wtorek, 8 grudnia 2015

Tim Bowness - wywiad dla SWL (2015)



Tim Bowness, znany fanom Stevena Wilsona jako jego partner w zespole no-man, pierwszego poważnego projektu z jego udziałem. Początki kariery Tima sięgają wczesnych lat 80-tych kiedy zaczął występować i nagrywać z różnymi zespołami np.: Still, Always The Stranger i After The Stranger, a później z Plenty. W latach 90-tych był liderem grupy Samuel Smiles i współzałożycielem Darkroom, a w latach 2000-nych wydał płyty z Peter Chilversem, Giancarlo Errą oraz estońskim duetem jazzowym UMA.
Aktualnie reaktywował rozpoczęto nieśmiało ponad 10 lat temu karierę solową.

Wywiad został przeprowadzony mailowo 26 lutego 2015 r.

Jako, że nie ma możliwości skontaktowania się z Timem bezpośrednio, pytania przekazał Tony Kinson, który odpowiedzialny jest za prowadzenie oficjalnych stron no-man i Tima, profili na fejsie i wszelkiej maści blogów. Facet wykonuje świetną robotę i należy mu się wielkie uznanie oraz, z mojej strony, podziękowania za pomoc w przeprowadzeniu wywiadu. Kiedy rozmawiałem z Timem osobiście w sierpniu, zapewnił mnie, że zawsze czyta komentarze pod postami zatem wie co się dzieje i jak fani reagują na informacje podawane na stronach.
Podkreślam, że wywiad został przeprowadzony w lutym zatem pytania o trzecie solo i wydanie go w 2016 r. może się teraz wydawać śmieszne. Niestety praca nad tekstem o trasie pochłonęła więcej czasu i nie wszyscy odesłali mi odpowiedzi w lutym ze względu na brak czasu.



1. no-man zmienił się od ostatniej dużej trasy w 1993 roku. Teksty są o wiele bardziej osobiste na ostatnich kilku płytach i śpiewanie ich przed publicznością musi być dla Ciebie emocjonalnym wyzwaniem. Czy jest to wyczerpujące doświadczenie? Jak radzisz sobie wyrwany ze swojej strefy komfortu, śpiewając te teksty przed ludźmi, którzy czasem śpiewają je z Tobą?

Czasami to trudne, a czasami nie, jeśli mam być szczery. Dla mnie, w trakcie koncertu, wiele zależy od tego jaka jest atmosfera danego wieczoru. To połączenie nastroju w jakim jestem, komunikacji zespołu na scenie i tego jak reaguje publiczność. Te czynniki determinują sukces całego występu.


Zawsze staram się pozostać w 'strefie lirycznej' kiedy śpiewam na żywo więc panuje wtedy uczucie poddania się zawartości tekstów. Ostatecznie, gdy coś idzie dobrze, nigdy nie jest wyczerpujące. Jeśli idzie źle, to czuję raczej lekkie zmęczenie.


Preferuję dwa bardzo różne rodzaje występów. Lubię zespołowe koncerty z zaangażowaną publicznością (to zawsze niezwykłe przeżycie odbić się od entuzjazmu dużej widowni) oraz intymne występy w teatrach gdzie każdy muzyczny detal jest doskonale słyszalny (np. koncerty w duecie z Peterem Chilversem).



2. Lubisz odświeżać starsze kompozycje (w studio lub na koncertach) aranżując muzykę na nowo lub zmieniając/uzupełniając teksty (jak w "My Revenge On Seattle", "Lighthouse" lub w niewydanym "Love You To Bits") co jest fascynujące. Myślisz o swoich piosenkach jak o wpisach z pamiętnika, których nie boisz się zmieniać po wielu latach?


Nie boję się zmieniać tekstu jeśli można w nim coś poprawić.
Aktualne koncertowe wersje utworów, o których wspomniałeś, są takie jakie byłyby gdybym teraz nagrywał je pierwszy raz.


Czasami kiedy patrzysz na stary tekst mając za sobą dystans dekady, widzisz pewne wpadki i niedojrzałość w sposób, który nie był możliwy kiedy piosenka była pisana.
W kontekście występu na żywo, lubię patrzeć na piosenki jak na dzieła, które zawsze są w trakcie tworzenia i stają się lepsze i bogatsze z czasem.


3. W setliście no-man z 2012 r. znajdziemy utwory z prawie każdej epoki zespołu. Spontaniczne wykonanie "Houseviwes Hooked On Heroin" (lub "Housekeeping" w 2008) nasuwa pytanie: czy na próbach przed trasą pojawiły się utwory, które ostatecznie zostały z jakiegoś powodu odłożone lub kompletnie porzucone? Czy padły jakieś niezwykłe typy jak "Only Baby" czy "Hit The Ceilling"?

Z pewnością próbowaliśmy Heaven's Break i Break Heaven. W Heaven's Break nie udało się odtworzyć gracji i lekkości, które ten utwór w oryginale posiadał, zaś Break Heaven brzmiało zbyt nie na miejscu w stosunku do reszty materiału, który wykonywaliśmy. Próbowaliśmy też Shell Of A Fighter z Flowermouth i Chelsea Cap. We wszystkich wspomnianych przypadkach, materiał nie wydawał się wystarczająco elastyczny w porównaniu z utworami, na które się zdecydowaliśmy. Nie dawał nam wystarczająco miejsca dla spontaniczności i nie wydawało się by działał na naszą korzyść.



4. Jak wyglądało życie w trasie z zespołem no-man? Co lubisz robić w jej trakcie i czy lubisz podróżować w ten sposób?


Dużo rozmawiamy!
Dobre jest to, że na co dzień świetnie się dogadujemy. Na trasie 2012 było 8 mężczyzn upchniętych w małej przestrzeni. Krótko mówiąc, potencjalna recepta na katastrofę! Rozmawialiśmy o muzyce, polityce, życiu, stworzyliśmy dla zabawy podcast komediowy na temat trasy i wszyscy uczestniczyliśmy w niekończących się muzycznych quizach oraz teście wiedzy o Hobbicie (autorstwa Stevena Wilsona), który wygrał Stephen Bennett!
Wszystkim nam się to doświadczenie podobało.



5. Mimo tego, że w piękny sposób opisałeś już swoje wrażenie z koncertu w Krakowie w swoim internetowym pamiętniku z trasy, muszę zapytać raz jeszcze! Po prawie trzech latach, jak wspominasz pierwszy koncert no-man w Polsce?


Był świetny. Publiczność i całe przeżycie było lepsze niż ktokolwiek z nas sobie zamarzył (oprócz Stevena, który grał już w Krakowie). Entuzjazm i ciepło bijące od Polskiej publiczności było naprawdę wzruszające. Nie pamiętam czy zagraliśmy idealnie, ale ten koncert pozostaje dla mnie istotnym doświadczeniem.



6. Wiem, że sukcesor „Abandoned Dancehall Dreams” jest w fazie tworzenia. Twój drugi album solowy jest jednym z moich ulubionych płyt z twoim udziałem. Jak idzie nagrywanie trzeciego? Czy możemy spodziewać się premiery w 2016 roku?
Wiem też, że pracujesz nad innymi projektami jak nowa płyta duetu Bowness/Chilvers oraz tajemniczy album „Voiceloops”. Czy są jakieś plany w związku z nimi?


Trzeci solowy album jest już gotowy do wydania, właśnie go miksujemy. Liczę na premierę późnym latem 2015 r. Poniekąd, jest to kontynuacja tego co zapoczątkowałem na Abandoned Dancehall Dreams, ale myślę, że jest zdecydowanie bardziej dynamiczna i eklektyczna. Jest więcej gry zespołowej, prawdziwe instrumenty smyczkowe, akustyczne dodatki i większy kontrast między potężnymi, a stłumionymi partiami. Myślę, że Abandoned Dancehall Dreams dała mi pewność siebie aby tworzyć odważniejszą muzykę.


Nowy album Bowness/Chilvers również jest już w zaawansowanej fazie tworzenia. Dla mnie, podobnie jak California, Norfolk, posiada silną tożsamość albumu jako całości i spójność atmosfery. Nie jest dynamiczny ani eklektyczny, ale czuję, że to najlepszy zestaw piosenek jakie stworzyliśmy razem i zawiera kilka najbardziej poruszających piosenek jakie napisałem.

Projekt Voiceloops zostanie być może przywrócony do życia, ale nie mam teraz żadnych planów w związku z nim. Miałem całe godziny nagrań loopów wokalnych i udało mi się stworzyć cztery „voiceloopy” przy użyciu dźwięków znalezionych w moim domowym studio. Kiedy zmieniałem komputer i interfejs, straciłem „voiceloopy” 2, 3 i 4 więc momentów przepadło.

(SWL – na szczęście miałem na dysku Voiceloop 3, który kiedyś był dostępny na MySpace'sie Tima, więc chociaż jeden udało mu się odzyskać)



7. Uwielbiam czytać Twoje wpisy na stronie oraz teksty, które publikujesz na blogu „Speak”. Świetnie operujesz słowem, Twoje zabawne i błyskotliwe metafory zawsze budzą mój uśmiech. Rozważałeś kiedyś napisanie książki o swoim życiu, doświadczeniach i obserwacjach?


Pisanie bloga daje mi dużo radości i czasami myślę, że byłoby miło złożyć z tego wyczerpującą książkę na temat moich płyt, która stanowiła by rozbudowanie dla istniejących już publikacji i popchnęła je w nieco bardziej autobiograficzne rejony. Mam nadzieje, że byłaby również dobrym wyjaśnieniem dlaczego tworzę taką, a nie inną muzykę i jakie stoją za nią inspiracje.



8a. Nie mógłbym nie wykorzystać tej okazji i nie zapytać o konkretny utwór. "Samaritan Snare" z kompilacji "Lost Songs Vol. 1", to jeden z moich ulubionych utworów no-man i jeden z najbardziej enigmatycznych w ogóle! Powiedz mi coś więcej na jego temat? Dlaczego został „zagubionym utworem”?


Również go lubię. Został napisany zaraz po nagraniu materiału na Wild Opera. Wydaje mi się, że doszliśmy do wniosku, iż brzmi zbyt podobnie do Sinister Jazz, aby umieszczać go na ep Dry Cleaning Ray oraz nie pasował do tego co napisaliśmy na Returning Jesus. Tekst posiada wrażliwość Wild Opery gdzie humor spotyka się z mrocznymi emocjami. Muzycznie, to interesujące połączenie jazzu, Pink Floyd-owskiego bluesa i muzyki eksperymentalnej z połowy lat 90-tych, które ostatecznie brzmi bardzo jak no-man. Cieszę się, że udało się w jakiś sposób wydać ten utwór.



8b. Myślę, że „Lost Songs Vol. 1” zasługuje na osobny wpis na blogu „Speak”. Oraz na drugą część!


Kto wie, jedno i drugie może się wydarzyć!



....................................................
wersja oryginalna
....................................................



1. no-man has changed since the last huge tour in 1993. The lyrics are much more personal on the last few albums, and singing those songs in front of the audience must be quite emotional for you. The 2012 no-man tour setlist starts with "Together We're Stranger" section with the title track and "All The Blue Changes" played in a row. Was it an exhausting experience for you? How you cope with being taken out of your comfort zone, singing those emotional songs in front of people who sometimes sing the lyrics with you?


Sometimes it’s difficult and sometimes it isn’t, to be honest. For me, when playing live, a lot depends on how things feel on the night. It’s a combination of the mood I’m in, the way the band are communicating and how the audience respond that determines the success of the performance.


I always try and put myself in the ‘lyrical space’ whenever I sing live, so there is a sense of submission to the lyrical content. Ultimately, if something goes well, it never feels exhausting. If things are going wrong, there’s little that feels as tiring!


I prefer two types of very different performances - I like ‘band' gigs with a receptive audience (it’s always a thrill to bounce off the enthusiasm of a large crowd), and I also really like intimate theatre performances where every musical detail is clearly audible (such as the Bowness/Chilvers duo dates).



2. You seem to constantly re-invent your back catalogue in studio and in concerts by re-arranging the music and changing/adding new lyrics (like on "My Revenge On Seattle" and "Lighthouse", or unreleased "Love You To Bits") which is fascinating. Do you think of your songs as diary entries you're not afraid to change after many years?


I’m not afraid to alter lyrics if I think they can be improved upon.

The later live versions of the songs you mention are how they’d be if I was recording the songs for the first time now.


Sometimes, seeing old lyrics from the distance of a decade or more, you can see the flaws or the immaturity in a way that wasn’t possible when the songs were being written.

In a live context, I’d like to see the songs as being works in progress that are hopefully getting better and richer as time goes by.




3. The 2012 tours setlist draws from nearly every stage of no-man's history. Still, the impromptu performance of "Housewives Hooked on Heroin" (and "Housekeeping" in 2008) begs the question: were there any songs rehearsed before the tour but ultimately shelved or completely abandoned for some reason? Were there any unusual setlist ideas like "Only Baby" or "Hit The Ceilling" (I love those songs)?



We definitely tried out Heaven’s Break and Break Heaven. Heaven’s Break didn’t feel as graceful or light as it should have done and Break Heaven sounded very out of context with the other material we were performing. We also tried out Shell Of A Fighter from Flowermouth and Chelsea Cap. In all the aforementioned cases, the material didn’t seem as flexible as the material we eventually chose. They didn’t allow for much spontaneity and we didn’t feel they played to the band’s strengths.



4. What about no-man's 'tour bus life'? What kinds of things do you like to do on tour to pass the time? Do you enjoy traveling on tour?


We talk a lot!

The good thing is that we all get on very well socially. On the 2012 tour, there were 8 men packed into a very small space. In other words, a potential recipe for disaster! As it was, we talked about music, politics, life, created a fake comedy podcast about the tour, and all joined in endless music quizzes and Steven Wilson’s Hobbit Test (won conclusively by Stephen Bennett!).

We all really enjoyed the experience.



5. Even thought you beautifully expressed your feelings about the Kraków show in your tour diary, I can't help asking about it once more! Two and a half years later, how you remember the first concert of the tour which was also the first no-man concert in Poland?


It was great. The audience and the experience was better than any of us had hoped for (other than Steven, who’d played in Krakow before).

The enthusiasm and the warmth of the Polish audience was genuinely touching. I can’t remember if we got it 'right on the night’, but it remains a live highpoint for me.



6. I know that "Abandoned Dancehall Dreams" follow-up is on the way. Your second solo album is one of my favorite TB-related albums, it's up there with "Together We're Stranger". What is the status of the third one? Can we expect early 2016 release date? Also, I know there are many other Tim Bowness related projets shaping (like Bowness/Chilvers) but the most mysterious one is your "Voiceloops" album (I still have "Voiceloop 3" on my iPod). Are there any plans to release it?


The third solo album is nearly ready for release and is currently being mixed. I’m hoping for a late Summer 2015 release date. In some ways, it carries on from where Abandoned Dancehall Dreams left off, but I feel that it’s even more dynamic and eclectic. There’s more of the band and more real string and acoustic contributions as well, so there are greater contrasts between the powerful and the subdued. Abandoned Dancehall Dreams gave me the confidence to create a bolder type of music, I think.


The Bowness/Chilvers album is also at an advanced state. For me, like California, Norfolk, it has a strong album identity and consistency of tone. It’s not dynamic and eclectic, but I feel it’s the best set of songs we’ve come up with as a duo and features a couple of the most heartbreaking songs we’ve written.



The ‘Voiceloops' project may be resurrected, but there are no immediate plans. I’d recorded hours of solo vocal loops and then created four Voiceloops with found sounds pieces on my home studio. When I changed my computer and interface, I lost Voiceloops 2, 3 and 4, so the momentum was destroyed.



7. I love reading your diary and your "Speak" blog entries. You are an incredible wordsmith, your funny and wise metaphors make me smile every time. Have you ever thought about writing a book about your life, music, experiences and observations? It would be an instant classic!


I’ve really enjoyed writing the blog and I’ve sometimes thought it might be nice to put together a comprehensive ‘Album Notes’ book that elaborates further on the Speak entries and takes them more into autobiographical territory. I’d hope it could work well as an exploration of why I make the music I make and what the inspirations are behind it.


8a. I can't miss the opportunity to ask you about one particular song. "Samaritan Snare" from "Lost Songs Vol.1" compilation is one of my favorite no-man songs and one of the most enigmatic of all! What an amazing track it is. It has a "Wild Opera" vibe to it but yet, it hints "Returning Jesus" quite clearly. Please, tell me something more about this gem, and why it eventually became a "lost song”?


I like it too. It was written just after the time of the Wild Opera recordings. I think we decided that it was too close to Sinister Jazz to go on Dry Cleaning Ray and that it didn’t fit with what we’d written for Returning Jesus. The lyric had the Wild Opera sensibility where humour collided with dark emotions. Musically, it’s an interesting combination of Jazz, Pink Floyd-ian Blues and experimental mid-1990s music that sounds very like no-man in the end. I’m glad it got released in some way.


8b. I really think "Lost Songs Vol.1" deservers a full entry at the "Speak" blog. And a second volume, I guess!


Who knows, both may happen!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz