piątek, 11 sierpnia 2017

no-man, historia - cz.2: pierwsze sukcesy 1990 - 1993

         

Rok 1990 przyniósł kolejne zmiany w brzmieniu, ale też długo oczekiwane wybicie się zespołu. Zarejestrowany w lutym Heaven Taste (zupełnie inny utwór niż instrumental nagrany z JBK) i wczesna wersja Swirl z marca sugerują jeszcze kierunek obrany na „Swagger”, ale szybko uległo to przepoczwarzeniu. Colours powstało w wyniku eksperymentu. no-man dowiedzieli się, że Happy Mondays (w tamtym czasie najgorętszy zespół w UK) noszą się z zamiarem nagrania coveru tego utworu Donovana. Pomysł był prosty – nagrać i wydać swoją wersję przed nimi i unieść się na fali szumu jaki został już na około nagrania tej piosenki przez HM wywołany. Stefan był wtedy pod wpływem nowego podejścia do muzyki z jakim wyszli wykonawcy, między innymi, hip-hopowi (De La Soul, NWA, itd.). Break-beaty zaczęły też już wtedy raczkować na scenie brytyjskiego rocka, sami Happy Mondays się nimi bawili, a przebój The Stone Roses Fool’s Gold (z którego no-man ukradli bit do ostatecznej wersji Swirl) stanowił dowód na to, że tego się właśnie teraz słucha. Colours w wersji no-man był niemal zaprojektowany aby stać się hitem i jak się okazało, zespół idealnie przewidział reakcję przyczynowo-skutkową jaka nastąpiła wraz z wydaniem tego na singlu. Wstępne zainteresowanie wywołało już samo to, że zespół „znikąd” rzuca wyzwanie Happy Mondays, a publiczne, śmiałe komentarze Tima w stylu „jesteśmy Rolls Roycem dla Skody The Stone Roses” wszystko podgrzewały. Entuzjazmem wykazali się zwłaszcza ci recenzenci, którzy nie pałali zbytnią miłością do grupy Shauna Rydera, a kompletnie zakochali się w no-man (którzy przy okazji tego singla ostatecznie skrócili nazwę). Do utworu powstał klip.

                                                    

Colours
brzmiało ekscytująco, świeżo i nowocześnie. Na tym się jednak nie skończyło, domino leciało dalej. Czerwcowy 7” YOLO singiel z przebojowym coverem no-man wydali sami, ale nie trwało to długo zanim zachęcony sukcesem piosenki, odezwał się jakiś wydawca. Reedycję Colours na 12” winylu zaproponowało Probe Plus i taka wersja pojawiła się w sklepach na jesieni (w znacznie większej ilości egzemplarzy).
W międzyczasie, no-man rozdawali na koncertach kasety demo z najświeższym materiałem. Jedna z takich kaset zawierała wczesnej wersje Heaven Taste, Days In The Trees (już z perkusją, ale jeszcze nie break-beatem), Swirl i Love Among The White Trash. Brzmienie tych dem było póki co bardziej zbliżone do „Swaggera” niż „Colours”, ale Tim śpiewa już zdecydowanie delikatniej. Również na tej kasecie znajduje się prawdopodobnie pierwszy wydany remix no-man. Jest to podpisana „disco mix” wersja Swirl, która co ciekawe, zawiera już break-beat podwędzony z Fool’s Gold.
Domino płynie dalej. Na Colours zareagowała w końcu naprawdę gruba ryba – One Little Indian. Ta „niezależna” wytwórnia mogła się wtedy poszczycić takimi wykonawcami jak Bjork, czy bardzo popularnymi w tamtym czasie The Shamen. Trudno powiedzieć kiedy dokładnie ta reakcja miała miejsce. Steven Wilson pamięta, że dorzucał na szybko break-beaty do Days In The Trees i kilku innych utworów tego samego dnia, którego był umówiony na rozmowę z szefostwem OLI, bo nie miał nic innego w stylu Colours, a zdawał sobie sprawę, że właśnie takie brzmienie interesuje wytwórnię. Bootleg z koncertu, który odbył się 23-ego sierpnia w Manchesterze zawiera już Days in The Trees w wersji niemal identycznej jak tej wydanej na singlu niemal rok później. Swirl nadal jednak nie zawiera żadnych powiązań z Fool’s Gold więc można spekulować, że właśnie w tym czasie trwały wstępne rozmowy z One Little Indian. Jak widać domino pędziło z zawrotną prędkością. Umowa została podpisana jeszcze w 1990 r., a prace nad singlem Days In The Trees ruszyły od razu. no-man zwrócili się do The Shamen, aby ci zrobili dla nich remix. Zespół się zgodził, a ich wersja Days In The Trees (pt.: Arthur Askey) została ukończona w styczniu 1991 r. i z jakiegoś powodu wydana później tylko na japońskiej wersji singla.


         

Jest rok 1991. no-man cały czas pisali i demowali nowe utwory, jednocześnie pracując nad różnymi niecodziennymi wersjami Days In The Trees, które miały zostać wydane na planowanym singlu. W międzyczasie, zespół stał się ulubieńcem publiczności klubu The Flag (który zbierał entuzjastów muzyki elektronicznej (!)) i regularnie tam koncertował prezentując premierowe kompozycje (między innymi wczesne Kiss Me Stupid, Drink Judas, czy Housekeeping). Warto wiedzieć, że przez bardzo krótki czas (a dokładniej na jeden występ w czerwcu) no-man mieli koncertowego perkusistę, którym był Kevin Van Doort. Richard Smith zwraca uwagę na to jak unikatowo w tamtym czasie, podczas koncertów prezentowała się współpraca między Wilsonem, a Benem Colemanem. Słychać to wyraźnie w niewydanym Heaven Taste oraz pełnej wersji Tulip (o której jeszcze wspomnę). Tego wzajemnego wygrywania melodii nie uchwycono niestety na żadnym wydawnictwie no-man.

Wydany w końcu w lipcu 1991 r. singiel „Days In The Trees” spowodował, że domino ruszyło jeszcze szybciej. Recenzje były piorunująco pochlebne. To właśnie przy okazji tego singla, padły słynne słowa „najważniejszy brytyjski zespół od czasu The Smiths”. To naprawdę było grube stwierdzenie i no-man byli dosłownie o krok od spektakularnego przebicia się do świata zespołów zapełniających hale widowiskowe i stadiony. Singiel zatrzymał się właśnie o ten jeden krok przed i z dzisiejszej perspektywy można uznać, że no-man wyszli na tym lepiej niż gorzej. Nie można jednak powiedzieć, że Days In The Trees nie odniosło sukcesu.

                                                   

Zachęcone nim no-man kontynuowali pisanie nowego materiału. W okolicach sierpnia powstał utwór Heartcheat Pop. Przez jakiś czas zespół nosił się z wydaniem go na singlu, ale pomysł ostatecznie nie wszedł w życie, ale o tym za chwilę. Tutaj muszę napisać parę zdań o zagadkowej „Master tape”, której cyfrowa kopia wpadła mi w ręce rok temu. Amerykanin, z którym dokonałem wymiany, dostał ją wiele lat temu w zestawie z oryginalnym artworkiem do pierwszej kasety PT „Tarquin Seaweed Farm”, który kupił od samego autora. Kaseta była ponoć podpisana „1991 master tape”, ale utwory które się tam znalazły powstawały do samego końca 1991 r. Obecne są, między innymi, gotowe covery: Torquise Donovana oraz Road Nicka Drake’a. Oba pojawiły się na składankach coverów tych artystów później w 1992 r. Oprócz tego jest też niewydany do 1994 r. Desert Heart oraz niewydany do 2006 r. (na kompilacji „All The Blue Changes”) Walker, wczesne Heaven’s Break i jedna z wersji Life Is Elsewhere. Najciekawsze wydają się jednak pozostałe trzy utwory.
Po pierwsze, pojawia się tu wczesne demo Break Heaven (z innym wokalem, samplami i bez skrzypiec Bena), które powstało prawdopodobnie w grudniu 1991 r. Po drugie, pełna wersja Tulip, o której swego czasu Tim pisał na swoim blogu. Wersja ta ma ponad 8 minut, tytułową miniaturkę z płyty Speak jako intro oraz długie zakończenie, w którym na tle elektronicznego motywu, Tim i Ben toczą walkę na solówki. Po trzecie, jest tu utwór, który nigdy nie pojawił się na żadnym wydawnictwie no-man. Nazywa się See No Angels (co potwierdził sam Tim) i utrzymany jest w stylistyce wczesnych zabaw zespołu z break-beatami (z podwędzonym z kawałka Express Yourself N.W.A. bitem) i jest bardzo dobry.
To był zestaw, którym SW chciał się wtedy pochwalić. Można uznać, że ta kompilacja niewydanych jeszcze wtedy utworów, to snapshot ówczesnej kondycji zespołu.

         

1992 r. rozpoczął się od przerobienia coveru Donovana Torquise (który został wydany na kompilacji „Isles of Cricles” w czerwcu) na (do pewnego stopnia) autorską propozycję no-man, czyli Ocean Song. W zasadzie, mamy tu do czynienia z hybrydą coveru i oryginalnego utworu. Jak Tim wspomniał w udzielonym pod koniec tego roku wywiadzie dla Mike'a Radcliffe'a, zespół uznał, że mają tu materiał na „popowy klasyk” i stąd ta decyzja. Potwierdził też, że Donovan zażądał jakieś 90% przychodów z Ocean Song, kiedy utwór został wydany na singlu. Zespół musiał się podekscytować perspektywami jakie tworzyła ich wersja, bo postanowił odpuścić (lub One Little Indian ich do tego zmusiło) proponowany wcześniej singiel Heartcheat Pop (ze stroną b w postaci Iris Murdoch Cut Me Up). W styczniu no-man nagrali pierwszą w karierze sesję dla BBC na Maida Vale, a w kwietniu została wydana kompilacja pt. „Lovesights – An Entertainment”. Wydanie to miało na celu podgrzać atmosferę wokół zespołu, do czasu wydania kolejnego singla i albumu, nad którym no-man nadal pracowali. Jak to Tim napisał „Lovesights miało usprawiedliwić dużą ilość czasu i pieniędzy jakie przeznaczaliśmy na nagrywanie naszej debiutanckiej płyty”.
Kompilacja zebrała oba wydane wcześniej single (Drink Judas, strona b singla „Colours”, został nagrany na nowo), niewydane Heartcheat Pop i jego potencjalne strony b oraz Kiss Me Stupid – utwór, który no-man sprezentowali magazynowi Volume One (która wydał go na dołączonej do pisma kompilacji na CD). Zamiar się udał i zainteresowanie no-man nie słabło.
Przez pierwsza połowę roku zespół nie koncertował zbyt dużo, ponieważ postanowiono dokonać pewnych zmian w formie w jakiej zespół występował na scenie. One Little Indian naciskali, aby zespół spróbował dopełnić koncertowy skład, bo odtwarzanie 50% muzyki z taśmy nie wygląda zbyt dobrze. Poszukując sekcji rytmicznej no-man, trochę dla jaj, postanowili zwrócić się do najbardziej cenionych przez siebie muzyków, byłych członków Japan oraz byłych członków Talk Talk. Ku ich zaskoczeniu, wypaliło! Keith Aspden, były manager Talk Talk, zaczął się zajmować no-man, a 3 byłych członków Japan: Steve Jansen (perkusja), Richard Barbieri (syntezatory) i Mick Karn (bas), zgodziło się dopełnić skład na scenie.

                                                   

Singiel „Ocean Song” wydano we wrześniu, a zaplanowana na 10 występów trasa z JBK rozpoczęła się 28 września w Londynie. Brzmienie zespołu zmieniło się znacznie ze względu na udział muzyków z zewnątrz i próbę adaptacji aktualnego repertuaru zespołu na kompletny zestaw żywych instrumentów. Trasa przebiegła gładko, chociaż niektóre koncerty był delikatnie mówiąc mało oblegane. Informacja o tym, że trzech członków Japan występuje razem na scenie po raz pierwszy od dekady, napędziła trochę publiki, ale była tez przyczyną zabawnych pomyłek. Wiele osób myślało, że to kolejna reaktywacja Japan pod inną nazwą i myślała, że Tim, to David Sylvian!
W trakcie trasy (7-mego października) no-man zagrali krótką sesję dla radia BBC. Dzięki trzeźwemu umysłowi Michaela Bearparka, całość została zarejestrowana na taśmie dzięki czemu możemy dziś usłyszeć tamten koncert na składance „Radio Sessions” (wcześniej wydano go osobno pod tytułem „Hit The North”). Niestety, mimo oczekiwaniom i rozpasanej (jak na no-man) trasie promocyjnej, singiel Ocean Song okazał się klapą w porównaniu do poprzednich dwóch. Również pierwsza wersja debiutanckiego albumu (która zawierała między innymi Ocean Song i długą wersję Tulip) została odrzucona przez One Little Indian jako niekomercyjna. No-man zostali odesłani do studia żeby „uatrakcyjnić” płytę i wycedzić lepszego singla (wycedzili Only Baby).


         

Rok 1993 okazał się być w końcu TYM rokiem. W styczniu wyszedł po cichu singiel Sweetheart Raw, natomiast Only Baby zostało wydane w marcu, jak główna zapowiedź pełnowymiarowego debiutu no-man. W kwietniu wydano fanklubową kasetę pt.: „Speak” (zawierającą materiał nagrany między 1988, a 1989 rokiem) oraz odbyły się przesłuchania dla nowych koncertowych muzyków – perkusisty i basisty. Ostatecznie wybór padł na Chrisa Maitlanda (perkusja) i Silasa Maitlanda (bas). Panowie nie są spokrewnieni. 4-tego maja, po wielu perturbacjach, wydano debiutancki album no-man „Loveblows and Lovecries: A Confession”. I tu zakończymy tę część historii zespołu. Póki co prześledziliśmy dłuższą niż się pewnie wielu wydawało drogę no-man do momentu, w którym udało im się wydać pierwszą płytę. Brzmienie zespołu zdążyło przejść przez przynajmniej kilka faz zanim nagrano „Colours”, które zdeterminowało kurs w jakim no-man podążali przez pewien czas.


                                                    

Na zakończenie, wielkie podziękowania dla Richarda Smitha (autora filmu dokumentalnego o no-man pt.: „Returning”), który napisał tekst „Live Among The White Trash”. Ten tekst był jednym z moich głównych źródeł informacji! Niestety aktualnie trudno go znaleźć w internecie więc sam go zahostuję, aby każdy fan zespołu mógł się z nim zapoznać (a powinien!)

https://www.dropbox.com/s/zrmhbk4qfycij5p/live%20amongst%20the%20white%20trash.pdf?dl=0

bardzo pomocny był również blog Tima. Jego tekst na temat debiutanckiej płyty możecie przeczytać tu

https://timbowness.wordpress.com/album-writings/lovesighs-loveblows-and-lovecries-an-assessment/


                                       

Do przeczytania w kolejnym tekście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz