Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 listopada 2016

An Evening With Steven Wilson: Grace for Drowning Tour 2011 - 2012, cz.5: Bootlegi.


Jak na względnie krótką trasę, to wybór bootlegów jest dosyć przyzwoity. Pierwsze dwa koncerty (Poznań 20.10.2011 r. i Kraków 21.10.2011 r.) nagrywałem sam i jak dotąd nie słyszałem żadnych innych rejestracji tych występów. Jakość tych bootlegów jest średnia, sprzęt był nowy, a ja cały czas eksperymentowałem z ustawieniami i wyszło jak wyszło. Inna sprawa, że miałem swoje 5 minut fejmu kiedy udostępniłem te nagrania na Demonoid, w końcu to były pierwsze solowe występy Stefana w ogóle i sporo osób czekało na te bootlegi jak dzieci na Wigilię. Jako, że nie ma żadnych substytutów, to nieskromnie polecam moje nagrania jako jedyną pamiątkę scenicznego debiutu Stefana solo na małej i dużej scenie. Jeżeli ktoś posiada alternatywne bootlegi, to proszę o kontakt.

        

Niemcy nie dali ciała. Z czterech koncertów jakie SW zagrał u nich w 2011 r, posiadam trzy bootlegi z dwóch koncertów (Monachium 23.10.2011 r. i Hamburg 28.11.2011 r., z czego Monachium nagrały dwie osoby). Każde z tych nagrań ma swoje wady i zalety, ale generalnie są miłe dla ucha.

                                              

Równie dobra jest rejestracja z koncertu w Londynie (31.10.2011 r.). Jest to ostatni koncert zagrany w oryginalnym składzie solo bandu (z Azizem Ibrahimem) więc warto go mieć.
Następne dwa bootlegi również są swego rodzaju rarytasami, bo to jedyne nagrania z Amerykańsko/Kanadyjskiej części trasy jakie posiadam (i być może jedyne dostępne w szerszym obiegu). W skrócie, to jedyne bootlegi, na których możemy usłyszeć Johna Wesleya. Każdy gitarzysta, który był członkiem zespołu Stefana miał trochę inne podejście do tych samych utworów i fajnie jest porównać, to jak te kawałki się ze względu na to zmieniały. Wes, tak jak pisałem już wcześniej, doskonale dawał radę. Do słuchania mamy Boston (13.11.2011 r.) i Montreal (15.11.2011 r.). Oba bootlegi są bardzo przyzwoitej jakości. Wiem, że te opisy wyglądają tak samo, ale taka była ta trasa. Na tym etapie zmian w setliście nie było, zachowanie Wilsona było praktycznie identyczne każdego wieczora, a jakość bootlegów wyjątkowo równa.

                                              

Rok 2012 przynosi pewne zmiany. Po pierwsze, mamy tu pierwszą transmisję radiową z koncertu SW. I to nie jakieś fragmenty, ale całość (ok, brakuje akustycznych kawałków PT). Radiowym rodzynkiem jest występ z Santiago (18.04.2012 r.). Niestety mimo że była to profesjonalna transmisja, to samo nagranie brzmi trochę mniej pro. Jest przesterowane, momentami ostro trzeszczy, przypomina trochę tego typu nagrania z lat 90tych. Nie ma jednak co marudzić, bo to jedyny broadcast z całej trasy i do czasu wydania dvd „Get All You Deserve”, to było jedyne pełne profesjonalne nagranie z solo koncertów, nie wspominając o obecności nowego kawałka (Luminol). Pozostały jeszcze dwa bootlegi, Tilburg (2.05.2012 r.) oraz drugi Londyn (15.05.2012 r.).
Zwłaszcza ten drugi wart jest uwagi, bo zawiera wykonanie utworu „Insurgentes”. Niektóre kawałki trochę się pozmieniały, nie tylko ze względu na kolejną zmianę na miejscu gitarzysty (Niko Tsonev), ale też ze względu na zdecydowanie śmielsze działania zespołu. Np. panowie zorientowali się, że solo Beggsa w „No Part Of Me” jest trudne do odtworzenia na żywo tak żeby ktokolwiek coś z tego usłyszał. Adam Holzman dołożył więc w tym miejscu solo na moogu. Pojawiło się jeszcze kilka naprawdę drobnych zmian, ale był one ograniczone ze względu na to, że każdy utwór był idealnie dopasowany do projekcji (co zawsze uważałem za koszmarnie ograniczające).

                                                          

I to tyle. Na jesieni 2012 r. otrzymaliśmy z tej trasy oficjalne dvd. Zawsze uważałem, że Stevena Wilsona lepiej się słucha niż ogląda (może z wyjątkiem „Anesthetize”, które jest doskonałe pod każdym względem). Niestety, najbardziej odczułem to oglądając „Get All You Deserve”. O ile muzyka jest świetna, to oglądanie Stefana machającego rękami jak pajac i czarującego dłońmi jak Harry Potter, nie stanowi dla mnie źródła przyjemności, raczej zażenowania. Z Wilsona zrobił się taki Piotr Rogucki angielskiego prog-rocka, niektórym to się pewnie podoba, ale ja wolałem kiedy miał łapy przyklejone do gitary i nie mógł sobie folgować. Szczytem było czołganie się po ziemi w trakcie „Index” w 2013 r., ale do tego dojdziemy przy okazji TEJ trasy (niecierpliwym polecam wideo Index z Lorelay z 2013 r.).

Tak czy inaczej, po przeczytaniu serii tekstów o „Grace For Drowning Tour” (An Evening With Steven Wilson), powinniście wiedzieć już całkiem sporo o tym jak to wyglądało i jakie pamiątki z tego zostały.

To była ciekawa trasa. Najkrótsza w Stefana solowej karierze, ale w tym czasie zdążył dwukrotnie zmienić gitarzystę, dorzucić Amerykę południową i niespodziewany drugi europejski leg.
Zagrał niewiele ponad 40 koncertów (obecnie kończy trasę, która zawiera ponad 150 dat), ale to fantastyczne koncerty. Jeżeli chodzi o solowe wyczyny Wilsona, to czeka nas teraz trasa Raven, ale to już w przyszłym roku. Na ten rok zaplanowałem jeszcze kilka tekstów, ale na razie chichosza.

wtorek, 24 listopada 2015

no-man: 2012 tour - część 4



Po koncercie w Krakowie, trasa objęła jeszcze dwa koncerty w Niemczech (w Aschaffenburgu i Kolonii), jeden w Holenderskim Boerderij i ostatni w Londynie. Nowsze, lub niegrane przed tą trasą kompozycje zaczęły kwitnąć, a niektóre miasta doczekały się skromnych zmian w secie.
Andy Booker przyznał, że najlepsze przy większej ilości koncertów jest to, że ma się więcej szans na to aby zagrać dobrze. Jeżeli, na jakiś koncercie coś nie wyjdzie, to zawsze pozostają kolejne. Publiczność w Kolonii miała szansę, jako jedyna na trasie, usłyszeć
Watching Over Me (choć za cenę Back When You Were Beautiful), natomiast najszczęśliwsi okazali się Holendrzy, którzy otrzymali dodatkowy bis w postaci Housewives Hooked On Heroin. W późniejszej części tekstu, w której będę omawiał utwory dokładniej, opiszę historię, która kryje się za tym wyjątkowym wykonaniem. Z tego koncertu istnieje świetnej jakości nagranie i na jego podstawie (mimo, że to tylko bootleg) można uznać, że był to pod wieloma względami najlepszy występ na trasie.

                                                    

O czym nie wspomniałem wcześniej, to to, że ta trasa no-man była wyjątkowa względem poprzednich z jeszcze innego względu. Steven Wilson dostał mikrofon i mimo że nie śpiewał do niego (nawet podczas
Housewives…), to z radością mówił do publiczności między utworami, a co najważniejsze, wdawał się w dyskusje z Timem. Niektóre z nich przeradzały się w coś co Tim określił później jako „komediowy przerywnik Bownessa i Wilsona”. Rozpoczęta w Krakowie zabawa w ustalanie odpowiednika rodzinnego miasteczka Tima – Warrington, była kontynuowana. Oprócz tego było dużo przekomarzania się, serdecznych docinek i wygłupów. Podzielone są zdania na temat tego czy Wilson gadał za dużo czy nie. W końcu od tego ma inne koncerty ze swoim udziałem. Niektórzy stwierdzili, że zbyt wiele uwagi ściągał na siebie gdy tymczasem powinien zostawić prowadzenie wieczoru Timowi.

                                                    

Być może jest w tym trochę prawdy, ale mimo wszystko cieszę się, że Stefan dostał ten mikrofon. Jego i Tima wiąże specyficzny rodzaj przyjaźni (trwającej już ponad ćwierć wieku), a w ich scenicznych „przepychankach” widać, że jest ona oparta na wzajemnym zrozumieniu. I choćby dzięki tym 'kabaretowym' występom można odczuć jak istotnym zespołem w karierze SW był, jest i będzie no-man.

                                                    

Trasa oficjalnie zakończyła się w Londynie na koncercie w Islington Assembly Hall (2.09.2012). Wyjątkowo, jako support przed no-man wystąpił Daniel Cavanagh z akustycznym setem. Odegrano standardową (czyli Krakowską) setlistę i to był jak na razie ostatni koncert zespołu. Zarówno Tim jak i fani wiele sobie obiecywali po tej trasie. Nowy utwór w setliście (
The Warm-Up Man Forever) i drugi nie do końca nowy, ale wciąż czekający na wydanie w wersji studyjnej (Beaten By Love) dały nadzieje na szybki powrót no-man do studia. W istocie, zespół rozpoczął nieśmiałe próby nagrań (głównie bez Stevena Wilsona) pod koniec 2012 roku i w lecie 2013. Wilson, który miał brać udział w dalszych pracach nad albumem nagle zmienił zdanie i zdecydował, że ma czas jedynie na nagrywanie swojego trzeciego solowego albumu. Rozczarowanie Tima było olbrzymie (o czym pisał w swoim internetowym pamiętniku), ale przekuł jakoś tę sytuację w coś pozytywnego – swój drugi (i pierwszy od 10 lat) solowy album. Część tej płyty można potraktować jako materiał zastępczy za album no-man ponieważ te utwory powstały z myślą o tym zespole. Na Abandoned Dancehall Dreams znalazły się oba grane na trasie utwory (Warm-Up Man i Beaten By Love). Przyszłość no-man maluje się obecnie jako coś daleko za horyzontem, ale Wilson wielokrotnie zapewniał, że Schoolyard Ghosts, to nie jest ostatni album zespołu. Pozostaje trzymać go za słowo. Póki co, Tim rozwija w niezłym tempie swoją solową karierę (trzeci album – Stupid Things That Mean The Word – został wydane w lecie tego roku) i wychodzi mu to doskonale. Zagrał też parę miesięcy temu koncert w Inowrocławiu (niemal dokładnie w trzecią rocznicę występu no-man w Krakowie).
Jak zatem można podsumować trasę no-man z 2012 roku? Zdecydowanie warto było czekać. To było TO. Idealny koncert no-man i mój osobisty koncert życia (jak na razie). Oczywiście, że z pewnością wiele osób wybrałoby inne utwory, ale wydaje mi się, że wybór zespołu był optymalny. Nie pominięto żadnego albumu, były niespodzianki , były nowości i były „hity”, a obecny skład zespołu można chyba uznać za najlepszy do tej pory (chociaż porównanie jest dosyć trudne, kiedyś opiszę wszystkie sceniczne składy no-man w jednym tekście).
To jeszcze nie koniec tego tekstu. Czas przyjrzeć uważniej utworom, które były grane na trasie oraz pamiątkom, które po niej zostały.