobrze zresztą słychać, że utwór pochodzi z tego samego kojca, nie wiadomo jednak czemu zabrakło dla niego miejsca na „Recordings”. Być może Untitled i Oceans Have No Memory wyczerpały już przestrzeń przeznaczoną na kompozycje instrumentalne. Podobnie jak w przypadku reszty nagranych tamtego dnia utworów, autorstwo przypisane jest wszystkim członkom Porcupine Tree.

                                                           

Orchidia – utwór znany jest z wersji, która została wydana w 2003 roku na singlu/ep Futile. Tamto ujęcie nagrano z udziałem Gavina Harrisona, jednak oryginalna Orchidia powstała podczas sesji do „Lightbulb Sun”. Nie wyszła ona poza formę demo z automatem perkusyjnym, co nie przeszkodziło Wilsonowi aby umieścić taką wersję na stronie b singla 4 Chords That Made A Million. Był to prawdopodobnie pierwszy utwór, który tak wyraźnie ukazywał rosnącą fascynację Stefana metalem. Na tamtym etapie zespół dał sobie z tym kawałkiem spokój, co wyszło mu zresztą na dobre, ponieważ znacznie bardziej pasuje jako dodatek do metalowego "Futile", niż gdyby wciśnięto go między delikatne kompozycje z „Recordings”.

                                                          

Jakiś czas temu poproszono mnie o skompilowanie koncertowych wykonań utworów z „Recordings”. Myślę, że warto też tutaj podzielić się spisem tego, co i jak było grane na żywo.

Buying New Soul – tutaj sprawa jest prosta, ponieważ rewelacyjne wykonanie tego utworu znajduje się na „Arriving Somewhere...”. Oczywiście, kawałek bestialsko pozbawiono drugiej zwrotki i zakończenia znanego z płyty, ale niestety zawsze tak to grali na koncertach. Różnie to było grane. Trochę inaczej w 2002/2003, inaczej w 2005, inaczej w 2006 (gdzie intro było puszczane od tyłu). Fanom na koncercie w Łodzi (2010) trafiła się chyba najkrótsza wersja - pozbawiona całkowicie intra.

                                                          

Cure for Optimism – wykonania na koncercie PT ten utwór się nie doczekał, ale znalazł się w setliście pierwszego solowego występu Wilsona (2000). Niestety trafił na dzień, w którym Wilson wyjątkowo nie domagał wokalnie (co naznaczyło też jedyne wykonanie piosenki no-man z SW na wokalu). W zasadzie to wszystko, co można napisać o tym rodzynku.

Disappear – kolejny rarytas, który został wykonany na jednym z solowych akustycznych występów Wilsona. Wydarzyło się to w Tel Avivie na słynnym koncercie życzeń. Wilson szył z kartki, a pod koniec po prostu urwał utwór, bo nie wiedział jak się kończy. Wykonanie traktuję bardziej jako ciekawostkę, ot stało się.

                                           


Ambulance Chasing – tu już mamy grubszą sprawę, ponieważ AC było wykonywane przez cały zespół regularnie pod koniec 1997 roku i podczas całej mini-trasy w 1998. Na tym etapie była to jeszcze kompozycja, która miała się znaleźć na „Stupid Dream” (które wtedy nosiło roboczą nazwę „Ambulance Chasing”). Na koncertach utwór przypominał bardziej wersję demo niż tę nagraną z udziałem Theo Travisa (chociaż przy jednej okazji Travis wystąpił podczas tego utworu na żywo). Niestety wraz z końcem trasy w 1998 pożegnaliśmy się również  z tym utworem.

Even Less – zawsze mam problem z tym, jak traktować Even Less z "Recordings". Czy EL nadal jest utworem ze Stupid Dream, czy należy traktować te nagrania jako dwa różne? Kiedy długa wersja została wykonana po raz pierwszy, "Recordings" nie było nawet w planach. Najwcześniejsze wykonania z 1997 mają inny tekst (znany z pierwszej wersji demo) oraz nieco inną muzykę. Utwór rozwinął się nieco do 1998, ale wersja wtedy grana nadal zalatywała pierwszym demem. Po premierze, na trasie Stupid Dream zagrano pełną wersję tylko (lub przynajmniej) raz na koncercie w Rzymie, który to stanowi dla mnie jedną wielką zagadkę (do tego tematu wrócę przy innej okazji). Od tamtej pory przez resztę 99 roku PT grali krótkie Even Less - tak jak na płycie. Przez 4 trasy (i 11 lat) nic się pod tym względem nie zmieniało, aż ni z tego ni z owego Porcupine Tree wyskoczyli z pełnym EL na koncercie w San Francisco (11 sierpnia 2010). Do końca trasy (mimo że nieregularnie) grano ten utwór w takiej postaci. Prawdopodobnie wznowienie „Recordings” zainspirowało Wilsona żeby spróbować wrócić do długiego Even Less. Doskonałej jakości nagranie znajduje się na „Octane Twisted”.

                                                         

I to by było to. Taka jest historia „Recordings” i utworów na nim umieszczonych.
Powtórkę z rozrywki mieliśmy w 2012 roku, kiedy Wilson wydał „Catalogue, Preserve, Amass”, limitowaną płytę koncertową, która miała zarobić na kontynuowanie solowej trasy. Do dziś Wilson wspomina o tym jak to chciałby wydać „Recordings 2”, który zawierałby między innymi Half-light i Drown with Me. Kwestie kontraktowe wiążą jednak Bosemu ręce i nie zapowiada się aby tego typu kompilacja ukazała się w najbliższym, czy nawet nie najbliższym czasie. Pozostaje cieszyć się częścią pierwszą, która nie bez przyczyny nazywana jest jedną najlepszych płyt Porcupine Tree. 


sobota, 19 kwietnia 2014

Steven Wilson - solo przed solo (2000 - 2010)


           

Steven Wilson tu i tam. W zasadzie niemal wszędzie. Tak w skrócie można określić bytność Bosego w minionym już 2013 roku. Najeździł się, naudzielał wywiadów i odebrał kilka prestiżowych (w pewnych kręgach) nagród. Nie jest to obraz, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, a na pewno nikt nie był w okolicach 2000 roku, kiedy Steven Wilson po cichu rozpoczął działalność na własną rękę. Oczywiście, wiadomo jak ironicznie się to w przypadku Bosego układało, ale przyjmijmy, że pisząc „na własną rękę” mam na myśli występy pod własnym nazwiskiem, a nie kolejną wymyślną nazwą.
Postanowienia „nowowiekowe” zakładały zapewne, że Wilson wyda w końcu coś, co odważy się podpisać jako 'Steven Wilson'. Zanim jednak poczynił pierwsze nieśmiałe kroki w tym kierunku, postanowił wystąpić solo przed publicznością. 27 lutego 2000 roku Wilson po raz pierwszy w życiu wylądował sam na scenie „jako on”. Miało to miejsce w holenderskim Delft i było częścią uświetnienia premiery składanki „Tonefloating”. Repertuar, który zaprezentował wtedy Bosy miał dokładnie taki charakter, przed którym 11 lat później Wilson bronił się jak mógł, czyli trochę tego, trochę tamtego. Nie zmienia to faktu, że dobór utworów był wyjątkowo zaskakujący.

01. Where We Would Be
02. Fadeaway
03. The Needle and the Damage Done (Neil Young)
04. Pure Narcotic
05. Small Fish
06. Shell Of A Fighter
07. A Smart Kid
08. Cure for Optimism
09. Stranger By The Minute
10. The Days Before You Came (ABBA)


7 utworów Porcupine Tree, 2 covery, 1 utwór no-man. Co ciekawe, jeden z utworów Porcupine Tree miał wtedy bardzo niepewny status i - de facto, wtedy w 2000 roku - został zaprezentowany jako coś solowego.
Mowa o Cure for Optimism, które tamtego wieczora zaliczyło swoją pierwszą i jak do tej pory ostatnią publiczną prezentację. Steven opowiedział zebranym fanom jak to reszta zespołu odrzuciła ten utwór podczas dobierania materiału na „Lightbulb Sun”. Kończąc wypowiedź, zażartował, że być może będzie to kolejna cegiełka do pierwszego solowego albumu Stevena Wilsona. Śmiechy i tak dalej, ale wtedy taka perspektywa rzeczywiście wydawała się dosyć nierealna. Cure for Optimism stał się ostatecznie utworem Porcupine Tree, kiedy wydano go na „Recordings” (2001), a Stefanowi udało się  obejść blokadę jaką poczyniła reszta zespołu względem tej kompozycji. Co do reszty materiału, dwa utwory zdecydowanie wyróżniają się na tle reszty. Po pierwsze Shell of a fighter. Jedyne wykonanie piosenki no-man z Wilsonem śpiewającym partie Tima oraz jedno z rzadkich w tamtym czasie wykonań piosenki no-man przez jakiegokolwiek członka zespołu. Z perspektywy czasu wydaje się to być wydarzeniem na miarę wykonania Grendela przez Fisha, nigdy więcej Wilson nie zaśpiewał piosenki no-man przy jakiejkolwiek okazji. Drugą perłą tego wieczoru było pierwsze wykonanie Small Fish na żywo. Od tamtej pory utwór pojawił się jeszcze podczas mini występów Wilsona oraz dwukrotnie na koncercie Porcupine Tree, ale wtedy, w 2000 roku, była to wielka niespodzianka. Poza tym, kilka mało zaskakujących utworów Porcupine Tree i kilka rzadziej granych jak Stranger By The Minute, którego historia przypomina trochę tę ze Small Fish z tym wyjątkiem, że Wilson wykonał ją wcześniej dwukrotnie na trasie „Stupid Dream Tour” (również akustycznie). Covery być może nie tak oczywiste (przynajmniej wtedy), ale w przypadku Needle and the Damage Done była to jednorazowa przygoda. Koncert warty zapamiętania, nietypowy pod wieloma względami, unikatowy i przede wszystkim to ten pierwszy, chociaż sam Wilson zapewne nie brałby go nawet pod uwagę (zwłaszcza na obecnym etapie kariery).
Tymczasem w 2000 roku SW postanowił raz jeszcze wystąpić „solo” i wpadł na Popkomm do niemieckiej Kolonii (18 sierpnia 2000). Tym razem obyło się bez większych niespodzianek:

01. Stranger By The Minute
02. Shesmovedon
03. Pure Narcotic
04. Where We Would Be
05. The Day Before You Came (ABBA)


Resztę tego, jak i kolejnego i większość jeszcze następnego roku, SW spędził w trasie z Jeżodrzewiem. W tym czasie poznał izraelską gwiazdę pop, Aviva Geffena, który okazał się wielkim fanem Porcupine Tree, a jako że był u siebie osobą wpływową to zaprosił zespół na koncert do Tel Avivu. Geffen wystąpił wtedy razem z PT dośpiewując w Russia on Ice i Feel So Low. Reszta jest oczywiście historią.
Zanim jednak wydana została pierwsza płyta Blackfield, Steven wpadł do Tel Avivu na coś, co ostatecznie okazało się być koncertem życzeń. Grupa szczęśliwych Izraelczyków znalazła się 24. stycznia 2003 w klubie Jah-Pan aby zobaczyć występ Stevena Wilsona solo. W zasadzie było to po prostu spotkanie Bosego z fanami, ponieważ po występie (a praktycznie w jego trakcie) odpowiadał on na pytania przez pół godziny. Wilson uzbrojony był tego wieczora w teksty z całej dyskografii Porcupine Tree, a fani mogli teoretycznie prosić o wszystko (w praktyce Stefan dobierał to, co mu pasowało i sam przyznał, że w przypadku np.: This Long Silence nie pomoże nawet kartka z tekstem). Występ miał serdeczny, niemal rodzinny charakter, brakowało tylko rozpalonego ogniska.
Jest to jedyny tego typu koncert Wilsona, jaki kiedykolwiek miał miejsce. Można niemal powiedzieć, że był to koncert Porcupine Tree, bo tylko piosenki zespołu były grane tego wieczora (a Wilson nieraz już grywał samotnie jako PT krótkie sesje dla rozgłośni radiowych), ale całe spotkanie kręciło się przede wszystkim wokół osoby Wilsona więc oficjalnie był to koncert Stevena Wilsona. Powstająca spontanicznie w trakcie występu setlista zawierała kilka wyjątkowych niespodzianek.

01. Even Less
02. A Smart Kid
03. Small Fish
04. Fadeaway
05. Gravity Eyelids
06. Where We Would Be
07. Shesmovedon
08. Trains
09. Nine Cats
10. Last Chance To Evacuate Planet Earth Before It Is Recycled
11. Pure Narcotic
12. Disappear
13. Blackest Eyes
14. Feel So Low (z Avivem Geffenem)
15. Buying New Soul
16. Waiting (Phase One)
17. Stars Die



                                                      



                                     

Przed Stars Die Wilson udzielił długiego wywiadu, podczas którego fani zadawali pytania. Zestaw utworów robi z biegiem lat coraz większe wrażenie, zwłaszcza jedyne wykonanie Disappear w jakiejkolwiek innej formie niż studyjna. Ironicznie, Trains było wtedy rarytasem nigdy dotąd nie granym na żywo. Była to prośba jednego z fanów, a Wilson spontanicznie zdecydował się spróbować. Jak się okazało, albumowa tonacja Trains była dla Stefana zabójcza i późniejsze wykonania tego utworu (już z PT) miały tę tonację obniżoną. Small Fish pojawiło się ponownie i co zabawne, SW próbował usilnie wmówić publiczności, że gra to na żywo po raz pierwszy w życiu (nie pierwszy i nie ostatni raz pamięć płatała mu figle). Z tych naprawdę wyjątkowych utworów pojawiły się jeszcze Fadeaway (ostatni raz kiedy Wilson sam to zaśpiewał), Buying New Soul, Where We Would Be (jak dotąd ostatnie wykonanie), Nine Cats (również ostatnie wykonanie), Stars Die i rzadkie wykonanie Feel So Low z Aviem Geffenem śpiewającym zwrotkę po hebrajsku. Co ciekawe, kilka propozycji samego Stefana było dość chybionych, np.: Blackest Eyes, podczas którego Wilson tłumaczył się z braku kilkunastu łomoczących gitar i solówki. W trakcie rozmowy fani zadali parę ciekawych i istotnych pytań, polecam posłuchać samemu, bo w przeciwieństwie do regularnych wywiadów z Wilsonem, można tu dowiedzieć się czegoś interesującego. Tak jak już napisałem wcześniej, jako że było to oficjalnie spotkanie ze Stevenem Wilsonem, uznaję, że był to koncert Stevena Wilsona i umieszczam go w tym tekście. Generalnie jednak był to swego rodzaju występ Porcupine Tree w formie, którą przybierało niejednokrotnie (np.: w zestawie SW + Chris Maitland, albo SW + John Wesley, ewentualnie sam SW), o takich inkarnacjach Jeżodrzewia będę pisał przy okazji innego wpisu.
Jak się okazało, nie trzeba było długo czekać na kolejny solowy występ Stefana. Wbrew legendzie, idea tego rodzaju koncertów nie została wymuszona faktem, że wszyscy muzycy Blackfield (z wyjątkiem Geffena) nie dostali wiz na zaplanowaną trasę po USA. Wilson supportował własny zespół już w 2004 roku. Na 10 września został zaplanowany „debiutancki” koncert Blackfield, co też nie do końca jest prawdą, ponieważ Aviv i Steven zagrali już kilka akustycznych setów przed występami Porcupine Tree w 2003 roku oraz parę mini-koncertów w 2004. Tak czy inaczej, żeby całe wydarzenie uświetnić (i upewnić się, że nie będzie frekwencyjnej wtopy) zaproszono Anathemę. Zespół braci Cavanagh zagrał akustyczny set z udziałem kwartetu smyczkowego. Między występami Anathemy i Blackfield, Steven Wilson wcisnął się na krótki set, który wstrząsnął społecznością fanów. Na scenie oprócz Bosego pojawił się Ben Coleman, czyli skrzypek, który od 1989 do 1994 roku był członkiem no-man. Był to pierwszy wspólny publiczny występ obu muzyków od czasu koncertów no-man w 1994. I chociaż nie został zagrany żaden utwór tego zespołu, to pojawienie się na scenie Bena było niczym grom z jasnego nieba. Setlista tego niezwykłego mini-koncertu wyglądała tak:

01. Even Less (z Benem Colemanem)
02. A Smart Kid (z Benem Colemanem)
03. How Is Your Life Today?
04. Moment I Lost
05. Trains (z Benem Colemanem)
06. The Day Before You Came (ABBA)


Udział Bena w odegraniu trzech znanych utworów Porcupine Tree nadał im niezwykłą świeżość i jedyny w swoim rodzaju charakter. Styl Colemana jest  unikatowy, zatem miłe wspomnienia z czasów kiedy grał on w zespole no-man powróciły. Inną niespodzianką tego wieczoru był Stefan grający na pianinie, co prawdopodobnie zrobił publicznie po raz pierwszy (i nie ukrywał swojego zdenerwowania w związku z tym). Zadebiutował nie tylko Wilson-pianista, ale też dwa utwory – How Is Your Life Today? Porcupine Tree oraz Moment I Lost. Ten drugi jest o tyle ważny, że jest to pierwszy oryginalny utwór Stevena, który został wydany pod jego nazwiskiem. Pojawił się na pierwszym „Cover Version”, który swoją premierę miał w marcu 2003 roku. SW wybrał zakradanie się tylnymi drzwiami zamiast wywalać te od frontu - widać, że nie miał jeszcze dość śmiałości aby wydać pełny album jako 'Steven Wilson'. Moment I Lost jest pierwszym i jedynym oryginalnym utworem  SW z serii CV jaki kiedykolwiek został zagrany na żywo. Oprócz tego, cover Abby Days Before You Came został wydany miesiąc później na „Cover Version II”.
Występ miał mieć jednorazowy charakter, ale życie dało powód aby SW zagrał jeszcze kilka takich mini-koncertów. Tak jak już wspominałem, Blackfield mieli zaklepaną trasę po USA na marzec 2005 roku. Niestety (co zwłaszcza w tamtym czasie było do przewidzenia) trzech izraelskich muzyków towarzyszących nie dostało wiz (Aviv Geffen jako celebryta nie miał z tym takich problemów). Trzeba było działać szybko i na szczęście duetowi udało się znaleźć tymczasowe rozwiązanie. Z pomocą przybył Jordan Ruddes z Dream Theater, który zgodził się towarzyszyć Stevenowi i Avivowi na pianinie. W takim trzyosobowym składzie Blackfield zagrało serię pół-akustycznych koncertów, które zrobiły wśród fanów furorę. Zanim jednak muzycy polecieli do Ameryki, nikt nie był do końca pewny, czy taki prowizoryczny skład spełni oczekiwania publiczności, która kupiła bilety na „pełen” występ Blackfield. Aby fani nie wyszli z koncertów niespełnieni, Wilson zdecydował się ponownie wystąpić w roli supportu własnego zespołu.
Na pierwszych koncertach set wyglądał tak:

01. Even Less
02. A Smart Kid
03. Moment I Lost
04. How Is Your Life Today?
05. The Day Before You Came (ABBA)


Wilson szybko jednak zaczął wprowadzać zmiany i począwszy od koncertu w Philadelphii (12 marca 2005) miejsce Moment I Lost i A Smart Kid zajęły Christenings (które wtedy było jeszcze zapowiadane jako nowy utwór Porcupine Tree) i Lullaby (utwór Blackfield, który rozpoczął życie jako solowa piosenka Stefana pt.: Vapour Trail Lullaby). Tak też wyglądała krótka trasa Blackfield po USA, w kwietniu Wilson wrócił na scenę już w towarzystwie Porcupine Tree.
Ostatnim istotnym solowym występem przed Grace for Drowning Tour był mini koncert podczas wydarzenia zorganizowanego by uczcić pięciolecie Burning Shed w dniu 16. czerwca 2006 roku. no-man zagrali wtedy pierwszy raz od 1993, ale lista wykonawców była długa (niestety Ben Coleman musiał odwołać swój występ w ostatniej chwili). Pojawił się również Bosy solo i zagrał:

01. Thank U (Alanis)
02. Even Less
03. The Sky Moves Sideways
04. Trains
05. Stars Die / Never Let Go (Camel)
06. Blackfield
07. Once
08. Cloudy Now


Przed rozpoczęciem Thank U Wilson wziął udział w improwizacji z projektem Fear Falls Burning, który właśnie kończył swój set. Zresztą, tak to wyglądało: koncerty przechodziły jedne w drugie, a set Stefana płynnie przepoczwarzył się w słynny reunion no-man. Kilka ciekawostek w secie jak np. nieznany jeszcze wtedy Once (ogólnie ilość utworów Blackfied zadziwiająco duża). Stars Die zawiera fragment Camelowego Never Let Go, Steven przyznał się, że stąd właśnie ściągnął riff gitarowy (poniżej link do tego wykonania).

                                                        

Od tamtej pory nie było już wielu okazji aby zobaczyć Wilsona grającego małe akustyczne solowe sety w intymnej atmosferze. Wyjątkiem jest między innymi skromny występ w meksykańskim sklepie muzycznym HARD737, gdzie Steven promował wydany właśnie solowy debiut „Insurgentes”. Bosy zagrał też kilka pojedynczych utworów na życzenie stacji radiowych (np. Harmony Korine). Podobnie jak w przypadku studyjnych działań, te małe solowe koncerty rozsiane między 2000 a 2009 rokiem były bardziej solowe niż regularne trasy, jakie Wilson odbywa wraz solo-bandem od 2011 roku. Miały w sobie dużo uroku, a ci, którzy doświadczyli takiego występu mogą uważać się za wybranych, ponieważ ich ilość można policzyć na palcach obu rąk. Koncerty z pełnym składem muzyków stanowią już inną historię, której przyjrzę się przy okazji jednego z kolejnych tekstów.

                                                        

                                                        

piątek, 18 kwietnia 2014

Arriving everywhere... (2005): cz.3: wpadki, urodziny i Mr. John Wesley

Jako że Deadwing Tour była trasą mocno urozmaiconą pod względem repertuaru, trzeba się trochę naszukać, żeby wszystkie wykonane utwory zebrać. Nie będę tu robił szczegółowej listy, co gdzie jest, nie będę psuł zabawy (zresztą doskonałym przewodnikiem są poprzednie dwie części tekstu o tym turnusie).
Mogę za to wskazać na co ciekawsze bootlegi spełniające różnego rodzaju kryteria. Powinienem zacząć tradycyjnie od nagrań z konsolety, z transmisji, itd. Tak się składa jednak, że ta trasa nie oferuje w tym wypadku nic poza oficjalnymi wydawnictwami (czyli „Arriving somewhere...” i „Rockpalast”). Oczywiście, jeśli chodzi o audio, ponieważ nagrane dla telewizji video z „Rockpalastu” jest dostępne w internecie (mimo, że niekompletne).

                                                         

Na szczęście amatorskie nagrania nie są złe. Z pewnością w pierwszej dziesiątce bootlegów, które posiadam znalazłyby się
Wolverhampton (01.04), Berlin (13.04), Frankfurt (19.04), Munich (21.04), Nowy Jork (01.10), Chicago (11.10), Berlin (18.11), Treviso (24.11), czy Lichtenvoorde (10.06.2006). To oczywiście bootlegi czarujące najlepszą jakością. Niestety jedyny polski koncert jaki mam w kolekcji (Kraków), brzmi jak nagrywany kapciem. Da się słuchać, ale odnosi się wrażenie, że występ obywał się w studni. Podobnie niestety z rejestracją trasowego debiutu w Nottingham, o tyle szkoda, że pochodzi z niego jedyne nagranie Glass Arm Shattering, które mam. To tyle jeśli chodzi o jakość. Jako że ja mam ucho cierpliwe, przejdziemy do mojej ulubionej części czyli koncertów, na których wydarzyło się coś ciekawego. Pomijam fakt, że na niektórych Wilson zapowiadał, że na tej trasie grają Radioactive Toy po raz ostatni (kłamał, jak zawsze zresztą). Wspominałem w poprzednim tekście o koncercie w Houston, podczas którego Rysiowi posypały się klawisze na .3. Na szczęście na sali był ktoś, kto nagrywał i dzięki temu mamy pamiątkę z tego niecodziennego wydarzenia. Można wierzyć lub nie, ale takie rzeczy nie zdarzają się Jeżodrzewiu zbyt często. Ryszard jako muzyk doświadczony zareagował szybko i podstawił jakieś inne brzmienie (prawdopodobnie z innego parapetu). Sytuacja przypomina trochę występ w San Francisco z 1999 roku, kiedy słynny problem z angielskimi wtyczkami spowodował, że Barbieri grał cały koncert na odchudzonym o połowę zestawie.

                 

Jeżeli kogoś interesują celebracje przy okazji urodzin członków zespołu, odsyłam do bootlegu ze
Strasbourga (30.11.2005). Poszkodowanemu z Houston odśpiewano happy birthday, oczywiście w środku Trains, gdzie jest miejsce na wszelką wesołą aktywność Porcupine Tree. W poprzednich tekstach opowiadałem też o tym, jak to Wes grał po swojemu solówkę na końcu Shesmovedon. Na początku było jednak inaczej. Wesley kopiował oryginalne solo, ale słychać było, że go nosi (tradycyjnie zdarzało mu się fałszować). Zakładam, że w pewnym momencie Wilson stwierdził „ok, Wes, graj jak chcesz”. Już w drugim tygodniu trasy John brylował w swoim stylu, a SW zawsze poprzedzał solo zapowiedzią. Bawi mnie potwornie ten fragment na koncercie w Tilburgu (11.04), Stefan w porywie wydziera się „Mr. John Wesley... fuck 'em!!!”. Oczami wyobraźni widzę, jak Wes cały się trzęsie ze śmiechu i jednocześnie próbuje grać swoje. W Kolonii (12.04) było „Mr. John Wesley from Tampa, Florida, there he goes!!”, z czym Wilson ledwo się zmieścił (a solo zaserwowane przez Wesa było kosmiczne), we Frankfurcie (19.04) mamy zaś „Go! Go! Mr. John Wesleeyyyy...”. Za dawnych czasów byłby to niezawodny sposób żeby odróżnić jeden koncert od drugiego (bywało jeszcze „Mr. John Wesley – take him away!”). Wspomniany w pierwszej części amerykański radiowiec musiał być zadowolony (o ile w ogóle pofatygował się na koncert). I to by było na tyle jeśli chodzi o bootlegi z Deadwing Tour.  Mała ciekawostka – jakaś miła osoba dołączyła na końcu bootlegu z Tilburga (11.04) nagranie Comfortably Numb w wykonaniu Anathemy (która supportowała wtedy PT). Mała rzecz, a cieszy.
Trasa ciekawa, a repertuar obszerny, chociaż pod tym względem Porcupine Tree dopiero się rozkręcali (co pokazali na FoaBP Tour, a zwłaszcza na The Incident Tour). Póki co, nie zdecydowałem jeszcze jaką trasą zajmę się w maju, ale tak jak pisałem na FB, zapraszam do komentowania i zgłaszania swoich propozycji.

środa, 9 kwietnia 2014

Arriving everywhere... (2005): cz.2: Deadwing kończy trasę.


Zanim przejdziemy do opisu drugiej odnogi Deadwing Tour, chciałbym przedstawić kilka technicznych faktów dotyczących tej trasy. Głównie tego, na czym zespół grał, ponieważ 2005 rok przyniósł pewne znaczące zmiany. Zwłaszcza jeśli chodzi o Colina. Już podczas nagrywania albumu stylistyka narzuciła konieczność dopasowania się. Wilsonowi zależało żeby brzmienie było prawdziwie metalowe, a to oznaczało, że legendarny bezprogowy Wal Mark I Custom Colina musi iść w odstawkę. Łysy się zbuntował, bo de facto przez całe życie budował mozolnie swój styl grania na tamtej gitarze, a Stefan chciał za wszelką cenę mieć na płycie bas z tak zwanym „mocnym atakiem”, do tego grany przy użyciu kostki, czego Edwin też do tej pory nie robił. Ostatecznie w czterech (prawie) utworach na „Deadwing” na basie gra Wilson. Zbliżała się jednak trasa koncertowa i nowy materiał trzeba było jakoś zaprezentować bez roszad na scenie. Tak więc kiedy my topiliśmy Marzannę, Colin ćwiczył twardo kostkowanie na swoich nowych nabytkach od Music Mana – Stingrayu i Bongo (ten drugi pojechał w trasę). Piszę o tym, ponieważ wpłynęło to nie tylko na brzmienie Porcupine Tree, ale zapewne również na setlistę. Colin bezprogowego basu nie miał ze sobą w ogóle na trasie Deadwing. Na kolejnej trasie miał już ze sobą oba rodzaje gitary basowej, głównie ze względu na wielką miłość do produktów firmy Spector (ale o tym przy innej okazji).

          

Jeśli chodzi o Wilsona, to kontynuował on romans ze swoim Paul Reed Smithem Custom 22. Ryszard powoli ulegał i poszerzał sceniczne królestwo o instrumenty cyfrowe natomiast Gavin zawsze coś grzebie przy swoim zestawie więc daruję sobie wyliczanie talerzy, które wymienił (poważniejsze zmiany u tego pana dopiero nadejdą). Tyle, jeśli chodzi o ciekawostki techniczne. Możemy wrócić do trasy. Jest wczesna jesień - zespół ma przerwę, ale zaczyna powoli przygotowywać się do drugiej nogi. Wilson wyciągnął pewne wnioski z wiosennego objazdu, głównie dlatego że nieraz musiał na scenie tłumaczyć, że nie grają Open Car, bo jeszcze się go nie nauczyli (w tym w Krakowie). Zespół spiął się przez ten miesiąc z hakiem i opanował trzy utwory z nowej płyty (w pewnym sensie) oraz odgrzebał kilka staroci i to te, które nie były grane dłużej niż jedną trasę do tyłu.
23 września w Tampie Porcupine Tree rozpoczęli oficjalnie drugą nogę i pokazali, że nie będą brali kasy drugi raz za to samo:

01. Open Car
02. Blackest Eyes
03. Lazarus
04. Deadwing
05. Don't Hate Me
06. Mother & Child Divided
07. Buying New Soul
08. So Called Friend
09. Arriving Somewhere But Not Here
10. Heartattack In a Layby
11. The Start Of Something Beautiful
12. Halo
….......
13. The Sound of Muzak
14. Radioactive Toy


Zgodnie z życzeniem fanów pojawiło się Open Car oraz (dosyć niespodziewanie) dwa b-side'y/bonusy (zależy gdzie i co) z deadwingowych sesji czyli So Called Friend i Mother and Child Divided. Ponadto powróciły dwa utwory z poprzedniej trasy: Buying New Soul i Heartattack In a Layby, oraz Don't Hate Me (porzucony od czasu Stupid Dream Tour) i „Radioactive Toy” (od czasu Lightbulb Sun Tour). Tym samym dokładnie połowa setu została wymieniona. Z trasą na stałe pożegnało się Shallow i Glass Arm Shattering, a niektóre utwory takie jak Even Less, czy Shesmovedon pojawiały się bardzo okazjonalnie. Bez Trains zespół wytrzymał raptem 5 koncertów. Inne, nie grane dotąd utwory zaczęły wyskakiwać z czasem, np. Gravity Eyelids (Waszyngton, 26 września), które raz na jakiś czas wymieniało Buying New Soul. Porcupine Tree szarpali się z różnymi konfiguracjami, ponieważ zaplanowane na 11 i 12 października koncerty w Chicago miały zostać zarejestrowane z myślą o pierwszym koncertowym DVD Jeżodrzewia. Fani, którzy zdecydowali się iść na oba koncerty rozbili bank, bo dostali łącznie przekrój lwiej części repertuaru całej trasy. Ostatecznie zagrano:

11.10

01. Open Car
02. Blackest Eyes
03. Lazarus
04. Hatesong
05. Don't Hate Me
06. Mother and Child Divided
07. Buying New Soul
08. So Called Friend
09. Arriving Somewhere But Not Here
10. Heartattack In A Layby
11. The Start of Something Beautiful
12. Halo
…...
13. The Sound of Muzak
14. Radioactive Toy
15. Trains


12.10

01. Deadwing
02. Lazarus
03. Even Less
04. Halo
05. Gravity Eyelids
06. Open Car
07. Don't Hate Me
08. So Called Friend
09. Mellotron Scratch
10. Mother and Child Divided
11. Hatesong
12. Strip The Soul
…...
13. Shesmovedon
14. Radioactive Toy

                                                         

Z tych dwóch zarejestrowanych występów zmontowano nieistniejący koncert widmo, którego tracklista nie pokrywa się z żadną odnogą tras. Niektóre utwory umieszczono na dziwnych pozycjach, np. grane na początku koncertu Even Less wylądowało prawie na samym końcu. Niby zaskakujące pęknięcie struny na Trains wielokrotnie powtarzało się na późniejszych koncertach (niekoniecznie tej trasy). O dziwo, podczas konstruowania ostatecznej tracklisty DVD „Arriving Somewhere...” zrezygnowano z dobrze ogranych kawałków jak Deadwing, Mellotron Scratch czy Shesmovedon. Na szczęście wiele z tych utworów dostaliśmy na otarcie łez w zestawie pod tytułem „Rockpalast” (np. Radioactive Toy).

         

Do końca trasy pojawiła się jeszcze jedna premiera i to dosyć znacząca. Na koncercie w San Diego (24 października) zadebiutował .3 z płyty In Absentia, który z jakiegoś powodu został pominięty w trakcie trasy dedykowanej temu albumowi. Nie jest to pierwszy i nie ostatni raz kiedy Porcupine Tree wygrzebią nie grane dotąd utwory z przeszłości (jak Drown With Me i Half-Light na następnej trasie). Podczas występu w Houston razem z początkiem .3 Ryszardowi posypały się klawisze i musiał na szybko znaleźć na nich inne brzmienie żeby jakoś utwór wypełnić. Powstała dzięki temu bardzo ciekawa wersja, a (co może być zaskakujące) takie awarie nie zdarzały się PT zbyt często.
Koncert w Łodzi (16 listopada) odbył się w Hali Anilana. Co wydaje się być śmieszne, nie byłem na nim chociaż grali niemal pod moim domem (nie będę się rozwodził czemu tak się stało), ale samą Anilanę znam i mogę powiedzieć, że jest to dosyć obskurne miejsce. W tamtym czasie zespoły a'la Porcupine Tree (czyli nie za duże, nie za małe) nie miały gdzie w Łodzi grać, dlatego korzystano z obiektów prowizorycznych, takich jak wspomniana Hala Anilana. Miejsce nawet jako placówka sportowa nie zdawało wtedy egzaminu, wiecznie wysiadało ogrzewanie, co chyba również było odczuwalne na koncercie PT (ale to już musieliby potwierdzić uczestnicy). Tak czy inaczej, zespół rozgrzał fanów setem. Może nie było wielkich niespodzianek, ale Buying New Soul i Radioactive Toy na pewno ucieszyły zgromadzoną widownię. Na wspomnianym już wcześniej koncercie pod hasłem „Rockpalast” (Kolonia, 19 listopada) zespół zaprezentował esencję repertuaru drugiej nogi Deadwing Tour. Na rejestrowanym na potrzeby telewizji koncercie pojawiły się nie tylko .3 i Radioactive Toy (który w wersji z tego koncertu został dodany jako bonus na DVD „Arriving Somewhere...”), ale też największy rarytas tej trasy czyli Futile (również dołączony do DVD w postaci bonusa). Z oczywistych względów „Rockpalast”
 (do dziś przekręcam to na 'Rockplast') jest najczęściej 'bootlegowanym' występem Deadwing Tour co też zmusiło Porcupine Tree do wydania audio z tego koncertu w formie cyfrowej.

                                                         

           

Tymczasem do końca listopada zespół bawił się jeszcze setlistą, np. w Trezzo (25 listopada) fani mieli rzadką przyjemność zobaczyć Strip The Soul i .3 na jednym koncercie (w pełnych wersjach, a nie w wersji łączonej, znanej z następnych tras).
30 listopada w Strasbourgu świętowano urodziny Ryśka, podczas Trains cała sala odśpiewała happy birthday. Na ostatnim koncercie trasy zespół nie zaskoczył zbytnio, ale wcisnął na bis między Radioactive Toy, a Trains, The Sound Of Muzak. I to by było na tyle. W trakcie trasy odbywały się też mikro koncerty, które miały miejsce np. w sklepach muzycznych lub rozgłośniach radiowych. Tego typu występy odbywały się już na poprzednich turnusach, a tradycja kontynuowana jest do dziś. Na trasie Deadwing wyglądało to tak, że SW i Wes siadali z akustykami i grali parę utworów, najczęściej Lazarus i The Sound of Muzak. Takim mini koncertom poświęcę cały duży tekst, więc nie będę się tutaj zbytnio rozpisywał na ten temat. Daję tylko znać, że coś takiego miało miejsce.

Między 31 marca, a 11 grudnia 2005 Porcupine Tree zagrali 29 utworów z czego ponad 1/3 stanowił premierowy wtedy materiał.

1 utwór z „On The Sunday Of Life”
2 utwory z „Up The Downstair”
4 utwory ze „Stupid Dream”
2 utwory z „Lightbulb Sun”
1 utwór z „Recordings”
7 utworów z „In Absentia”
9 utworów z „Deadwing”
3 utwory niealbumowe (Futile, So-Caled Friend i Mother and Child Divided)

Trochę kłopotu sprawiają mi cztery festiwalowe występy z czerwca i lipca 2006 roku, które trudno podciągnąć po konkretną trasę. Oficjalna strona Jeżodrzewia wyraźnie zaznacza, że „Arriving Somewhere... Tour” (trasa promująca DVD) trwała od września do października 2006 (co sytuację jeszcze bardziej zagęszcza, bo zespół zagrał w listopadzie 3 koncerty w Japonii). Pod względem setlisty również widać podział między tymi koncertami, zatem trochę „bokiem” dokleję wczesnoletnie występy do Deadwing Tour. Zespół zagrał na festiwalach w Szwecji i Holandii (8-mego i 10-tego czerwca) oraz dwukrotnie w Japonii (22-ego lipca w Osace i 23-ego lipca w Fuji).
W Szwecji zagrano:

01. Open Car
02. Blackest Eyes
03. Hatesong
04. Don't Hate Me
05. Mother and Child Divided
06. Arriving Somewhere But Not Here
07. .3
08. So Called Friend
09. Even Less
10. The Start Of Something Beautiful
11. Halo
…...
12. Trains


Kolejne festiwalowe sety były znacznie krótsze. So-Called Friend po jednorazowym odegraniu zniknęło. W Holandii po raz ostatni do tej pory zagrano Don't Hate Me, zaś Hatesong pojawiło się na wszystkich koncertach tego roku z wyjątkiem tych wrześniowo-październikowych. Kiedy będę omawiał „Arriving Somewhere... Tour” wezmę również pod uwagę japońskie koncerty z listopada. Tymczasem w następnym wpisie zapoznam Was z bootlegami trasy Deadwing, a jest z czego wybierać.