sobota, 19 kwietnia 2014

Steven Wilson - solo przed solo (2000 - 2010)


           

Steven Wilson tu i tam. W zasadzie niemal wszędzie. Tak w skrócie można określić bytność Bosego w minionym już 2013 roku. Najeździł się, naudzielał wywiadów i odebrał kilka prestiżowych (w pewnych kręgach) nagród. Nie jest to obraz, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, a na pewno nikt nie był w okolicach 2000 roku, kiedy Steven Wilson po cichu rozpoczął działalność na własną rękę. Oczywiście, wiadomo jak ironicznie się to w przypadku Bosego układało, ale przyjmijmy, że pisząc „na własną rękę” mam na myśli występy pod własnym nazwiskiem, a nie kolejną wymyślną nazwą.
Postanowienia „nowowiekowe” zakładały zapewne, że Wilson wyda w końcu coś, co odważy się podpisać jako 'Steven Wilson'. Zanim jednak poczynił pierwsze nieśmiałe kroki w tym kierunku, postanowił wystąpić solo przed publicznością. 27 lutego 2000 roku Wilson po raz pierwszy w życiu wylądował sam na scenie „jako on”. Miało to miejsce w holenderskim Delft i było częścią uświetnienia premiery składanki „Tonefloating”. Repertuar, który zaprezentował wtedy Bosy miał dokładnie taki charakter, przed którym 11 lat później Wilson bronił się jak mógł, czyli trochę tego, trochę tamtego. Nie zmienia to faktu, że dobór utworów był wyjątkowo zaskakujący.

01. Where We Would Be
02. Fadeaway
03. The Needle and the Damage Done (Neil Young)
04. Pure Narcotic
05. Small Fish
06. Shell Of A Fighter
07. A Smart Kid
08. Cure for Optimism
09. Stranger By The Minute
10. The Days Before You Came (ABBA)


7 utworów Porcupine Tree, 2 covery, 1 utwór no-man. Co ciekawe, jeden z utworów Porcupine Tree miał wtedy bardzo niepewny status i - de facto, wtedy w 2000 roku - został zaprezentowany jako coś solowego.
Mowa o Cure for Optimism, które tamtego wieczora zaliczyło swoją pierwszą i jak do tej pory ostatnią publiczną prezentację. Steven opowiedział zebranym fanom jak to reszta zespołu odrzuciła ten utwór podczas dobierania materiału na „Lightbulb Sun”. Kończąc wypowiedź, zażartował, że być może będzie to kolejna cegiełka do pierwszego solowego albumu Stevena Wilsona. Śmiechy i tak dalej, ale wtedy taka perspektywa rzeczywiście wydawała się dosyć nierealna. Cure for Optimism stał się ostatecznie utworem Porcupine Tree, kiedy wydano go na „Recordings” (2001), a Stefanowi udało się  obejść blokadę jaką poczyniła reszta zespołu względem tej kompozycji. Co do reszty materiału, dwa utwory zdecydowanie wyróżniają się na tle reszty. Po pierwsze Shell of a fighter. Jedyne wykonanie piosenki no-man z Wilsonem śpiewającym partie Tima oraz jedno z rzadkich w tamtym czasie wykonań piosenki no-man przez jakiegokolwiek członka zespołu. Z perspektywy czasu wydaje się to być wydarzeniem na miarę wykonania Grendela przez Fisha, nigdy więcej Wilson nie zaśpiewał piosenki no-man przy jakiejkolwiek okazji. Drugą perłą tego wieczoru było pierwsze wykonanie Small Fish na żywo. Od tamtej pory utwór pojawił się jeszcze podczas mini występów Wilsona oraz dwukrotnie na koncercie Porcupine Tree, ale wtedy, w 2000 roku, była to wielka niespodzianka. Poza tym, kilka mało zaskakujących utworów Porcupine Tree i kilka rzadziej granych jak Stranger By The Minute, którego historia przypomina trochę tę ze Small Fish z tym wyjątkiem, że Wilson wykonał ją wcześniej dwukrotnie na trasie „Stupid Dream Tour” (również akustycznie). Covery być może nie tak oczywiste (przynajmniej wtedy), ale w przypadku Needle and the Damage Done była to jednorazowa przygoda. Koncert warty zapamiętania, nietypowy pod wieloma względami, unikatowy i przede wszystkim to ten pierwszy, chociaż sam Wilson zapewne nie brałby go nawet pod uwagę (zwłaszcza na obecnym etapie kariery).
Tymczasem w 2000 roku SW postanowił raz jeszcze wystąpić „solo” i wpadł na Popkomm do niemieckiej Kolonii (18 sierpnia 2000). Tym razem obyło się bez większych niespodzianek:

01. Stranger By The Minute
02. Shesmovedon
03. Pure Narcotic
04. Where We Would Be
05. The Day Before You Came (ABBA)


Resztę tego, jak i kolejnego i większość jeszcze następnego roku, SW spędził w trasie z Jeżodrzewiem. W tym czasie poznał izraelską gwiazdę pop, Aviva Geffena, który okazał się wielkim fanem Porcupine Tree, a jako że był u siebie osobą wpływową to zaprosił zespół na koncert do Tel Avivu. Geffen wystąpił wtedy razem z PT dośpiewując w Russia on Ice i Feel So Low. Reszta jest oczywiście historią.
Zanim jednak wydana została pierwsza płyta Blackfield, Steven wpadł do Tel Avivu na coś, co ostatecznie okazało się być koncertem życzeń. Grupa szczęśliwych Izraelczyków znalazła się 24. stycznia 2003 w klubie Jah-Pan aby zobaczyć występ Stevena Wilsona solo. W zasadzie było to po prostu spotkanie Bosego z fanami, ponieważ po występie (a praktycznie w jego trakcie) odpowiadał on na pytania przez pół godziny. Wilson uzbrojony był tego wieczora w teksty z całej dyskografii Porcupine Tree, a fani mogli teoretycznie prosić o wszystko (w praktyce Stefan dobierał to, co mu pasowało i sam przyznał, że w przypadku np.: This Long Silence nie pomoże nawet kartka z tekstem). Występ miał serdeczny, niemal rodzinny charakter, brakowało tylko rozpalonego ogniska.
Jest to jedyny tego typu koncert Wilsona, jaki kiedykolwiek miał miejsce. Można niemal powiedzieć, że był to koncert Porcupine Tree, bo tylko piosenki zespołu były grane tego wieczora (a Wilson nieraz już grywał samotnie jako PT krótkie sesje dla rozgłośni radiowych), ale całe spotkanie kręciło się przede wszystkim wokół osoby Wilsona więc oficjalnie był to koncert Stevena Wilsona. Powstająca spontanicznie w trakcie występu setlista zawierała kilka wyjątkowych niespodzianek.

01. Even Less
02. A Smart Kid
03. Small Fish
04. Fadeaway
05. Gravity Eyelids
06. Where We Would Be
07. Shesmovedon
08. Trains
09. Nine Cats
10. Last Chance To Evacuate Planet Earth Before It Is Recycled
11. Pure Narcotic
12. Disappear
13. Blackest Eyes
14. Feel So Low (z Avivem Geffenem)
15. Buying New Soul
16. Waiting (Phase One)
17. Stars Die



                                                      



                                     

Przed Stars Die Wilson udzielił długiego wywiadu, podczas którego fani zadawali pytania. Zestaw utworów robi z biegiem lat coraz większe wrażenie, zwłaszcza jedyne wykonanie Disappear w jakiejkolwiek innej formie niż studyjna. Ironicznie, Trains było wtedy rarytasem nigdy dotąd nie granym na żywo. Była to prośba jednego z fanów, a Wilson spontanicznie zdecydował się spróbować. Jak się okazało, albumowa tonacja Trains była dla Stefana zabójcza i późniejsze wykonania tego utworu (już z PT) miały tę tonację obniżoną. Small Fish pojawiło się ponownie i co zabawne, SW próbował usilnie wmówić publiczności, że gra to na żywo po raz pierwszy w życiu (nie pierwszy i nie ostatni raz pamięć płatała mu figle). Z tych naprawdę wyjątkowych utworów pojawiły się jeszcze Fadeaway (ostatni raz kiedy Wilson sam to zaśpiewał), Buying New Soul, Where We Would Be (jak dotąd ostatnie wykonanie), Nine Cats (również ostatnie wykonanie), Stars Die i rzadkie wykonanie Feel So Low z Aviem Geffenem śpiewającym zwrotkę po hebrajsku. Co ciekawe, kilka propozycji samego Stefana było dość chybionych, np.: Blackest Eyes, podczas którego Wilson tłumaczył się z braku kilkunastu łomoczących gitar i solówki. W trakcie rozmowy fani zadali parę ciekawych i istotnych pytań, polecam posłuchać samemu, bo w przeciwieństwie do regularnych wywiadów z Wilsonem, można tu dowiedzieć się czegoś interesującego. Tak jak już napisałem wcześniej, jako że było to oficjalnie spotkanie ze Stevenem Wilsonem, uznaję, że był to koncert Stevena Wilsona i umieszczam go w tym tekście. Generalnie jednak był to swego rodzaju występ Porcupine Tree w formie, którą przybierało niejednokrotnie (np.: w zestawie SW + Chris Maitland, albo SW + John Wesley, ewentualnie sam SW), o takich inkarnacjach Jeżodrzewia będę pisał przy okazji innego wpisu.
Jak się okazało, nie trzeba było długo czekać na kolejny solowy występ Stefana. Wbrew legendzie, idea tego rodzaju koncertów nie została wymuszona faktem, że wszyscy muzycy Blackfield (z wyjątkiem Geffena) nie dostali wiz na zaplanowaną trasę po USA. Wilson supportował własny zespół już w 2004 roku. Na 10 września został zaplanowany „debiutancki” koncert Blackfield, co też nie do końca jest prawdą, ponieważ Aviv i Steven zagrali już kilka akustycznych setów przed występami Porcupine Tree w 2003 roku oraz parę mini-koncertów w 2004. Tak czy inaczej, żeby całe wydarzenie uświetnić (i upewnić się, że nie będzie frekwencyjnej wtopy) zaproszono Anathemę. Zespół braci Cavanagh zagrał akustyczny set z udziałem kwartetu smyczkowego. Między występami Anathemy i Blackfield, Steven Wilson wcisnął się na krótki set, który wstrząsnął społecznością fanów. Na scenie oprócz Bosego pojawił się Ben Coleman, czyli skrzypek, który od 1989 do 1994 roku był członkiem no-man. Był to pierwszy wspólny publiczny występ obu muzyków od czasu koncertów no-man w 1994. I chociaż nie został zagrany żaden utwór tego zespołu, to pojawienie się na scenie Bena było niczym grom z jasnego nieba. Setlista tego niezwykłego mini-koncertu wyglądała tak:

01. Even Less (z Benem Colemanem)
02. A Smart Kid (z Benem Colemanem)
03. How Is Your Life Today?
04. Moment I Lost
05. Trains (z Benem Colemanem)
06. The Day Before You Came (ABBA)


Udział Bena w odegraniu trzech znanych utworów Porcupine Tree nadał im niezwykłą świeżość i jedyny w swoim rodzaju charakter. Styl Colemana jest  unikatowy, zatem miłe wspomnienia z czasów kiedy grał on w zespole no-man powróciły. Inną niespodzianką tego wieczoru był Stefan grający na pianinie, co prawdopodobnie zrobił publicznie po raz pierwszy (i nie ukrywał swojego zdenerwowania w związku z tym). Zadebiutował nie tylko Wilson-pianista, ale też dwa utwory – How Is Your Life Today? Porcupine Tree oraz Moment I Lost. Ten drugi jest o tyle ważny, że jest to pierwszy oryginalny utwór Stevena, który został wydany pod jego nazwiskiem. Pojawił się na pierwszym „Cover Version”, który swoją premierę miał w marcu 2003 roku. SW wybrał zakradanie się tylnymi drzwiami zamiast wywalać te od frontu - widać, że nie miał jeszcze dość śmiałości aby wydać pełny album jako 'Steven Wilson'. Moment I Lost jest pierwszym i jedynym oryginalnym utworem  SW z serii CV jaki kiedykolwiek został zagrany na żywo. Oprócz tego, cover Abby Days Before You Came został wydany miesiąc później na „Cover Version II”.
Występ miał mieć jednorazowy charakter, ale życie dało powód aby SW zagrał jeszcze kilka takich mini-koncertów. Tak jak już wspominałem, Blackfield mieli zaklepaną trasę po USA na marzec 2005 roku. Niestety (co zwłaszcza w tamtym czasie było do przewidzenia) trzech izraelskich muzyków towarzyszących nie dostało wiz (Aviv Geffen jako celebryta nie miał z tym takich problemów). Trzeba było działać szybko i na szczęście duetowi udało się znaleźć tymczasowe rozwiązanie. Z pomocą przybył Jordan Ruddes z Dream Theater, który zgodził się towarzyszyć Stevenowi i Avivowi na pianinie. W takim trzyosobowym składzie Blackfield zagrało serię pół-akustycznych koncertów, które zrobiły wśród fanów furorę. Zanim jednak muzycy polecieli do Ameryki, nikt nie był do końca pewny, czy taki prowizoryczny skład spełni oczekiwania publiczności, która kupiła bilety na „pełen” występ Blackfield. Aby fani nie wyszli z koncertów niespełnieni, Wilson zdecydował się ponownie wystąpić w roli supportu własnego zespołu.
Na pierwszych koncertach set wyglądał tak:

01. Even Less
02. A Smart Kid
03. Moment I Lost
04. How Is Your Life Today?
05. The Day Before You Came (ABBA)


Wilson szybko jednak zaczął wprowadzać zmiany i począwszy od koncertu w Philadelphii (12 marca 2005) miejsce Moment I Lost i A Smart Kid zajęły Christenings (które wtedy było jeszcze zapowiadane jako nowy utwór Porcupine Tree) i Lullaby (utwór Blackfield, który rozpoczął życie jako solowa piosenka Stefana pt.: Vapour Trail Lullaby). Tak też wyglądała krótka trasa Blackfield po USA, w kwietniu Wilson wrócił na scenę już w towarzystwie Porcupine Tree.
Ostatnim istotnym solowym występem przed Grace for Drowning Tour był mini koncert podczas wydarzenia zorganizowanego by uczcić pięciolecie Burning Shed w dniu 16. czerwca 2006 roku. no-man zagrali wtedy pierwszy raz od 1993, ale lista wykonawców była długa (niestety Ben Coleman musiał odwołać swój występ w ostatniej chwili). Pojawił się również Bosy solo i zagrał:

01. Thank U (Alanis)
02. Even Less
03. The Sky Moves Sideways
04. Trains
05. Stars Die / Never Let Go (Camel)
06. Blackfield
07. Once
08. Cloudy Now


Przed rozpoczęciem Thank U Wilson wziął udział w improwizacji z projektem Fear Falls Burning, który właśnie kończył swój set. Zresztą, tak to wyglądało: koncerty przechodziły jedne w drugie, a set Stefana płynnie przepoczwarzył się w słynny reunion no-man. Kilka ciekawostek w secie jak np. nieznany jeszcze wtedy Once (ogólnie ilość utworów Blackfied zadziwiająco duża). Stars Die zawiera fragment Camelowego Never Let Go, Steven przyznał się, że stąd właśnie ściągnął riff gitarowy (poniżej link do tego wykonania).

                                                        

Od tamtej pory nie było już wielu okazji aby zobaczyć Wilsona grającego małe akustyczne solowe sety w intymnej atmosferze. Wyjątkiem jest między innymi skromny występ w meksykańskim sklepie muzycznym HARD737, gdzie Steven promował wydany właśnie solowy debiut „Insurgentes”. Bosy zagrał też kilka pojedynczych utworów na życzenie stacji radiowych (np. Harmony Korine). Podobnie jak w przypadku studyjnych działań, te małe solowe koncerty rozsiane między 2000 a 2009 rokiem były bardziej solowe niż regularne trasy, jakie Wilson odbywa wraz solo-bandem od 2011 roku. Miały w sobie dużo uroku, a ci, którzy doświadczyli takiego występu mogą uważać się za wybranych, ponieważ ich ilość można policzyć na palcach obu rąk. Koncerty z pełnym składem muzyków stanowią już inną historię, której przyjrzę się przy okazji jednego z kolejnych tekstów.

                                                        

                                                        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz