poniedziałek, 31 marca 2014

Arriving everywhere... (2005): cz.1: Deadwing jedzie w trasę

Deadwing - płyta, którą długo uważałem za słabą znacznie podskoczyła w moim rankingu przez ostatnie kilka lat. Czy to brak aktywności Porcupine Tree pozwala przyjaźniej rzucić uchem na wszystko, co do tej pory się z tym uchem gryzło? Być może, ale istotniejszy jest fakt, że z racji owego 'renesansu' Deadwinga znacznie przyjemniej słuchało mi się bootlegów z trasy promującej to wydawnictwo, a właśnie na tym turnusie mam zamiar się skupić w najnowszym wpisie.
Wydaje się jakby to było wczoraj, ale czas leci i w przyszłym roku zarówno album, jak i trasa skończą 10 lat. Póki co, dokładnie dziś obchodzimy 9-lecie rozpoczęcia trasy Deadwing. Nie będę zatem marnował czasu i przejdę do opisu tej wyjątkowo interesującej trasy.

         

Powoli zaczynało być tradycją, że po zakończeniu pierwszej odnogi, Porcupine Tree przetasowywali repertuar (pewne karty usuwając, a inne dodając) i ze świeżą setlistą ruszali na drugą „nogę”. Nie inaczej było tym razem, przez co Deadwing Tour było obfite w niespodzianki. Ponadto przez jakiś czas Porcupine Tree promowali dwa wydawnictwa, ponieważ pierwszy objazd po Europie i USA zbiegł się z premierą zremasterowanego i połowicznie nagranego na nowo Up The Downstair. Ten fakt również wpłynął na zawartość repertuaru.

                                                        

Trasa rozpoczęła się w Nottingham (31.03.2005), w ”domu”. Tym razem nikt Jeżodrzewia nie wrzucił na głęboką wodę tak jak to miało miejsce w 2002 roku kiedy PT startowali w USA. Inna sprawa, że ponownie rozpoczęto trasę przed premierą płyty. Warner Bros z jakiegoś powodu w ostatniej chwili przesunął ją o tydzień i tak połowa setu koncertowego była w tym czasie dla ludzi pierwszym zetknięciem z nowym materiałem. Publiczność zgromadzona w Rescue Rooms usłyszała:

01. Deadwing
02. The Sound Of Muzak
03. Lazarus
04. Halo
05. A Smart Kid
06. Hatesong
07. Shallow
08. Arriving Somewhere But Not Here
09. Fadeaway
10. Burning Sky
11. Glass Arm Shattering
12. Blackest Eyes
13. The Start Of Something Beautiful
14. Even Less
…...
15. Shesmovedon
16. Trains

Właściwy set poprzedzał grany z taśmy Revenant. Silna drużyna utworów z Deadwinga w postaci siedmiu utworów stanowiła oczywisty kręgosłup, do którego PT dołączyli mniej lub bardziej stare kompozycje. Z tych starszych niż Deadwing nie pojawiło się nic, czego nie było na poprzedniej trasie z wyjątkiem Burning Sky, które powróciło po prawie ośmioletniej przerwie. Powrót był uzasadniony, ponieważ wraz z Fadeaway stanowiło w secie 'blok promocyjny' Up The Downstair. W Fadeway wokalizę przejął Wes (podobnie jak na poprzedniej trasie), a utwór przypominał bardziej wersję z albumu (w 2003 roku aranżacja było nieco uproszczona).

                                                        

Shesmovedon
doczekało się kosmetycznych zmian. Wilson i Wes zamienili się partiami (względem poprzedniej trasy) i teraz ten drugi grał końcowe solo (zawsze z huczną introdukcją by Wilson). O ile w przypadku Waiting z trasy FoaBP Wesley trzymał się oryginału, o tyle tutaj zawsze leciał w kosmos (w swoim stylu). Wydaje się, że ta piosenka chodziła wtedy za zespołem - świadczy o tym nie tylko obecność w secie, ale i nagranie nowej wersji, którą upchnięto jako hidden track w niektórych amerykańskich wydaniach Deadwing. Prawda jest jednak bardziej prozaiczna. Porcupine Tree pod naciskiem wytwórni mieli wejść w dupę jednemu ze znanych amerykańskich prezenterów radiowych, którego ulubionym utworem było właśnie Shesmovedon. Z podboju Ameryki za pomocą tego kawałka nic jednak nie wyszło.

Gavin: […] one DJ somewhere in the states said that it was his favorite song of all time and told the company that if we re-recorded it on Deadwing, he’d play it non-stop. Apparently, he didn’t play it at all. We didn’t want to re-record it. We thought it was a really bad idea to put it on the record, but the record company thought otherwise, based on the perception that this DJ would play the hell out of it.*

           

Wracając do setlisty koncertowej: oprócz wymienionych wyżej piosenek żadnych wielkich niespodzianek nie było, chociaż z obecnej perspektywy można uznać Glass Arm Shattering za rarytas.
Inna sprawa, że fani dostali w Nottingham prawdopodobnie najdłuższy set na trasie (16 utworów), począwszy od następnej nocy lista zaczęła się kurczyć.
W Wolverhampton (01.04.2005) wypadło (chwilowo) A Smart Kid, a Glass Arm Shattering ustąpiło miejsca Mellotron Scratch. Te dwa utwory były przez jakiś czas grane wymiennie przy czym ten pierwszy zdecydowanie rzadziej. W Bristolu (03.04.2005) powróciło A Smart Kid, a wypadło Shallow i tak też generalnie malowała się ta odnoga trasy: coś wpadało, coś wypadało, ale cały czas setlista trzymała się 14/15 utworów. Mellotron Scratch zaczęło ostatecznie zmieniać się z The Start of Something Beautiful, a Glass Arm Shattering pojawiało się bardzo rzadko. Utwór został zagrany w Bydgoszczy (14.04), a w Krakowie (15.04) w jego miejscu było już Mellotron Scratch. Od koncertu w Bochum (18.04) na jakiś czas wyleciało Burning Sky, a w jego miejsce wstawiono Shallow, które przez jakiś czas czekało na ławce rezerwowych.

         

Utwór ten powinien być teoretycznie promowany głównie w Stanach ponieważ tam został wydany jako singiel (w Europie był to Lazarus). Tak się jednak składa, że z początku Shallow miało być singlem na cały świat, w ostatniej chwili zdecydowano żeby Europa dostała inny utwór. Część wytłoczonych promo kopii „europejskiego” Shallow (około 200) trafiła do Niemiec i Polski gdzie przez krótki czas można było takie wydanie zdobyć. Management PT szybko wykupił co się dało i w trasowym sklepiku dało się te niedobitki nabyć... za 40 ojro. Nie wypadało im tego utworu nie grać, ale sam Rysiek po latach stwierdził, że to jeden z najbardziej nielubianych przez niego kawałków PT.

Rysio: I tell you what I didn’t like on Deadwing and that’s a track called “Shallow.” It’s so out of context for Porcupine Tree. It really didn’t feel like Porcupine Tree to me. It just had too much of a knowing sound to it. American kind of rock. There wasn’t that naivety about it or that honesty about it.**

Kolejne koncerty charakteryzowały się nieznacznymi zmianami (czasami Burning Sky wpadało w miejsce Shallow, Mellotron Scratch tradycyjnie wymieniało się z The Start Of Something Beautiful), publiczność na koncercie w Rzymie usłyszała tylko 13 utworów (miejsce zazwyczaj okupowane przez Burning Sky lub Sialoł przeskoczono). Porcupine Tree dociągnęli za uszy europejską pierwszą nogę (dodam, że na całym europejskim legu supportem była Anathema), po czym udali się na dwutygodniową przerwę. Tradycyjnie mógłbym w tym momencie podywagować nad tym, co w tym czasie mógł porabiać Wilson, ale w tej chwili do głowy przychodzi mi tylko Bass Communion, chociaż pierwsze szkice utworów na Fear of a Blank Planet mogły już kiełkować.

 
13 maja zespół zameldował się w USA i koncertem w Waszyngtonie rozpoczął amerykańską część trasy, na której supportował ich sam Robert Fripp. Zmian nie było aż do występu w Milwaukee (28 maja) kiedy to Porcupine Tree wystrzelili nagle ze Stop Swimming i Strip The Soul (odpowiednio w zamian za A Smart Kid i Shallow). W Boulder (1 czerwca) Strip The Soul również się pokazało, ale Stop Swimming wróciło na jakiś czas na ławkę rezerwowych. Kolejne zmiany pojawiały się w równie nagły sposób. Setlista w Seattle (3 czerwca) była przemieszana, a na dodatek trasowy debiut przypadł Futile, który obok Glass Arm Shattering i Stop Swimming należy do największy rarytasów Deadwing Tour. Zresztą zarówno ten pierwszy jak i ostatni pojawiły się na koncertach w Anaheim (11 czerwca) i Phoenix (12 czerwca) zatem tamtejsza publiczność może się uważać za wybraną. Dla Glass Arm Shattering było to ostatnie wykonanie jak do tej pory, utwór zniknął jak kasa z komunii. Po zakończeniu amerykańskiego objazdu Porcupine Tree zagrali na kilku letnich festiwalach. Zazwyczaj odchudzali wtedy set o połowę i grali                                                                                                                                   na przykład taki zestaw (Weert, 3 lipca):
01. Deadwing
02. The Sound of Muzak
03. Halo
04. Hatesong
05. Arriving Somewhere But Not Here
06. Strip The Soul
07. Blackest Eyes


         

Wraz z końcem lipca Jeżodrzewie oficjalnie zakończyło pierwszą odnogę trasy Deadwing. Cały sierpień i większość września mieli wolne od koncertów, zatem po odsiedzeniu swojego w domach panowie zaczęli pracować nad nowym repertuarem.
O tym, co z tego wynikło napiszę w następnej notce.

*
http://www.examiner.com/article/exclusive-interview-porcupine-tree-drummer-gavin-harrison-states-his-case-on-the-incident
** http://www.rocksquare.com/community/featuredartists/1548

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz