poniedziałek, 18 maja 2015

Tour of No Dreaming: Signify Tour 1996 - 1998, cz.3: Coma Divine



Niespodzianki, Porcupine Tree postanowili zostawić sobie na trasę po Włoszech, która rozpoczynała się 25-tego marca 1997 roku i obejmowała pięć koncertów (do tego jeden w programie Help TV). Włoscy fani pracujący w Radiu Rock już w 1995 roku postarali się żeby nikt w Rzymie nie przegapił informacji o wizycie Porków. Tym razem postarali się jeszcze bardziej. Dzięki ostrej promocji na antenie radia udało się sprzedać trzy koncerty w rzymskiej Frontierze. Dla Porcupine Tree był to olbrzymi sukces, więc zespół postanowił uczcić to rejestrując te występy z myślą o wydaniu pierwszego albumu koncertowego (Spiral Circus było raczej czymś co dzisiaj nazywa się 'oficjalnym bootlegiem').
Na dzień przed pierwszym koncertem odbyła się w Mediolanie uroczysta konferencja prasowa z udziałem zespołu (popularność PT we Włoszech mocno kontrastowała wtedy z resztą świata). Istnieje niewiele ponad 20-to minutowy „bootleg” z owej konferencji. Warto posłuchać bo można dowiedzieć się ciekawych rzeczy (nie tylko o PT). Zespół opowiada o słuchaniu Spice Girls, życiu na trasie, Ryszard jest obowiązkowo bombardowany pytaniami o Japan, ale generalnie Porcupine Tree robią sobie cały czas jaja i to ze wszystkiego. W pewnym momencie ktoś na sali upuszcza i rozbija coś szklanego, a to powoduje, że robi się coraz weselej i coraz dziwniej. Na końcu albumu Metanoia umieszczono podobną pamiątkę z tamtego pobytu. Tak czy inaczej, zespół dotarł następnego dnia do Rzymu gdzie miał zagrać pierwszą w swojej karierze „rezydencyjną” serię koncertów. Z tej okazji planowane były niespodzianki. Po pierwsze, każdy koncert miał się trochę różnic od innych setlistą (oczywiście bez przesady, ale repertuar był dosyć obszerny). Po drugie, odegrane miały być między innymi utwory, które były wcześniej wykonywane bardzo rzadko lub w ogóle. Po trzecie, o czym już pisałem, cała trójka miała zostać zarejestrowana aby potem skompilować ze wszystkiego koncert idealny. Coma Divine – wynik nagrania rzymskich występów – jest już dziś klasycznym live albumem i faworytem wielu fanów. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, że były z nim same kłopoty, począwszy od samych koncertów, a na wielokrotnym wydaniu kończąc. Pierwsza noc we Frontierze prezentowała się tak:

01. Bornlivedie
02. Signify
03. Waiting (Phase One)
04. Waiting (Phase Two)
05. The Sky Moves Sideways (Phase One)
06. Sleep of No Dreaming
07. Moonloop
08. Dislocated Day
09. Cryogenics
10. Dark Matter
11. Idiot Prayer
12. The Nostalgia Factory
13. Up the Downstair
14. Radioactive Toy
……….
15. Voyage 34
16. Not Beautiful Anymore

Koncert ewidentnie dłuższy od tych z jesieni 1996, ale o dosyć podobnej setliście. Póki co PT zaprezentowali dwie niespodzianki. Na ten jeden (i ostatni) raz powróciło The Nostalgia Factory. Drugim utworem było Cryogenics, które powróciło półtora roku po tym jak zostało raz zagrane w
Northampton 11.10.1995. Wersja zaprezentowana we Włoszech była znacznie krótsza i nie zawierała wstawki z Wake As Gun. Jeżeli ktoś jeszcze nie wie z czym mamy tu do czynienia, to odsyłam tutaj:

http://stevenwilsonlive.blogspot.com/2013/11/the-band-moves-sideways-1994-1995-cz2.html

ale w skrócie – Cryogenis powstał jako próba ujarzmienia improwizacji znanej jako Mesmer III i stworzenia z niej konkretnej kompozycji. Zespół odegrał to raz w 1995
roku po czym dał sobie spokój. Porcupine Tree bardzo chcieli nagrodzić Włochów za ich oddanie i pomoc zatem wyciągnęli Cryogenics za uszy z archiwum. Podczas występów w 1997, kawałek był grany w połowie setu i niemal płynnie przechodził w Dark Matter. Przed koncertami (na stronie internetowej) jak i w ich trakcie, Steven Wilson słodził jak to napisali ten utwór (który na tamtym etapie nie miał nawet tytułu) specjalnie z myślą o tych występach. W tamtych czasach rzeczywiście mógł sobie tak mówić, bo o tym, że PT grali już Cryogenics (i to w de facto dłuższej i ciekawszej wersji) wiedzieli nieliczni fani z Wysp. Wilson dodawał też, że nigdy nie powstanie wersja studyjna, i że będzie to numer absolutnie ekskluzywny dla tego albumu koncertowego. Zapeszył. Jak teraz już wiemy, Cryogenics nie znalazło się ani na Coma Divine, ani na dodatku Coma Divine II, ani na wersji dwupłytowej. Już po wydaniu płyty SW miał tyle do powiedzenia:

(Cryogenics) was written especially to feature on the live album. It was (...) frankly poor, so we dropped it.

a wiele lat później
(w 2010 roku) kiedy był w szale odpowiadania na prośby fanów na Facebooku, wyciągnąłem od niego jeszcze to:

Cryogenics was never recorded in the studio, but it was captured on tape at the same concerts in Italy as the Coma Divine album, but never mixed - quite honestly it wasn't very good.

Zgodzę się, że wersja z tej trasy dupy nie urywała, ale myślę, że mimo wszystko mogli to wrzucić na płytę. Z kilku powodów. Po pierwsze, Stefan z taką pasją truł jak to napisali utwór specjalnie na włoskie koncerty, i że będzie to exclusive dla live albumu, że powinien się tego trzymać. Rozczarowanie sympatyków z Italii musiało być srogie. Po drugie, kawałek miał raptem 3 minuty i myślę, że aż tak nie obniżyłby poziomu, zwłaszcza jako intro do Dark Matter, które by ten poziom znacznie podwyższyło. Stało się jednak jak się stało, SW nawet Cryogenics nie zmiksował co oznacza, że dosyć wcześnie uznał, że nie ma zamiaru umieszczać go na płycie.

        

Wracając jednak do pierwszego koncertu, również The Nostalgia Factory nie miało szczęścia pojawić się na albumie. Tak naprawdę nic z pierwszej nocy
oprócz Not Beautiful Anymore się na nim nie pojawiło. Z tego co pamiętam (ale niestety nie mam żadnego źródła aby to potwierdzić) ze względu na jakiś techniczny syf nagranie z tego występu okazało się wielką kolekcją trzasków. Zdatne okazało się być tylko wspomniane Not Beautiful Anymore. Niestety z tego powodu nie możemy liczyć na to, że jakikolwiek inny utwór z 25 marca 1997 roku zostanie kiedykolwiek, w jakiejkolwiek formie wydany. Istnieje natomiast bootleg audio, ale go nie posiadam.
Drugi koncert (26 marca) okazał się już znacznie ciekawszy (przynajmniej z naszej perspektywy).

01. Bornlivedie
02. Signify
03. Waiting (Phase One)
04. Waiting (Phase Two)
05. The Sky Moves Sideways (Phase One)
06. Sleep of No Dreaming
07. Moonloop
08. Dislocated Day
09. Cryogenics
10. Dark Matter
11. Idiot Prayer
12. The Moon Touches Your Shoulder
13. Up the Downstair
14. Radioactive Toy
……….
15. Nine Cats
16. Every Home Is Wired
17. Stars Die (?)
18. Voyage 34 (Phase II)

Zanim przejdę dalej, zaznaczę tylko, że nie jestem w 100% pewien tej setlisty. Problematyczne jest tu Stars Die. Posiadam bootleg z tego występu i mimo że jest on mocno poharatany, to wydaje się kompletny. Nie ma na nim Stars Die, natomiast jest Nine Cats, którego w zamieszczonej na setlist.fm setliście nie było. Ot ciekawostka. Wstawiam zatem wersję z oboma kawałkami, ale zaznaczam, że Stars Die mogło nie być. Co zatem ciekawego się wydarzyło? Nine Cats właśnie, które na tym etapie było jeszcze wykonywane bardzo rzadko (w zasadzie tylko podczas odwiedzin we Włoszech w 1995 i 1997 roku). W 1999 akustyczne wykonania były już na stał
e wpisane do setu. W podobny (akustyczny) sposób Wilson po raz pierwszy odegrał Every Home Is Wired, jedyna piosenkę (nie liczę instrumentali) z Signify, której zespół nie grał na koncertach (ani wcześniej, ani po trasie we Włoszech). Chris zrobił bardzo ładne chórki na końcu. Oprócz tego pojawiło się też The Moon Touches Your Shoulder. Największą jednak atrakcją było ekstremalnie rzadkie wykonanie drugiej fazy Voyage 34. O ile mi wiadomo, to było ostatnie. Bootleg z tej nocy jest jedynym koncertem z Frontiery jaki posiadam w kolekcji (ale wiem, że wszystkie ktoś nagrał). Jakość przeraża od samego początku. Występ nagrano z publiczności dyktafonem na kasetę, a ta kaseta wiele (naprawdę wiele) przeszła zanim jej zawartość została zdigitalizowana i wrzucona na cd. Bootleg zawiera zasadniczo wszystkie utwory, ale niektóre są pocięte (czasami brakuje początku, czasami końca, a czasami czegoś ze środka), dźwięk faluje jak na statku i jest przytłumiony do tego stopnia, że czasami brzmi to jak Coma Divine słuchana w głową przykrytą kilkoma poduszkami.
Niestety największa ofiarą tego bootlegu jest Voyage 34 (Phase II), które urywa się po 4 minutach. Dodam tylko, że równie rzadkie nagranie wykonania tego utworu z 1994 urywa się w prawie tym samym momencie.
Trzecia noc w Rzymie nie przyniosła wielkich niespodzianek, ale przyniosła małe przetasowanie:

01. Up the Downstair
02. Waiting (Phase One)
03. Waiting (Phase Two)
04. The Sky Moves Sideways (Phase One)
05. Sleep of No Dreaming
06. Signify
07. Moonloop
08. Dislocated Day
09. Cryogenics
10. Dark Matter
11. Idiot Prayer
12. The Moon Touches Your Shoulder
13. Always Never
14. Is...Not
15. Radioactive Toy

16. Every Home Is Wired
17. Burning Sky
18. Voyage 34 (Phase I)

Powróciło Burning Sky, a The Moon Touches Your Shoulder zwrócono jego kompana Always Never. Nieoczekiwany powrót zaliczyło Is...Not, a po raz drugi (i chyba ostatni) pojawiło się Every Home Is Wired.
Po trzech dniach koncertowania, włoscy fani byli nasyceni, a zespół miał wystarczająco materiału (mimo, że i tak mniej niż chcieli) aby zmontować live album. Między 25, a 27 marca zagrano 23 utwory (24 jeśli liczyć niewiadome Stars Die). Występy były wielkim sukcesem jednak praca nad Coma Divine okazała się trudniejsza niż zakładano, a problemy wyskakiwały nawet już po premierze. Steven Wilson zmiksował album w przerwie między koncertami (od czerwca do października), a całość została wydana w październiku na płycie cd.
Tracklista wyglądała tak (* oznaczyłem utwory, które zostały potem wydane na promo Coma Divine II, oraz na dwupłytowej edycji Coma Divine, która ukazała się w 2003 roku):

01. Bornlivedie (jako Bornlivedieintro)
02. Signify
03. Waiting (Phase 1)
04. Waiting (Phase 2)
05. The Sky Moves Sideways (Phase 1)
06. Dislocated Day
07. Sleep of No Dreaming (jako The Sleep of No Dreaming)
08. Moonloop
09. Up The Downstair*
10. The Moon Touches Your Shoulder*
11. Always Never (27 marca) *
12. Is...Not (27 marca) *
13. Radioactive Toy
14. Not Beautiful Anymore (25 marca)


                                  

Oryginalne wydanie na jednym kompakcie zawierało zatem 10 utworów z 23/24 zagranych, minus The Nostalgia Factory, któr
e najpewniej nagrało się źle. Up The Downstair, The Moon Touches Your Shoulder i Always Never wydano w 1999 osobno jako Coma Divine II (promo płytce wysyłanej za darmo subskrybentom magazynu informacyjnego Transmission) , a Is...Not był pierwszym ekskluzywnym utworem do ściągnięcia z nowo powstałej strony internetowej Porcupine Tree. Dorzucono je wszystkie do wersji dwupłytowej wydanej w 2003. Czemu zabrakło niektórych utworów? Trudno powiedzieć. Akustycznie wykonane kawałki (Every Home Is Wired, Nine Cats, być może Stars Die) okazały się widocznie zbyt mało interesujące aby umieszczać je na ograniczonej miejscem płycie cd. Z resztą wykonywał je tylko Wilson, a nie cały zespół zatem zrozumiałe jest to, że wybrano inne kompozycje. Cryogenics nie zostało nawet zmiksowane i jednocześnie pochłonęło Dark Matter ponieważ utwory były niemal połączone ze sobą. Burning Sky i Idiot Prayer (w zasadzie dosyć podobne do siebie utwory) odłożono z niewiadomych przyczyn, natomiast jeśli chodzi o obie fazy Voayge 34, to swego czasu na stronie Pt można było przeczytać taką informację w dziale Coma Divine:

There is also a complete performance of Voyage 34 in the can (we only performed Phase 2 on a handful of occasions) which may emerge one day.

Mimo, że minęło prawie 20 lat, to nadal wierzę, że to w końcu wyjdzie (zwłaszcza po tym jak SW ot tak sobie wrzucił na Soundclouda V34 z debiutanckiego koncertu w 1993). Może właśnie na 20-stolecie?
Kiedy Steven Wilson zabierał się w lecie do szykowania Coma Divine dotarło do niego, że o ile muzycznie zespół wspiął się na wyżyny możliwości, to on sam nie dał rady wokalnie.
Na podstawie bootlegów z przełomu 1996/1997 rzeczywiście można powiedzieć, że na każdym koncercie istniało 70% szansy, że Bosy położy refren Sleep of No Dreaming albo wyższe partie Waiting. Stefan nie krył się z tym specjalnie ponieważ na stronie PT można było przeczytać:

The only overdubs on the album were the vocals, which for technical and performance reasons had to be done again (only one take allowed).

Nie sprecyzowano czy dogrywał wszystkie (!!!) wokale czy tylko część, ale podejrzewam, że coś z oryginałów musiało pozostać. Nie było też mowy o tym czy Chris tez musiał śpiewać od nowa (ale szczerze wątpię). Klątwa Coma Divine trwała nawet po wypuszczeniu płyty do sklepów. SW dopchał
zawartość kolanem na jedno CD i okazało się, że niektóre kopie działają przez to wadliwe. Wilson próbował zwalczyć ten problem usuwając odgłosy publiczności między utworami (usunął łącznie ok. 2 minuty oklasków) przez co koncert wydaje się strasznie pędzić. Dziś to już klasyk, ale z Coma Divine Porcupine Tree mieli ostro pod górkę. W następnej części opiszę resztę koncertów, które odbyły się we Włoszech w pierwszej połowie 1997 roku, a działo się na nich sporo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz