Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hala Orbita. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hala Orbita. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 listopada 2014

Great Expectations: The Incident Tour 2009 - 2010, cz.1: Setlist Twisted


The Incident
to płyta nie przez wszystkich ceniona, nie przez wszystkich lubiana i generalnie trudna w ocenie ze względu na swój dziwaczny charakter. Jakby jednak nie było, album ten pociągnął za sobą jedną z najbardziej spektakularnych i nieprzewidywalnych tras w wykonaniu Porcupine Tree. Ile się przez ten ponad rok przewinęło utworów trudno zliczyć, ale przecież po to tutaj jestem. Na wstępie zaznaczę od razu, że postanowiłem włączyć dwa koncerty specjalne z 2010 do całości The Incident Tour. Kwestia dyskusyjna, teoretycznie te występy powinny być traktowane oddzielnie, ale w praktyce to bez sensu ponieważ odbyły się w tym, a nie innym przedziale czasowym, część starych utworów szykowanych na tę okazję i tak rozlała się po Europejskich miastach na jesiennym odnóżu w 2010, a ostatecznie sam Wilson określił koncert w Royal Albert Hall jako „end of The Incident touring cycle”.
Tak więc owe specjalne koncerty włączam do zestawu, ale oczywiście postaram się je odpowiednio uwypuklić w tekście.
Zanim jeszcze fani mieli okazję wysłuchać nowej (i póki co ostatniej) płyty Porcupine Tree, Wilson zapowiedział, że na trasie album będzie odgrywany w całości bo przecież to jeden utwór. Jak teraz wiemy całe gadanie o jednej monstrualnej kompozycji okazało się być mocno wyolbrzymione, a niektóre utwory dało się jednak wyrwać z szeregu co też zespół uczynił w 2010 roku. W lecie 2009 nie było jednak o tym mowy. Część osób mocno kręciła nosem na ten pomysł ponieważ Incydent miał pożreć sporo miejsca w setliscie. Do tego Stefan niedługo przed trasą przyznał, że mają zamiar grać cały nowy album oraz materiał z ostatnich dwóch lub trzech płyt. Trudno się było wtedy spodziewać, że zespół będzie tę trasę kończył z prawie dwudziestoletnimi utworami w zestawie, ale na tym polega cały urok The Incident Tour, nikt nie spodziewał się tego jak to się wszystko rozwinie, zapewne nawet sam zespół. Mając w pamięci bajkowy repertuar z małej trasy w 2008 wiele osób miało nadzieję, że niektóre z tych utworów pojawią się teraz. Do pewnego stopnia się to sprawdziło, ale trzeba było trochę poczekać.
Podobnie jak w 2002 roku, Porcupine Tree wystartowali w Stanach Zjednoczonych, dokładnie 15 września w Seattle. Zestaw odpowiadał mniej więcej zapowiedziom Stefana:

01. Occam's Razor
02. The Blind House
03. Great Expectations
04. Kneel and Disconnect
05. Drawing the Line
06. The Incident
07. Your Unpleseant Family
08. The Yellow Windows of the Evening Train
09. Time Flies
10. Degree Zero of Liberty
11. Octane Twisted
12. The Seance
13. Circle of Manias
14. I Drive the Hearse
….......
15. The Start of Something Beautiful
16. The Sound of Muzak
17. Lazarus
18. Russia on Ice
19. The Pills I'm Taking (Anesthetize, p2)
20. Normal
21. Bonnie The Cat
22. Way Out of Here
…...
23. Mother and Child Divided


Jak można zauważyć najstarszy utwór pochodzi z Lightbulb Sun, a do tego został wykastrowany. Russia on Ice pozbawiona drugiej, instrumentalnej części przechodziła płynnie (prawie) w środkową część Anesthetize czyli The Pills I'm Taking. Zawiłe? Porcupine Tree proszę państwa.
Poza standardowymi już „przebojami” w setliscie znalazło się kilka niespodzianek. The Start of Something Beautiful odsiedziało jedną dużą trasę poza cyrkulacją i teraz powróciło. Trudno to jednak nazwać jakimś wielkim powrotem. Bonnie the Cat to przykład zacnej tradycji grania utworów spoza płyt (chociaż w przypadku Bonnie the Cat to niemal albumowy kawałek). Dziwacznie wygląda trochę ostatni bis w formie instrumentalnego Mother and Child Divided, ale jak się później okazało, nieśmiertelne Trains miało pojawić się jako następne. Nie wydarzyło się to ponieważ PT przekroczyli swój czas (w skrócie, wpakowali się z setem w ciszę nocną) i musieli kończyć. Amerykanie są jednak bardzo wrażliwi na tym punkcie czego dowodem jest skrócenie nawet specjalnego koncertu, który odbył się rok później w Radio City Music Hall (i wtedy również ofiarą padło Trains). Następnego wieczora w Portland (16 września) okazało się jednak, że Jeżodrzewie ma w zanadrzu obszerniejszą ilość wymiennych utworów i tak fani mieli okazję zobaczyć/usłyszeć:

1-14. The Incident
….
15. The Start of Something Beautiful
16. Buying New Soul
17. The Pills I'm Taking
18. Lazarus
19-20. Strip The Soul / .3
21. Bonnie the Cat
…...
22. Way Out Of Here
23. Trains


Kosztem Russia on Ice można było zobaczyć Buying New Soul zaś brak The Sound of Muzak i Normal rekompensowały sczepione ze sobą Strip The Soul oraz .3. Way Out of Here przeskoczyło 'za barierkę' do części bisów, a całość zamknęło Trains.


         

Podobny set został zagrany w San Francisco (18 września), ale zamiast Way Out of Here powróciło zagubione Mother and Child Divided. Porcupine Tree bawili się tymi zestawami i tak w Los Angeles powyższy set został powiększony o The Sound of Muzak, a Way Out of Here ponownie zmieniło Mother and Child Divided.
Wariację większości dotychczasowych setów Jeżodrzewie zaprezentowało w Chicago (22 września), ale Bonnie the Cat podmieniono na bliźniaczy bonus z The Incident czyli Remember Me Lover. Bisy co noc wyglądały inaczej. To dopiero początek trasy, a Porcupine Tree kombinowali z takim zapałem, że aż trudno było uwierzyć w pojawiające się w internecie setlisty świeżych koncertów. Przez całą trasę po USA zespół tworzył różne mikstury z wypisanych wcześniej utworów, ale póki co nie pojawiło się więcej nic nowego. Rozpoczęcie europejskiego objazdu nie łączyło się z początku z żadnymi zmianami do czasu kiedy Belgowie w Brukseli (14 października) otrzymali prezent w postaci Stars Die (w miejscu Russia on Ice/Buying New Soul).
Utwór ten był ponoć dobierany do miejsc, w których Porcupine Tree grali, jedynie doskonałe pod względem akustyki sale dostąpiły tego honoru (co wyjaśnia też dlaczego nie usłyszeliśmy go w Hali Orbita). Trains zaczęło dojrzewać jako popisowy numer wieczoru. Kabaretowe wstawki w połowie utworu były coraz dłuższe i coraz wymyślniejsze. W Berlinie (26 października) Wilsonowi pękła struna na Trains. Jak to się mówi, nawet najlepszy żart można zabić powtarzając go w kółko. A średni żart tym bardziej.

                                     

Wesoła karawana Porcupine Tree dotarła w końcu do Wrocławia.

01-14. The Incident
….
15. The Start of Something Beautiful
16. Russia on Ice
17. The Pills I'm Taking
18. Remember Me Lover
19. Strip The Soul
20. .3
21. Lazarus
22. Way Out Of Here
…...
23. The Sound of Muzak
24. Trains


Byłem po tym koncercie wyjątkowo niezadowolony bo z możliwych opcji wybrali akurat te, które odpowiadały mi mniej (a następnego wieczora w Lipsku zagrali Stars Die i Normal). Z perspektywy czasu (i po koncercie w Łodzi, który w większej części zrekompensował mi wrocławskie braki) muszę jednak przyznać, że występ był udany (jeżeli lubi się The Incident, ja lubię). Niestety nagłośnienie nie należało do najlepszych, dźwięk mocno chrupał, a do tego był to jeden z najgłośniejszych koncertów na jakich byłem co niestety w tym wypadku zadziałało na minus. Supportem we Wrocławiu była Rose Kemp, kobieta której moc głosu przewyższała z pewnością moc urody, ale też wytrzymałości widowni.
Kiedy my byliśmy zajęci cmentarzami, fani w Budapeszcie (1 listopada) zostali zaskoczeni trasową premierą Blackest Eyes. Utwór powrócił w Ljubljanie (3 listopada), a zaraz po nim odśpiewano happy birthday dla Stevena Wilsona.
Na koncertach we Włoszech Wilson widziany jest podczas Trains z gumowym kurczakiem, część kabaretowa jak widać wciąż ewoluowała. Wydawało się, że do końca roku nie nastąpi już żadna zmiana w repertuarze, ale jak przystało na trasę, Porcupine Tree zaskoczyli w ostatniej chwili podczas specjalnego koncertu w Mumbaiu (21 grudnia). Po pierwsze i chyba najważniejsze, panowie zdecydowali się pierwszy raz pokruszyć Incydent na mniejsze elementy.

01. Occam's Razor
02. The Blind House
03. The Sound of Muzak
04. Hatesong
05. Lazarus
06. Open Car
07. Time Flies
08. Blackest Eyes
09. The Start of Something Beautiful
10. Russia on Ice
11. The Pills I'm Taking
12. Octane Twisted
13. The Séance
14. Circle of Manias
15. Way Out of Here
….......
16. Trains
17. Halo
         
Po drugie, w zestawie znalazły się trzy trasowe premiery: Hatesong, Open Car oraz Halo. Oczywiście żaden z tych utworów nie był wielkim wydarzeniem na tle ostatnich tras, ale jako niespodzianka podczas The Incident Tour zrobiły swoje. Była to również swego rodzaju wskazówka czego można się będzie spodziewać w następnym roku (choć oczywiście nie od razu).
Do lutego 2010 zespół miał wolne, prawdopodobnie do końca grudnia nie odbywały się żadne próby. Zbliżały się święta i każdy chciał odpocząć co w przypadku Wilsona nie oznaczało oczywiście przerwy w komponowaniu muzyki. Informacje na temat sesji do „Grace for Drowning” mówią, że nagrań dokonywano od stycznia 2010, ale znając go na pewno siedział przy swoim pianinie już w grudniu. Z tej najwcześniejszej fazy prac nad drugim solowym albumem wynikła piosenka Home in Negative.
Na dzień przed Wigilią, na stronie PT pojawiła się elektryzująco informacja o dwóch specjalnych koncertach, które miałby się odbyć w Nowojorskim Radio City Music Hall (na tamtym etapie lokalizacja koncertu w USA nie została jeszcze podana) oraz w Royal Albert Hall w Londynie.

C.d.n.
                                                           

wtorek, 28 października 2014

Wroc...law - 5 lat później.




Mamy okrągłą rocznicę. Dokładnie 5 lat temu we Wrocławiu wielu z nas bawiło się na koncercie Porcupine Tree. Pierwszym z dwóch jakie zagrali w Polsce na tamtej trasie i póki co przedostatnim w ogóle. Koncert ten był moim pierwszym koncertem PT i Wilsona w ogóle. Tak po prostu wyszło. Kilka lat wcześniej grali niemal pod moim domem w Łodzi, a ja z jakiegoś powodu nie poszedłem. Szkoda gadać. Bilet na Wrocław zakupiłem kiedy tylko była taka możliwość i przez jakieś 4 miesiące tenże bilet spoglądał na mnie z biurka i mówił „to Twój pierwszy koncert PT, zacznij sobie tworzyć w głowie oczekiwania z kosmosu”. I tak też było. Podobno pierwszy raz zawsze boli. Ten bolał pod wieloma względami. Miesiące zleciały szybko, w międzyczasie został wydany „The Incident”, który szczęśliwie spodobał mi się od pierwszego przesłuchania. Było to istotne, ponieważ Wilson zapowiedział, że nowa płyta będzie grana w całości. Kiedy trasa wystartowała, śledziłem zmiany w secie codziennie. Pamiętam niezdrowe podniecenie widząc takie utwory jak Buying New Soul czy Normal (Russia on Ice w skróconej wersji mimo wszystko niepokoiło). Jeszcze większe kiedy na niewiele ponad 2 tygodnie przed Wrocławiem w Belgii pojawiło się Stars Die. Oczekiwania zaczęły powoli mijać kosmos i docierać w rejony nie nazwane przez człowieka. Z perspektywy czasu widzę, że ciśnienie było ogromne, zdecydowanie zbyt ogromne bo w mojej głowie zaczął tworzyć się scenariusz koncertu, którego nikt nikomu nie obiecywał.
Tak czy inaczej dzień wcześniej zjawiłem się we Wrocławiu i spędzałem miło czas. Jest to miasto piękne i czuje się do niego przywiązany ze względu na to, że moja mama się tam urodziła i wychowała. Sam spędziłem tam dużo czasu jako maluch. Zmieniając otoczenie z Łodzi na Wrocław naprawdę czuć wielką różnicę. Wieczorem w dzień koncertu, w dobrym nastroju udaliśmy się małą gromadą w stronę Orbity, a przynajmniej tak się wydawało bo nikt z nas tam jeszcze nie był. Hala mieści się na względnym zadupiu i chociaż daleko jej do lokalizacji starej Progresji w Warszawie, to musieliśmy przedzierać się przez konkretne chaszcze zanim ukazało się poszukiwane miejsce. Pamiętam sklepik i wieko od werbla z autografami za srogie pieniądze. Pamiętam, że wizualnie Orbita robiła bardzo dobre wrażenie. Rzecz w tym, że jest to obiekt sportowy i akustyka jest w takich miejscach średnia.
O supporcie – Rose Kemp – powiedziano/napisano już wiele. Sama Rose operuje dosyć operowym wokalem, ale w połączeniu z fatalnym nagłośnieniem i akustyką nie dało się znieść kiedy śpiewała wysoko (a robiła to często). Reszta zespołu niczym się nie wyróżniała poza basistą, który trzymał gryf od góry. Jeśli chodzi o muzykę, to pamiętam powolne, super ciężkie, doom metalowe utwory.
Było naprawdę ciężko, podłoga drżała jak przy trzęsieniu ziemi. Ogólnie nie był to koncert tragiczny. Niestety sporo czynników złożyło się na to, że występ Rose Kemp był nie tylko ciężki w brzmieniu, ale tez ciężki w odbiorze. Po słynnym komunikacie na temat zakazu nagrywania bootlegów (z przesłaniem w stylu - jeśli widzisz, że ktoś nagrywa, bij go) zaczęło się intro. A razem z nim kolejna fala ekscytacji. Nie będę drobiazgowo streszczał koncertu, setlista znajduje się poniżej. Nagłośnienie było kiepskie i utwierdziłem się w tej opinii po koncercie w Łodzi. Mimo to The Blind House zrobiło duże wrażenie i wbiło mnie w ziemię. Do tego przełamała się pewna bariera, która dzieli fana i zespół, dopóki ten pierwszy nie pójdzie na koncert drugiego. Brzmi to banalnie, ale moment, w którym po raz pierwszy widzi się tych facetów na scenie, „żywych”, na wyciągnięcie (prawie) reki jest definitywny i zawsze zmienia perspektywę. Niestety po odegraniu „The Incident” i po przerwie, która nastąpiła, Porcupine Tree zaczęli niszczyć obraz idealnego koncertu, który stworzył się w mojej głowie. Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka, ale wtedy czułem się jak balon, z którego powoli schodzi powietrze. Zamiast Stars Die był Lazarus. Zamiast Buying New Soul było Russia On Ice zagrane do połowy. Zamiast Normal było Way Out Of Here, jeden z niewielu utworów PT, których po prostu nie lubię (nie mówiąc o emo projekcji). Zabawne, że w zasadzie z większości zamienników bym się cieszył gdyby w secie były również kawałki na które czekałem. Przy bisie w postaci The Sound of Muzak i Trains trochę mi przeszły fochy, ale generalnie moje uczucia po koncercie były mieszane. Ten tekst jest też przestrogą dla wszystkich, którzy za bardzo nastawiają się na pewne rzeczy. Oczywiście to jest coś czego nie da się kontrolować, ale przewidywanie setlisty przypomina zazwyczaj ruletkę. Porcupine Tree zagrali większość z wyczekiwanych przeze mnie utworów w Łodzi rok później i dzięki temu z perspektywy czasu o wiele milej wspominam Wrocławski koncert niż 5 lat temu.
Trudno też było przewidzieć, że po zakończeniu trasy rozpocznie się dla grupy długa przerwa, która nadal trwa i nie widać jej końca. Później dowiedziałem się, że Stars Die grali tylko w salach z doskonała akustyką zatem Orbita była spalona na starcie. Kręciłem tez nosem, że zamiast Bonnie The Cat zagrali Remember Me Lover, ale i to nadrobiłem w Łodzi i jestem zadowolony, że we Wrocławiu było co innego. Zwłaszcza, że Remember Me Lover nie był tak często wykonywanym utworem. Pamiętam, że po występie trzeba było się jakoś z okolic Orbity wydostać, a było już późno więc nie czekaliśmy na zespół. Z relacji fanów można się było potem dowiedzieć o słynnym sprincie Stefana do busa. Podobno się pochorował i chciał jak najszybciej wskoczyć pod koc, taka jest przynajmniej oficjalna wersja. Reszta potulnie podpisywała wszystko co się da. Co zabawne, to właśnie podpisy reszty zespołu są teraz trudne do zdobycia, zwłaszcza w porównaniu z uroczystą sesją autografową, którą Wilson odbębnił w Poznaniu i Zabrzu w 2013 r.
Kończąc wspominki z końca października 2009 r., wiele osób uznaje Wrocławski koncert PT za jeden z najsłabszych jakie zagrali w Polsce. Ja mimo wszystko wspominam go miło. To był ten pierwszy i chociaż bolało, to ostatecznie myślę o tym występie ciepło. Od tamtej pory widziałem SW 10 razy z różnymi zespołami, ale ten pierwszy koncert zawsze będzie solidnie wyryty w mojej pamięci. Współczuję fanom, którzy poznali Porcupine Tree po 2010 roku. Na kolejny występ tego zespołu będzie trzeba jeszcze trochę poczekać.

Ps.: bootlegu z tego koncertu nie ma, a przynajmniej nic mi nie wiadomo o istnieniu takowego.

Ps.2: tłukąc się zapchanym pociągiem z Wrocławia do Łodzi, słuchałem przez całą podróż "Wild Opery" no-man. To chyba najlepsza płyta Stefana na tę porę roku.

Setlista z Wrocławia (28 października 2009)

01 - 14. The Incident
15. The Start of Something Beautiful
16. Russia on Ice
17. The Pills I'm Taking
18. Remember Me Lover
19. Strip The Soul
20. .3
21. Lazarus
22. Way Out Of Here
...........................
23. The Sound of Muzak
24. Trains