wtorek, 24 listopada 2015

no-man: 2012 tour - część 4



Po koncercie w Krakowie, trasa objęła jeszcze dwa koncerty w Niemczech (w Aschaffenburgu i Kolonii), jeden w Holenderskim Boerderij i ostatni w Londynie. Nowsze, lub niegrane przed tą trasą kompozycje zaczęły kwitnąć, a niektóre miasta doczekały się skromnych zmian w secie.
Andy Booker przyznał, że najlepsze przy większej ilości koncertów jest to, że ma się więcej szans na to aby zagrać dobrze. Jeżeli, na jakiś koncercie coś nie wyjdzie, to zawsze pozostają kolejne. Publiczność w Kolonii miała szansę, jako jedyna na trasie, usłyszeć
Watching Over Me (choć za cenę Back When You Were Beautiful), natomiast najszczęśliwsi okazali się Holendrzy, którzy otrzymali dodatkowy bis w postaci Housewives Hooked On Heroin. W późniejszej części tekstu, w której będę omawiał utwory dokładniej, opiszę historię, która kryje się za tym wyjątkowym wykonaniem. Z tego koncertu istnieje świetnej jakości nagranie i na jego podstawie (mimo, że to tylko bootleg) można uznać, że był to pod wieloma względami najlepszy występ na trasie.

                                                    

O czym nie wspomniałem wcześniej, to to, że ta trasa no-man była wyjątkowa względem poprzednich z jeszcze innego względu. Steven Wilson dostał mikrofon i mimo że nie śpiewał do niego (nawet podczas
Housewives…), to z radością mówił do publiczności między utworami, a co najważniejsze, wdawał się w dyskusje z Timem. Niektóre z nich przeradzały się w coś co Tim określił później jako „komediowy przerywnik Bownessa i Wilsona”. Rozpoczęta w Krakowie zabawa w ustalanie odpowiednika rodzinnego miasteczka Tima – Warrington, była kontynuowana. Oprócz tego było dużo przekomarzania się, serdecznych docinek i wygłupów. Podzielone są zdania na temat tego czy Wilson gadał za dużo czy nie. W końcu od tego ma inne koncerty ze swoim udziałem. Niektórzy stwierdzili, że zbyt wiele uwagi ściągał na siebie gdy tymczasem powinien zostawić prowadzenie wieczoru Timowi.

                                                    

Być może jest w tym trochę prawdy, ale mimo wszystko cieszę się, że Stefan dostał ten mikrofon. Jego i Tima wiąże specyficzny rodzaj przyjaźni (trwającej już ponad ćwierć wieku), a w ich scenicznych „przepychankach” widać, że jest ona oparta na wzajemnym zrozumieniu. I choćby dzięki tym 'kabaretowym' występom można odczuć jak istotnym zespołem w karierze SW był, jest i będzie no-man.

                                                    

Trasa oficjalnie zakończyła się w Londynie na koncercie w Islington Assembly Hall (2.09.2012). Wyjątkowo, jako support przed no-man wystąpił Daniel Cavanagh z akustycznym setem. Odegrano standardową (czyli Krakowską) setlistę i to był jak na razie ostatni koncert zespołu. Zarówno Tim jak i fani wiele sobie obiecywali po tej trasie. Nowy utwór w setliście (
The Warm-Up Man Forever) i drugi nie do końca nowy, ale wciąż czekający na wydanie w wersji studyjnej (Beaten By Love) dały nadzieje na szybki powrót no-man do studia. W istocie, zespół rozpoczął nieśmiałe próby nagrań (głównie bez Stevena Wilsona) pod koniec 2012 roku i w lecie 2013. Wilson, który miał brać udział w dalszych pracach nad albumem nagle zmienił zdanie i zdecydował, że ma czas jedynie na nagrywanie swojego trzeciego solowego albumu. Rozczarowanie Tima było olbrzymie (o czym pisał w swoim internetowym pamiętniku), ale przekuł jakoś tę sytuację w coś pozytywnego – swój drugi (i pierwszy od 10 lat) solowy album. Część tej płyty można potraktować jako materiał zastępczy za album no-man ponieważ te utwory powstały z myślą o tym zespole. Na Abandoned Dancehall Dreams znalazły się oba grane na trasie utwory (Warm-Up Man i Beaten By Love). Przyszłość no-man maluje się obecnie jako coś daleko za horyzontem, ale Wilson wielokrotnie zapewniał, że Schoolyard Ghosts, to nie jest ostatni album zespołu. Pozostaje trzymać go za słowo. Póki co, Tim rozwija w niezłym tempie swoją solową karierę (trzeci album – Stupid Things That Mean The Word – został wydane w lecie tego roku) i wychodzi mu to doskonale. Zagrał też parę miesięcy temu koncert w Inowrocławiu (niemal dokładnie w trzecią rocznicę występu no-man w Krakowie).
Jak zatem można podsumować trasę no-man z 2012 roku? Zdecydowanie warto było czekać. To było TO. Idealny koncert no-man i mój osobisty koncert życia (jak na razie). Oczywiście, że z pewnością wiele osób wybrałoby inne utwory, ale wydaje mi się, że wybór zespołu był optymalny. Nie pominięto żadnego albumu, były niespodzianki , były nowości i były „hity”, a obecny skład zespołu można chyba uznać za najlepszy do tej pory (chociaż porównanie jest dosyć trudne, kiedyś opiszę wszystkie sceniczne składy no-man w jednym tekście).
To jeszcze nie koniec tego tekstu. Czas przyjrzeć uważniej utworom, które były grane na trasie oraz pamiątkom, które po niej zostały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz