Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stephen Bennett. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stephen Bennett. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 grudnia 2015

Stephen Bennett - wywiad dla SWL (2015)


Stephen James Bennett jest angielskim muzykiem, pisarzem i filmowcem. Jego głównym instrumentem są klawisze, ale gra również na gitarze i perkusji. Jest autorem krótkich filmów i teledysków. Pisze książki na temat technologii muzyki, oraz prowadzi wykłady na ten temat. Od 2008 jest członkiem koncertowego składu no-man. Jest też autorem muzyki do wielu utworów wydanych przez Tima Bownessa na jego solowych płytach.

Wywiad został przeprowadzony mailowo 26 lutego 2015 r.
Z tego względu niektóre odpowiedzi Stephena mogą się wydać trochę nieaktualne, zwłaszcza fragmenty gdzie mówi o nagrywaniu trzeciej solówki Tima, która zdążyła zostać w międzyczasie wydana. Mimo to, wywiad jest nadal źródłem wielu ciekawych informacji.


1. Powiedz mi jakiego sprzętu używałeś na trasie no-man w 2012 roku.

Używam klawiszy Nord Electro 3 i Nord Wave. Na pierwszej trasie no-man (w 2008) zdecydowałem się na program Apple Mainstage (chyba w wersji 1) i do tego zdalną klawiaturę sterującą i laptop. W trakcie prób miałem z tym wiele problemów i zespół nie był przekonany czy do rzeczywiście dobry pomysł. Jak się okazało, ja nie miałem żadnych kłopotów, ale wszyscy inni mieli! Gitary zawodziły, partie perkusyjne łamały, mikrofony przestawały działać (jak w Dusseldorfie – SWL) i struny pękały, ale Mac działał dalej. Jednak na koncercie w Londynie, który grałem z Timem i Giancarlo Errą (z Nosound) miałem sporo problemów, których nie rozwiązywało wyłączenie/włączenie sprzętu. Czarę goryczy przepełnił krzyk z publiczności „Trzeba było kupić PCta!”. Po tamtym wieczorze zdecydowałem się na hardware. Zabiłbym aby mieć te keyboardy z lat 80-tych! Robią wszystko czego potrzebuję bez mrugnięcia okiem. Ogólnie, cenię sobie prostotę. Nadal mam koszmary, w których próbuję wtaszczyć na scenę Hammonda, Rhodesa, Polisixa, Leslie, Mooga i zestaw odsłuchów.


2. Jak wyglądały próby przed trasą?

Próby odbywały się w Cambridge, które było wtedy epicentrum dla członków zespołu. Steven był zajęty więc nie był z nami od początku, a kiedy się pojawił, trzeba było zrobić miejsce na jego wielki pedal board. Ale jak tylko zaczęliśmy grać wiedzieliśmy, że to naprawdę no-man, choć nie taki jakiego znasz. Był głośny!


3. Który utwór z setu był Twoim ulubionym i najbardziej satysfakcjonującym, a który wręcz przeciwnie?

Kocham muzykę no-man i zawsze staram się nakłonić Stevena i Tima do zagrania starych kawałków. Jestem przekonany, że dali byśmy radę z Soft Shoulders. Jeśli chodzi o utwory, które graliśmy, postawię na Lighthouse, chociaż to Mixtaped jeży włosy na głowie. Jedynym utworem, który sprawił mi problem był Things Change podczas koncertu w Londynie. Giancarlo pożyczył mój stołek i odstawił go koło moich instrumentów kiedy akurat był w pobliżu sceny. Stołek wytrzymał prawie cały set, ale kiedy zacząłem organowe intro do Things Change, nagle opadł o dobre pół metra. Cały utwór zagrałem kucając w pokraczny sposób, widać to na filmikach na You Tubie!


4. Jak wyglądało życie w trasie z zespołem no-man? Co lubisz robić w jej trakcie i czy lubisz podróżować w ten sposób?

Z no-man, tak! Nasz tour manager – doskonały Tim Carley – oraz dźwiękowcy Ian Bond i Jason Birnie wykonali wspaniałą robotę dzięki której doskonale nam się grało i mogliśmy się zrelaksować. Jak sobie wyobrażasz, spędziliśmy dużo czasu w trasie na rozmowach o muzyce, filmach, książkach i kwestiach egzystencjalnych, jak również na rozważaniach, który artysta zaliczył w swojej karierze największą wpadkę z albumem. Dużo czytamy o seksie, narkotykach i rock'n'rollu :)


5. Koncert w Krakowie był pierwszym koncertem najdłuższej trasy no-man od 1993 roku. Wiele faworytów publiczności było grane po raz pierwszy. Jakie są Twoje wspomnienia w związku z tamtym występem? Jaka była atmosfera za kulisami przed i po koncercie?

Było fantastycznie! Nigdy nie byłem wcześniej w Polsce i ogromne wrażenie zrobiło na mnie jak dobrze zorganizowany był koncert. Publiczność też była świetna. Kraków był piękny, a Polacy, których spotkaliśmy okazali się być najbardziej przyjacielskimi ludźmi na świecie. Poszliśmy do miasta na włoskie jedzenie i Tim ze Stevenem zostali zalani fanami. Każdy sprawił, że czuliśmy się jak w domu. Pokochałem Polskę!


6. Jaka historia kryje się za spontanicznym wykonaniem „Housewives Hooked On Heroin” w Holandi? Zabrzmiało świetnie, dużo w nim dźwięków klawiszowych. To musiał być dobra zabawa!

W tym utworze wychodzi ze mniej mój wewnętrzny Barbieri! Housewives Hooked On Heroin odpadł szybko w trakcie prób, ale na trasie Tim cały czas robił sobie jaja i proponował granie go na bis. Pewnego razu Steven wziął nas na bok i powiedział 'jak Tim zapyta czy gramy Housewives na bis, to mówimy tak'. Tim zapytał, więc my się zgodziliśmy! Wyszło pokracznie. Nie wiem czy Steven próbował to z nami chociaż raz.


7. Czy pracujesz obecnie nad jakimś projektem muzycznym lub filmowym? Czy są szanse na solowy album Stephena Bennetta?

Mam solowy projekt, nazywa się The Fire Thieves. Ostatni album „Back To Stereo” wydałem w 2009, można go kupić przez Burning Shed. W wakacje będę nagrywał więcej razem z innymi muzykami, w tym z basistą no-man – Pete'em Morganem. Jest tez Henry Fool oczywiście, ale potrzebujemy kolejne 10 lat aby zabrać się za trzecia płytę. Mam nadzieję, że to JEST żart.


8. Jesteś współautorem moich dwóch ulubionych utworów na „Abandoned Dancehall Dreams” (i wielu innych z przeszłości). Czy bierzesz udział w nagrywaniu trzeciej płyty Tima Bownessa?

Dzięki! Naprawdę jestem zadowolony z tego jak wyszły. Nagrałem te utwory po tym jak kupiłem nowy zestaw sampli pianina Yamaha CP70 do mojego Nord Electro od, zmarłego już niestety, Stephena Howella w Hollow Sun. Tim i ja napisaliśmy dziesięć piosenek w ciągu tygodnia na jego nowy album. Gram w większości utworów. Sporo nagrałem ostatnio, wyedytowałem i przekazałem do miksu. Właśnie chwilę temu wysłałem pliki do Bruce'a Soorda więc wszystko nabiera tempa.


9. Nie tylko tworzysz muzykę, ale również piszesz książki na temat technologicznych aspektów muzyki. Czy trudniej pisze się o muzyce niż pisze ją samą?
Uczę również o mediach i technologii na poziomie uniwersyteckim. Wszystkie dyscypliną stanowią dla mnie równe wyzwanie i satysfakcję. To miłe uczucie kiedy spotykam jednego z moich muzycznych bohaterów, a oni mają kopię mojej książki lub wspominają moje artykuły. To przydatne móc recenzować sprzęt, prowadzić rozmowy z ludźmi i pisać poradniki. To niemal auto-terapia.


10. Czy masz jakieś plany koncertowy? Może Henru Fool? Może w Polsce?

Z pewnością z Timem! I tak, w Polsce! (chodziło o Ino Rock - SWL)



.....................................
wersja oryginalna
......................................


1. Please, tell me something about the gear you've been playing on the tour.

I’m using a Nord Electro 3 and Nord Wave. On the first No-Man tour, I decided to use Apple’s Mainstage (version 1, I think!) and just a remote keyboard and laptop. During rehearsals I had lots of issues and the band were very sceptical that it’d work out on tour. As it turned out, I had no problems at all – but everyone else did! Guitars failed, drum bits broke, microphones stopped working and strings broke, but the Mac just kept working. However, at a gig in London with Tim and Giancarlo Erra (of Nosound,) I had lots of issues that the usual ‘turning off and on’ didn’t cure. The last straw was someone in the audience heckling “you should have got a PC!’ After that, I decided to stick to hardware. I’d have killed my own grandmother for these keyboards in the ‘80s. They do everything I need without fuss. Otherwise, I DI – I like to keep it simple. I still have nightmares of lugging a Hammond, Rhodes, Polysix, Leslie, Moog and a small PA around.

2. How the tour rehearsals looked like?

We rehearsed in Cambridge – which was sort of the epicentre of the band at that time. Steven was busy so he wasn’t there for the first rehearsal and when he turned up we had to make space for his pedal board. But as soon as we all started playing we knew this really was No-Man, but not as you know it, Jim. And it was loud.


3. Was there any particular song in the setlist you found most interesting and rewarding to play live? Also, was there any 'troublemaker' in the set?

I love No-Man’s music and am always trying to persuade Steven and Tim to do some of the early songs – I think we could really nail Soft Shoulders live. I’d probably go for Lighthouse as my favourite – but Mixtaped is the one that has the ‘hairs standing on end’ effect. The only troublemaker on stage proved to be Things change at Leamington Spa in 2012. I’d lent Giancarlo my drum stool and he’d kindly replaced it behind my keyboards after he came off stage. It lasted almost for the whole set, but as I started to play the solo organ at the start of the song, the seat part dropped by a foot. I had to do the whole (long) track in a kind of squat. You can see me crouching on Youtube videos!


4. Tell me something about no-man's 'tour bus life'. What kinds of things do you like to do on tour to pass the time? Do you enjoy traveling on tour?

With No-Man, yes. The tour manager - the excellent Tim Carley - Ian Bond and Jason Birnie on sound and equipment all made it a superb and, for touring, a relaxing experience. As you can imagine, we spend a lot of time on the road talking about music, film, books, art and existential angst – and deciding on which artist had the worst fall in the quality of albums album over their career. We all read a lot about sex & drugs & rock and roll.



5. The show in Kraków (Poland) was the first show of the longest no-man tour since 1993. Many fan favorites were played for the very first time.
What are your memories of that show? What was the atmospehere backstage before and after the gig?

Absolutely fantastic. I’d never been to Poland before and I was really impressed how well organised the gig was. And the audience were terrific too. Kraków was lovely and the Polish people we met were some of the friendliest in the world. We went for Italian and Tim and Steven were awash with fans. Everyone made us feel welcome. I loved Poland!

6. What is the story behind impromptu performance of "Housewives Hooked on Heroin" in Holland? It sounds great and quite well rehearsed (minus Steven Wilson). Keyboards are very prominent in this performance; it must be a fun song to play live!

It’s where I get to express my inner Barbieri! Tim had suggested we try it but the rest of the band was unsure. So we rehearsed it – once or twice maybe - and decided to drop it. On tour, Tim kept bringing it up in a kind of jokey fashion so when we came off stage Steven said ‘when Tim asks if we should do Housewives as an encore, lets say yes.’ So he did and we did! It was slightly hairy – I’m not sure Steven was in the rehearsal for it either. I’m not sure I was.


7. Is there any musical or film project you're working on at the moment? Any chances for Stephen Bennett's solo album?

I do have a solo project – The Fire thieves. The last album I did, ‘Back to stereo’ in 2009, is available through Burning shed and I’m in the studio in the summer with some musicians, including No-Man bassist Pete Morgan to do a follow up. And there’s Henry Fool of course, but we have at least 10 more years before we need to think about an album – I hope that is a joke!


8. You co-wrote my two favorite songs on Tim Bowness's "Abandoned Dancehall Dreams" (and many others in the past). Are you involved in writing/recording his third solo album?

Thanks for that – I’m really pleased how they turned out. Those came after I acquired some lovely Yamaha CP70 piano samples for my Nord Electro from the sadly departed Stephen Howell at Hollow sun. Tim and I wrote about ten songs in a week after that – I can see why it was such an inspiring instrument for people like Gabriel, Collins, Dave Stewart (of Hatfield and the North) and later, Keane and Field music. Tim and I have written two songs together for his next solo album. I play on most of the album, have recorded a large proportion of it and have edited and compiled it for mixing. In fact, I’ve just sent off the audio to Bruce Soord, so it’s starting to feel real now.


9. You not only make music but also, you write about music technology. Is it harder to write about music than to write/play it?

I also teach about media and technology at university level. I find all disciplines equally challenging – and satisfying. It’s a nice feeling when I meet one of my musical heroes and they have a copy of one of my books or mention my articles. It’s useful to able to review gear and interview people and write guides – it’s a kind of self-therapy.


10. Are there any plans for Henry Fool to tour this year? Maybe in Poland?

Definitely a Tim Bowness one – and yes, Poland!

poniedziałek, 30 listopada 2015

no-man: 2012 tour - część 6




Close Your Eyes

Wiem, że wiele osób uważa Close Your Eyes za szczytowe osiągnięcie no-man i czekało na wykonanie koncertowe. no-man spełnili to życzenie. Jako, że jest to dosyć kompleksowy utwór (przynajmniej jak na no-man), to zespół nie silił się na jakieś wyraźne zmiany w aranżacji. Niczego to nie zmieniło, wykonanie było rewelacyjne. Tim dał radę wokalnie, zwłaszcza słynny zaśpiew na koniec zrobił wrażenie na żywo. Andy Booker zwrócił mi uwagę, że zabrał ze sobą elektroniczny zestaw SPD-S między innymi po to by imitować z jego pomocą dźwięki bongosów z Close Your Eyes.

                                                       

Wherever There Is Light


Niewiele się zmieniło w stosunku do poprzednich tras no-man, natomiast nadal wrażenie robi partia skrzypcowa Steve'a Binghama (w oryginale grana na flecie przez Theo Travisa) nadając utworowi lekko folkowego klimatu. Między innymi dlatego jest to nadal ulubiony utwór Steve'a z setu. Pod koniec zawsze mógł zaimprowizować solo.
Mike Bearpark: Rdzeniem tego utworu są dwie gitary, które grając tę samą melodię stają się jednością. Zagrałbym to obudzony w środku nocy, a "Maestro" Bingham sprawia swoją partią, że całość staje się jeszcze bardziej wyjątkowa.


                                                          

                                                          


Day In The Trees

Powrót Days in The Trees w 2008 roku był mocno oczekiwany, ale granej wtedy wersji czegoś brakowało. I nie mówię tu tylko o całym wyciętym ze środka segmencie, ale też aranżacja wydawała mi się zbyt luźna. Być może kawałek jest tak silnie osadzony w swojej breakbeatowo-klawiszowej estetyce, że trudno przejść z innymi wersjami do porządku dziennego. Wykonania z 2012 roku były podobne w brzmieniu, ale odzyskaliśmy przynajmniej brakujący środek, który wspaniale buduje atmosferę przed finałem. Z tego choćby względu wykonania prezentowały się doskonale.
Mike Bearpark: Days In The Trees sprawiło mi odrobinę problemu ponieważ akustyczna gitara powinna w nim podążać za rytmem perkusji. Spędziłem pół dnia w autobusie próbując ustalić co robię źle i w końcu doszedłem do tego, że basowy bęben Andy'ego jest w zupełnie innym miejscu niż myślałem.

                                                     

                                                     


Mixtaped


Mixtaped, jak to kiedyś Tim sam zauważył, to utwór, który za każdym razem wykonywany jest w nieco inny sposób (co zauważalne jest głównie dla wykonujących). Ten niepozorny kawałek ze Schoolyard Ghosts stał się jednym z gwoździ programu począwszy od trasy z 2008 r. Mimo tego, że poszczególne wykonania różnią się od siebie, to improwizacyjna natura utworu sprawia, że bardzo trudno te różnice wychwycić. Z pewnością jednak słychać różnicę między wersją z 2008 r. a wersjami z lat 2011 i 2012. Oczywiście ze względu na perkusję!
Pete Morgan: Mixtaped, to mój faworyt ponieważ daje on doskonałe możliwości zabawy dynamiką za każdym razem gdy go gramy.

                                                 


Things Change


Things Change odkąd miało swoja premierę na koncercie no-man w 2008 roku, zawsze było dosyć podobne do oryginalnej wersji z płyty. Z kilkoma różnicami. Zawsze uważałem, że Steve Bingham jest doskonałym muzykiem i fantastycznym dodatkiem do składu koncertowego no-man. I o ile nie mogę mu niczego zarzucić we wszystkich pozostałych utworach, tak przy Things Change zawsze czuję niedosyt. Steve'owi brakuje tego bluesowego feelingu, który jest tak charakterystyczny dla stylu Bena Colemana. I kiedy Ben grał Things Change w Londynie w 2008 r. (podczas jedynego jak dotąd reunionu z Timem i Stevenem jako no-man od 1993 r.), to wszystko było na swoim miejscu. Andy Booker marudził wprawdzie, że Coleman nauczył się idealnie swojej partii z płyty więc trzeba było dokładnie odliczać ile zostało do końca. Bingham zawsze improwizuje, co oczywiście ma swoje wyraźne plusy, ale jednak słychać, że jest to muzyk, który głównie zajmował się muzyką klasyczną. Mimo to jednak nie powiem nigdy, że jego solo w Things Change jest słabe, z resztą on sam przyznał, że uwielbia grać ten kawałek bo pozwala mu on aby naprawdę "zarzucić grzywą". Po prostu utwór ten jest definitywnym piętnem jakie Ben odcisnął na muzyce no-man i jego wykonanie zawsze będzie dla mnie najlepsze.
Stephen Bennett: Jedynym utworem, który sprawił mi problem był Things Change podczas koncertu w Londynie. Giancarlo (Erra, z nosound) pożyczył mój stołek i odstawił go koło moich instrumentów kiedy akurat był w pobliżu sceny. Stołek wytrzymał prawie cały set, ale kiedy zacząłem organowe intro do Things Change, nagle opadł o dobre pół metra. Cały utwór zagrałem kucając w pokraczny sposób, widać to na filmikach na You Tubie!


                                                   


Back When You Were Beautiful


Jeżeli miałbym wybrać najważniejszy utwór w secie koncertowym no-man z trasy 2012, to na pewno byłby to Back When You Were Beautiful. Mógłbym napisać cały osobny tekst rozpływając się nad tym w jak niesamowity sposób udało się zespołowi stworzyć aranżację odpowiednią do grania na żywo, nie tracą jednocześnie ducha oryginalnej wersji. A droga do uzyskania takowej była długa i kręta. Andrew Booker: Na pewnym etapie na próbach, zanim Steven do nas dołączył, miałem wykorzystać pady perkusyjne i skopiować melodię graną na banjo używając do tego tego brzmienia przypominającego bicie dzwona kościelnego! Możemy być wdzięczni, że Steven przejął tę partię. Ostatecznie muskałem bębny marakasami, a w trakcie refrenu uderzałem w talerze. Wyszło całkiem nieźle.
Michael Bearpark: Ostatni bis Back When You Were Beautiful przekształcił się w coś w rodzaju hymnu, urósł znacznie w stosunku do tego jak to brzmiało na próbach. Napisany w czasach kiedy no-man był zespołem czysto studyjnym, oddalonym od grania koncertów jak się tylko dało najbardziej, z perspektywą tego typu występu istniejącą tylko w wyobraźni, wykonanie tego utworu na żywo było czymś co przypominało fragment snu, który utkwił w głowie po przebudzeniu się. Realny i nierealny naraz.


Watching Over Me

Niestety nie słyszałem Watching Over Me z tej trasy, ani na żywo, ani na bootlegu. Można chyba jednak założyć, że wersja była podobna do tej z 2008 r.


Housewives Hooked On Heroin

Historia zagrania 
Housewives Hooked On Heroin obrosła już niemałą legendą, ale kiedy pierwszy raz zobaczyłem setlistę z tego koncertu (chyba tego samego wieczora), to nie mogłem uwierzyć w to co widzę. I zastanawiałem się dlaczego Holendrzy otrzymali taki rarytas jako dodatkowy bis (a nie zamiennik jak w wypadku Watching Over Me). Okazało się, że był to czysty spontan w wykonaniu no-man.
Mike Bearpark: Tim bardzo chciał zagrać Housewives Hooked On Heroin z albumu Wild Opera, ale podczas prób odnieśliśmy wrażenie, że kawałek zbytnio polega na produkcji studyjnej i nikt nie palił się do pracy nad jego aranżacją. Mimo to Tim nie chciał odpuścić i w formie żartu proponował go po każdym naszym koncercie.
Stephen Bennet: W tym utworze wychodzi ze mniej mój wewnętrzny Barbieri! Housewives Hooked On Heroin odpadł szybko w trakcie prób, ale na trasie Tim cały czas robił sobie jaja i proponował granie go na bis. Pewnego razu Steven wziął nas na bok i powiedział 'jak Tim zapyta czy gramy Housewives na bis, to mówimy tak'. Tim zapytał, więc my się zgodziliśmy! Nie wiem czy Steven próbował to z nami chociaż raz.
Michael Bearpark: Po porzuceniu utworu na wczesnym etapie prób, nie graliśmy go ani razu. Z jednej strony, jest to prosty zestaw akordów, ale z drugiej, jest w konkretny sposób zaaranżowany. Jakimś cudem udało nam się odtworzyć wystarczająco dużo w tym chaosie. Aplauz był olbrzymi i przypomniał mi jak bardzo spontaniczność i unikalne doświadczenie na koncercie są doceniane przez publiczność.
Andy Booker: Miałem sporo roboty z odtworzeniem partii bębenków z oryginału jednocześnie śpiewając chórki.

Przyznam szczerze, że takie rzeczy rzadko zdarzają się w zespołach, w których jest Steven Wilson (zwłaszcza przez ostatnie lata) i takie akcje budzą duży uśmiech na mojej twarzy. Samo wykonanie wyszło kapitalnie (na podstawie bootlegu)!. Bawi jedynie dziwna barwa brzmienia klawiszy Stephena Bennetta.

I to tyle jeśli chodzi o utwory grane na trasie.
Trochę statystyk:

no-man na trasie w 2012 r. zagrali:


1 utwór z "Loveblows & Lovecries" (Days In The Trees)
2 utwory z "Flowermouth" (Things C
hange i Watching Over Me)4 utwory z "Wild Opera" (Pretty Genius, My Revenge On Seattle, Time travel In Texas i Housewives Hooked On Heroin)
4 utwory z "Returning Jesus" (Carolina Skeletons, Close Your Eyes, Only Rain i Lighthouse)
3 utwory z "Together We're Stranger" (Together We're Stranger, All The Blue Changes i Back When You Were Beautiful)
2 utwory ze "Schoolyard Ghosts" (Wherever There Is Light i Mixtaped)
2 utwory niewydane studyjnie (wtedy) (Beaten By Love i The Warm-Up Man Forever)


Bootlegi:

Z Krakowskiego koncertu istnieją dwa nagrania. Jedno, mojego autorstwa, wyszło niestety słabo, ale poszło w obieg i po jakimś czasie wróciło do mnie z Japonii (lol). Drugie nagranie (autorstwa Magoga) jest doskonałej jakości i polecam je każdemu. Uchwyciło ono wszystko to co najważniejsze, w tym najlepsze wykonanie The Warm-Up Man Forever. Dźwięk jest czysty, dynamiczny, ale nie przebasowany. Słychać wyraźnie co Tim i SW mówią między utworami.

Trzeci bootleg pochodzi z koncertu w Holandii i nie wiem czy nie przewyższa on tego z Krakowa. Na pewno jeśli chodzi o jakość i setlistę. O ile Kraków Magoga jest świetny, to Holandia (nie wiem niestety czyjego autorstwa) jest absolutnym szczytem jeśli chodzi o amatorskie nagrania z publiczności. Sam koncert na niezwykłym poziomie zarówno jeśli chodzi o
kondycje zespołu jak i zgromadzonej publiczności (ale to Holandia, tam zawsze dają radę). Do tego, właśnie tam zagrano wyjątkowy dodatkowy bis w postaci Housewives Hooked On Heroin i to jeszcze bardziej sprawia, że bootleg jest cenny. W erze nagrywania koncertów długopisami, aż dziwi, że niewiele brakowało, a to unikatowe wykonanie prawie nie zostało zarejestrowane. Poza tym, takiego Back When You Were Beautiful nie słyszeliście.

Niestety, póki co, nic mi nie wiadomo o innych nagraniach z tej trasy.
Wiem, że zespół nagrywał te koncerty (na pamiątkę) i one leżą gdzieś w archiwum Tima. Żadnego z nich nie wydano z prostej przyczyny - dopiero co wyszło "Love & Endings". Tym samym wydawnictwo, które stało się główną iskrą dla trasy z 2012 r., stało się też głównym powodem, dla którego nie mamy oficjalnych pamiątek z tej trasy. Ale dobrze, że są bootlegi.

I to tyle. Wiem, że tekst był długi, ale uważam go za spore osiągnięcie dla tego bloga. Być może zabrakło wywiadu z SW, ale tłumaczyłem na początku dlaczego nie było sensu nawet starać się o taki (z reszta nawet nie wiem do kogo miałbym się zwrócić w jego sprawie). Przez następne kilka dni będę umieszczał wywiady, które przeprowadziłem (5, każdy w oryginale i w tłumaczeniu), a już teraz zabieram się do pracy nad tekstem tyczącym się Porcupine Tree (bo zakładam, że większość osób na to czeka).

piątek, 27 listopada 2015

no-man: 2012 tour - część 5



Setlista no-man na trasie w 2012 roku obfitowała w niespodzianki. Pojawiły się nowe (lub prawie nowe) kompozycje, te dawno nie grane, oraz te w ogóle nie grane. Niektóre z różnych powodów ewoluowały zarówno muzycznie jak i lirycznie. Przyjrzę się dokładniej temu jak piosenki z setu się prezentowały:

Together We're Stranger

Płyta Together We're Stranger jest przez wielu uważana za najlepsze dzieło no-man i gdybym musiał wybierać (a wszystkie płyty zespołu podobają mi się w niemal równym stopniu), to prawdopodobnie również wskazał bym na TWS (chociaż ulubioną zawsze pozostanie dla mnie Speak). Tytułowy utwór powstał na bazie znanego z pierwszej płyty Bass Communion utworu Drugged. Przez lata był wykonywany w różny sposób przy różnych okazjach. W 2006, Tim wystąpił jako gość na kilku koncertach zespołu nosound (zaśpiewał też w utworze Someone Starts to Fade Away z wydanej w tamtym czasie płyty Lightdark). Założyciel i lider nosound – Giancarlo Erra – jest wielkim fanem no-man, tak więc odegrano również kilka utworów tego zespołu. W tym TWS. Tamta wersja były ekstremalnie wierna wersji płytowej. Nie można tego powiedzieć o pierwszym wykonaniu jako no-man (tego samego roku, na pierwszym występie no-man od 1993), które było mocno improwizowane. Wersja jaką zaprezentowano na trasie w 2012 roku była wypadkową obu wymienionych. Wykorzystano luźną, ambientową naturę oryginału by wcielić improwizacje, ale nie były one przypadkowe i wynikające z tego, że Wilson niewiele pamiętał z oryginału (jak w 2006). Tym samym udało się osadzić swobodę wykonania na luźnym, ale zwartym szkielecie co dało nam pierwsze, porządnie przygotowane koncertowe Toghether We're Stranger.

Pod koniec utworu Tim wplótł fragment „look at the photographs” czyli nawiązanie do utworu Photographs in Black and White, który cytowany był również przy poprzednich wykonaniach TWS. Idealne otwarcie koncertu no-man? Chyba tak.


All The Blue Changes

Tim nieraz podkreślał, że umieszczenie utworu na płycie no-man, to dopiero początek jego istnienia. Zarówno liryczne jak i muzyczne ewolucje piosenek potwierdzają te słowa, a All The Blue Changes jest jednym z dobrych przykładów. Na trasie w 2008 r. słychać było jeszcze, że zespół nie do końca wiedział jak poradzić sobie z zaaranżowaniem tego kawałka na koncerty. Andy Booker przyznał w swoim pamiętniku na stronie Improvisone, że tamte wykonania były bardzo „luźne”. Kiedy przygotowywał się do koncertu no-man w 2011 roku, postanowił znacznie dokładniej odwzorować partię graną na talerzach. I jeżeli wersja z Love and Endings jest zdecydowanie kolejnym krokiem w ewolucji All The Blue Changes, to tę z trasy 2012 można już uznać za definitywną. Wypływała ona bezpośrednio z utworu Together We're Stranger (tak jak na albumie) powoli przeradzając się z kolarzu zapętlonej partii skrzypiec, w kawałek, który znamy z płyty. Wykonywany ze znacznie większą pewnością siebie utwór charakteryzował się tradycyjnym dla wersji koncertowej gitarowym klimaksem.


Pretty Genius

Pretty Genius nie różni się zbytnio od wersji znanej z Love and Endings. Słychać natomiast równicę w stosunku do wykonań z koncertów w 2008. Zwłaszcza w przypadku Andy Bookera, który był wtedy uwięziony w świecie elektronicznego zestawu perkusyjnego co przy niektórych utworach się sprawdziło, a innych mniej (w tym właśnie PG). Wersja z trasy 2012 jest też dosyć daleka od wersji z płyty, ale tamta aranżacja byłaby bardzo trudna w odtworzeniu (i raczej też nie o to chodziło).


                                                     



My Revenge On Seattle


Kolejny wersja żywcem wyjęta z Love and Endings, która sama w sobie jest kompletnym przeobrażeniem w stosunku do wersji studyjnej. Jako alternatywa działa doskonale i świetnie wpisuje się w ten konkretny skład muzyków. Jest to też kolejny przykład ewolucji, tym razem od strony lirycznej. Tim zmienił kilka linijek tekstu z "out of the sky, and left to die, believing the lie of protection" na "I fall from the sky, too tired to try, Alone, I watch your asnesion". Jak sam przyznał, oryginał wydał mu się po latach trochę zbyt abstrakcyjny.


                                                     


Carolina Skeletons


Niewiele się tutaj zmieniło w stosunku do wersji, którą znamy z trasy 2008 (czyli np. z dvd Mixtaped). Andy Booker miał co prawda akustyczny zestaw perkusji, ale nie było to aż tak odczuwalne jak w niektórych innych utworach. Cieszy to, że nie zrezygnowali z grania tej piosenki.


The Warm-Up Man Forever


Premierowy utwór, który wziął Krakowską publiczność z zaskoczenia. Teraz istnieje już jako kawałek na solowej płycie Tima, ale wtedy był utworem no-man i miał kompletnie inną aranżację. Z resztą był to utwór no-man znacznie wcześniej. Pierwszy raz wypłynął podczas sesji nagraniowych do Schoolyard Ghosts. Demo Tima bardzo różniło się od późniejszych wersji, zespół próbował różnych rzeczy z tą piosenką, ale nie dało się tego dopasować do reszty materiału i Warm-Up Man został odłożony na bok. Wersja grana na trasie w 2012 różni się znacznie od tego co możemy usłyszeć na Abandoned Dancehall Dream Tima. Zbliżona aranżacja została zarejestrowana i umieszczona jako bonus z dopiskiem Band Version (ale równie dobrze można ją nazwać no-man version).


Only Rain

Taka sama wersja jak ta z trasy 2008. W zasadzie możemy tu mówić o wycinku ponieważ pełnego Only Rain nigdy nie zagrano. Podobnie jak na poprzedniej trasie, skrzypcowo-wokalny segment utworu służył jako intro do następnego. W wywiadzie, którego mi udzielił, Steve Bingham opowiedział mi trochę o jego technice zapętlania partii skrzypiec. Wywiad opublikuję niedługo.


Time Travel In Texas

Tutaj w końcu jakieś zmiany. Przyznam, że sztywna wersja Time Travel In Texas z dvd Mixtaped nigdy nie była moją ulubioną. Głównym problemem była tu dla mnie elektroniczna perkusja, która brzmiała jakby Andy Booker grał na śmietniku. Wykonanie z „Love & Endings” wyszło znacznie lepiej, ale dopiero na trasie z 2012 (oraz na solowych koncertach Tima w latach późniejszych) utwór w pełni rozwinął skrzydła. Time Travel w wersji z płyty opiera się bardziej na hipnotycznym rytmie i abstrakcyjnych dźwiękach (nie mówiąc o baaardzo luźnej strukturze i zakończeniu w stylu urwanej taśmy), gdy tymczasem wersja na żywo to kontrolowany jazgot. Najświeższe wykonanie koncertowe no-man było zdecydowanie bardziej kontrolowane i lepiej zaaranżowane. Andy Booker (oprócz tego, że od 2011 r. robi w refrenie TTIT chórki) pokazał, że akustyczna perkusja robi różnicę, a jednocześnie robił użytek ze swojego SPD-Sa dorzucając interesujące przeszkadzajki w zwrotkach. W końcu można było odczuć, że utwór ma jakiś początek, środek i koniec. Kolejny przykład nieustającej ewolucji muzyki w koncertowym świecie no-man. Steve Bingham: Time Travel... zawsze jest doskonałą okazją by pobawić się dziwnymi dźwiękami.


Lighthouse

Aranżując w 2008 roku Lighthouse, Tim, Steven i reszta zrobili najwłaściwszą rzecz jaką wtedy mogli zrobić. Wrócili do wersji demo z 1994 roku. I o ile bardziej jazzowa wersja z Returning Jesus doskonale sprawdza się na płycie, to free-form Steve'a Jansena mógłby wzbudzić zbyt w dużo zamieszania na koncercie. Tim znowu zaczął eksperymentować i w 2011 r. przywrócił fragment wokalny z wersji demo (którego nie było na albumie) przy czym zmienił tekst na słynne już „The heartbreak notes and the laboured jokes, the trashy years and the random tears, the love and endings, the almost starts, love and endings, the tell-tale art”. Takie Lighthouse zaprezentowano na trasie w 2012 roku i zmiotło mnie ono z powierzchni ziemi.
Michael Bearpark: Lighthouse zawsze był gwoździem programu. Podstawy tego utworu są proste, ale złożoność leży w tym jak je ze sobą poukładać i kontrolować. To poważne wyzwanie aby odpowiednio operować dynamiką, od szeptu do krzyku i z powrotem.

Pete Morgan
: Lighthouse (...) potrafi sprawić kłopot, trzeba być bardzo skoncentrowanym w trakcie jego wykonywania.


Beaten By Love

Beaten By Love to smutny utwór ze smutną historią. Ponad 20 lat przeleżał w szafie (pierwsza wersja powstała pod koniec lat 80-tych) chociaż nie do końca. W międzyczasie, kiedy kawałek coraz mnie pasował do czegokolwiek co robili no-man, Tim próbował zrobić z niego użytek gdzie indziej. Razem z ……. znanego obecnie pod nazwą Faultine, zrobili trip-hopową wersję, która miała ukazać się na debiutanckim albumie Faultine (razem z Only Rain). Nic z tego jednak nie wyszło. Tim zabrał więc Beaten By Love do swojego największego wtedy (zaraz po no-man) zespołu – Samuel Smiles. O ile wersja studyjna nigdy nie powstała, to Samuel Smiles grali kawałek na koncertach i jedno z takich wykonań zostało wydane na płycie The Way We Used To Live Vol.2. Warto posłuchać ponieważ aranżacja Samuel Smiles jest z kompletnie innego kosmosu niż ta, którą znamy najlepiej. no-man przyjechali do nas z Beaten By Love w aranżacji zimno-falowej, którą przygotowano na koncert w 2011 roku. Muzycy pozwalali sobie na nieco więcej eksperymentów, ale Tim wspominał w swoim pamiętniku, że utwór zaczyna go trochę przytłaczać.
Ostatecznie, w identycznej wersji, Beaten By Love zostało zarejestrowane i umieszczone na solówce Bownessa Abandoned Dancehall Dream. Steven Wilson (wyjątkowo) dograł swoje partie więc praktycznie można uznać, że jest to wersja no-man.
   

                                                          

W kolejnym (i ostatnim) odcinku tekstu o trasie no-man z 2012 roku napiszę o pozostałych utworach, podsumuję trasę statystycznie oraz napiszę o dwóch (a nawet trzech) bootlegach, które stanowią pamiątkę po tym wydarzeniu.