niedziela, 2 marca 2014

Podróż przez czarne pole - historia koncertów Blackfield, cz.2: wzdłuż DNA


Zanim dzięki magicznemu wehikułowi przeskoczymy z 2007 do 2011 roku, zatrzymamy się na chwilę w 2009. W styczniu, zanim Wilson zaczął promować swój solowy debiut (wtedy tylko medialnie) i zakończył pracę nad ostatnim jak dotąd albumem Jeżodrzewia, odbyła się mała seria koncertów, która teoretycznie była europejską solową trasą Aviva Geffena, ale w praktyce była mikro trasą Blackfield. Aviv świętował premierę pierwszej anglojęzycznej (i wydanej na całym świecie) płyty firmowanej swoim nazwiskiem, a jeśli już wyrywać się z Izraela, to na całego! Stąd też wziął się pomysł na małe tournee po Europie, a jako że Aviv nie był do końca pewny tego, czy jego nazwisko ma poza Izraelem wystarczającą moc, zaprosił Stevena Wilsona. Skład tych występów był zatem składem Blackfield w czystej postaci, a setlista składała się w połowie z kompozycji wydanych jako Blackfield.    


            

                                                         

01. Black & White
02. It's All Right
03. Miss U
04. October
05. Now or Never
06. Once
07. Berlin
08. Glow
09. The Forest In My Heart
10. Silence
11. Blackfield
12. Pain
13. Where Is My Love?
14. The One
15. End of The World
….......
16. Heroes
17. Cloudy Now


Warto zwrócić uwagę na to, że Cloudy Now odgrywane było w wersji z solowej płyty Aviva (i z nim na wokalu). Trasa (bardzo krótka) dotarła też do nas i Aviv wystąpił w krakowskiej Rotundzie (16 stycznia). Ja niestety nie miałem okazji być na tym koncercie (mimo, że planowałem), ale znajomy widział ich w Berlinie i potwierdził, że zasadniczo był to koncert Blackfield z dodatkowymi solowymi utworami Aviva. Co więcej, dostałem od tego znajomego koszulkę z Avivem (którą miałem na wszystkich koncertach BF, na których byłem), były ponoć rozdawane za darmo. Niestety, mimo że nie była wielkim fiaskiem, pierwsza solowa trasa Geffena poza Izraelem nie wypromowała go wystarczająco. Aviv miał wrócić do Polski na jesieni by zagrać w warszawskiej Proximie (11 listopada 2009), ale koncert został odwołany. W oficjalnym oświadczeniu organizatora nie było słowa na temat powodu odwołania tego występu, można się tylko domyślać, że bez magicznego bonusa w postaci obecności Stefana nie udało się sprzedać biletów (chociaż większość zaplanowanych koncertów jesiennych w Europie się odbyła). Można było również przeczytać, że „Muzyk powróci do naszego kraju w przyszłym roku, prawdopodobnie na serię koncertów, jednak ich szczegóły nie są jeszcze znane.„.
Niestety, jak czas pokazał, Aviv wrócił dopiero w 2011 grając pod znacznie bardziej wabiącym szyldem. Możemy zatem rozpocząć opowieść o ostatniej pełnowymiarowej trasie Blackfield w jakiej fani mieli okazję uczestniczyć. Na etapie zapowiedzi Blackfield III (które ostatecznie objawiło się jako „Welcome to My DNA”) nie było jeszcze powodów aby sądzić, że Stefan powoli oddala się od tego projektu. Alarmujący był w prawdzie fakt, że był on autorem tylko jednej kompozycji na całej płycie, ale tłumaczono to wyczerpującą pracą nad drugim solowym albumem. Nie było wtedy mowy o tym, że Aviv przejmuje (chcąc nie chcąc) powoli kontrolę nad BF, a płyta ma pokazać jego muzyczny świat. Piszę o tym, ponieważ aktualnie obaj panowie próbują dorobić taką ideologię do tego albumu, ale wtedy w 2011 Aviv z pewnością nie był świadomy tego, że za jakiś czas zostanie z Blackfield sam. Na tamten moment Geffen planował poświęcić dla zespołu cały rok, udzielił niekończącej się ilości wywiadów, a trasa promocyjna miała przyćmić wcześniejsze dwie (co pod wieloma względami się udało).
Welcome to My DNA Tour rozpoczęło się w prima aprilis w Tel Avivie.
Rozgrzewkowy koncert wyglądał tak:


01. Blood
02. Blackfield
03. Glass House
04. Go to Hell
05. On the Plane
06. Pain
07. DNA
08. Waving
09. Rising of the Tide
10. Glow
11 Once
12. The Hole in Me
13. Miss U
14. Zigota
15. Oxygen
16. Where Is My Love?
17. Dissolving with the Night
….......
18. Hello
19. End of the World
 

           
                                                        


Ciekawostką jest to, że zarówno na tej jak i następnej trasie Izraelczycy nie usłyszeli na bis tradycyjnego Cloudy Now. Być może Aviv nie chciał dolewać oliwy do ognia.
Tak czy inaczej niecały tydzień później w Lemington Spa trasa wystartowała już pełną parą, a fani usłyszeli komplet 20-tu utworów (razem z Cloudy Now). Z oczywistych względów kręgosłupem setlisty był materiał z „Welcome to my DNA”, ale co istotne, owy set miał w trakcie trasy przejść liczne zmiany, w przeciwieństwie do poprzednich objazdów, których zestaw utworów był raczej żelazny. Do pierwszej 'mutacji' doszło podczas berlińskiego koncertu (13 kwietnia), kiedy między Zigote, a Oxygen Blackfield dołożyli (jednocześnie niczego nie usuwając) Epidemic. Taka poszerzona setlista pojawiła się u nas na koncertach w Warszawie (14 kwietnia) i Krakowie (15 kwietnia). Na obu występach byłem i mogę napisać parę słów o tym, jak to się wszystko prezentowało (chociaż zdaję sobie sprawę, że wielu z Was też tam było). Rozmach był nie tylko słyszalny, ale i widoczny, a to za sprawą Aviva, który wchodził na scenę w marynarce naszpikowanej diodami led migającymi na czerwono. Blood okazał się zaskakująco dobrym utworem na rozpoczęcie występu, a utwory z DNA obroniły się w wersjach na żywo. Co niestety było widoczne, to zachowanie Wilsona świadczące o tym, że myślami był już w No Mans Land, gdzie czekały rozgrzebane utwory na drugie solo. Od Stefana uderzało znudzenie, nieobecność i chęć bycia gdzieś indziej. Różne małe drobiazgi tylko podkreślały to wrażenie, zwłaszcza głupia pomyłka podczas solówki w Pain w Krakowie. Mimo to koncerty wypadły bardzo dobrze i zespół ruszył dalej.

                      
                     
                                                          

W Mińsku (17 kwietnia) doszło do kolejnej zmiany, setlistę opuściło Glow, a lukę wypełniło 1,000 People. W Karlsruhe (23 kwietnia) po raz ostatni na jakiś czas zagrano Rising of The Tide. Niestety we Frankfurcie (24 kwietnia) z setem pożegnał się On The Plane, a w jego miejscu wylądował nieco zużyty, ale zawsze gorąco przyjmowany Open Mind. Tego wieczora jeszcze raz (ostatni) powróciło Glow. Tym samym publiczność w Bochum (25 kwietnia) otrzymała krótszy set (20 utworów). W Kolonii (26 kwietnia) wyrównano ilość utworów do 21, na bis zadebiutował Far Away (z Avivem śpiewającym pierwszą zwrotkę). Co ciekawe, utwór ten był próbowany już od jakiegoś czasu. Czekając na wejście pod Progresją słyszałem jak zespół gra tę piosenkę i liczyłem nawet, że będzie to niespodzianka w polskim secie. Niestety tak się nie stało. Okres między koncertami u nas, a występem w Antwerpii (28 kwietnia) był wyraźnie gorący, zespół nie mógł się zdecydować które utwory i w jakiej kolejności chce grać, co owocowało takimi dzikimi zmianami z nocy na noc. Jeśli chodzi o zestaw kawałków granych na całej trasie to listę można tutaj zamknąć. Od tego momentu nie pojawiło się już nic nowego (co najwyżej różne utwory wymieniały się ze sobą). Jak na Blackfield (z trzema albumami na koncie) zmiany były i tak spore. Jeśli wierzyć źródłom, najdłuższy zestaw na trasie (22 utwory) otrzymali Paryżanie (29 kwietnia) i to oni też ostatni mieli okazję usłyszeć Rising Of The Tide. Koncertem we Francji Blackfield zakończyli oficjalnie tę część trasy mając przed sobą objazd po USA i Kanadzie.
18 maja w Waszyngtonie zespół pojawił się na scenie dla obywateli Stanów, setlista pozostała jednak taka sama. Pisałem wcześniej o tym, jak to SW sprawiał wrażenie znudzonego i zmęczonego tą trasą. Niestety życie dało mu kolejny powód żeby chcieć być gdzieś indziej. 24 maja Wilson podał do wiadomości, że zmarł jego ojciec i w wyniku tego część koncertów w USA/Kanadzie zostanie odwołana. Występy, które miały się odbyć między 24-tym a 30-stym maja (Toronto, Cleveland, Detroit, Chicago i Vancouver) zostały anulowane (z początku mówiło się o przełożeniu ich na inny termin, ale ostatecznie nigdy się nie odbyły). Pierwszy koncert, który Blackfield zagrali po przerwie odbył się w Seattle (31 maja), z setlistą pożegnał się Far Away.
3 czerwca w San Francisco do zespołu dołączył Jordan Ruddes i zagrał w Cloudy Now. Następnego wieczoru w Los Angeles Blackfield zagrali swój ostatni koncert w USA na tej trasie (a jak się okazało być może w ogóle). Po tym nastąpiła seria dosyć losowych wypadów tu i tam. Blackfield zagrali między innymi skrócone sety na festiwalach w Grecji, Czechach i Finlandii.                                                   
                                                                                                                                                                    
                                                   


Pełny set został odegrany tylko w Moskwie (30 czerwca) i był to też pierwszy koncert, na którym w roli klawiszowca wystąpił Gidi Herz, zastępując Erana Mitelmana (który miał w tym czasie inne zobowiązania). Po występie na słynnym Ilosaarirock (17 lipca) Blackfiled oficjalnie zakończyło „Welcome to my DNA Tour”, a tym samym całą promocję płyty. Od tego momentu dzieje Blackfield nabrały nieoczekiwanego rozpędu. W następnym wpisie przyjrzymy się ostatniej jak dotąd trasie zespołu - koncertach, które odbył się w lutym tego roku.
    


                                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz