piątek, 13 listopada 2015

no-man: 2012 tour - część 3


               


Trasa wystartowała w Krakowie i jako, że był to jedyny koncert na trasie, na którym byłem, to i na nim się skoncentruję. Poza tym, że był to pierwszy występ no-man w Polsce, był to również początek najdłuższej trasy zespołu od 1993 roku. Dla muzyków była to pierwsza okazja aby odwiedzić nasz kraj (z wyjątkiem Wilsona, który grał tu wiele razy oraz Mike'a Bearparka, który w niemuzycznych okolicznościach zjawił się tutaj jeszcze w latach 90-tych).
no-man przyjechali na dzień przed koncertem zatem mieli trochę czasu aby zwiedzić miasto. Większość następnego dnia upłynęła na przygotowaniach do występu. Andy Booker pamięta, że na zapleczu czekała przygotowana dla nich: największa ilość jedzenia jaką kiedykolwiek widziałem przy tego typu okazji. Połowa wszystkiego, to były potrawy mięsne, a jako, że więcej niż połowa zespołu to wegetarianie, to zostało BARDZO dużo dla mnie!
Niestety Andrew nie miał zbyt dużo czasu aby się tym nacieszyć ponieważ był na trasie swoim własnym technicznym więc większość popołudnia spędził montując zestaw perkusyjny, jednocześnie bawiąc się z Ianem Bondem (inżynierem dźwięku na większości tras Stevena Wilsona) w quizy dotyczące jego mikrofonów.

         

Jako, że mieli grać pierwszy koncert na trasie, zespół odegrał prawie cały set na próbie. Pamiętam, że stojąc pod Studiem słyszałem fragmenty tej próby, w tym kilka ostrych spoilerów. W pewnym momencie pojawiły się problemy ze wzmacniaczem Stevena Wilsona, ale na szczęście techniczny imieniem Jason zdołał uratować sytuację i naprawić sprzęt. Po próbie generalnej, Pete Morgan rozstawił razem z Timem Carleyem sklepik i pomagał sprzedawać koszulki dopóki Carley nie oddelegował go na zaplecze aby zaczął przygotowywać się do koncertu. Steve Bingham pamięta, że atmosfera przed występem była zwyczajową mieszanką ekscytacji, wyczekiwania i odrobiny nerwów w związku z pierwszym koncertem.
Na pytanie o nerwy przed występem, Andy Booker odpowiedział: Osobiście, ulżyło mi, że w ogóle gramy. Po pierwsze, dlatego, że trasy no-man są bardzo rzadkie więc to świetne uczucie być częścią jednej z nich. Po drugie, do tego momentu mieliśmy za sobą tydzień intensywnych, frustrujących prób, które wymagały wiele zaangażowania i cierpliwości. Mając to wszystko za sobą, pierwszy koncert był prawdziwa ulgą.
Andy pamięta też jak podczas próby Tim wyskoczył nagle ze zmianami w aranżacji Warm-Up Man Forever. Cztery Godziny przed koncertem. Dzięki Tim! W trakcie wykonywania utworu na koncercie, Steven wymachiwał nam instrukcje.

                                     

Wydarzenie było w dużej mierze „siedzące”, ale na koncercie no-man chyba nikomu to nie przeszkadzało. Kiedy wszyscy zajęli już miejsca, zespół zaczął pojawiać się na scenie. Andy Booker: Jako, że utwór otwierający koncert (Together We're Stranger) jest powoli rozwijającym się ambientowym kawałkiem, na chwile przed koncertem wpadliśmy na pomysł aby każdy z nas wychodził z półminutowym odstępem w kolejności w jakiej zaczynaliśmy grać swoje partie. Wyszło rewelacyjnie i każdy z nas był oklaskiwany podczas wejścia na scenę. Steven Wilson wyszedł jako przedostatni (tak naprawdę jako
czwarty od końca - SWLive) i został ciepło powitany. Kiedy wyszedł Tim, aplauz zagrzmiał niczym piorun. Niezbyt często odczuwam nagłe napady radości w trakcie koncertów, ale wtedy go poczułem, głównie ze względu na Tima. Na tym etapie wiedzieliśmy już, że mamy przed sobą świetny koncert.

                                                   

I tak też było. Myślę, że każdy kto był tamtego wieczora w Klubie Studio, wyszedł z niego spełniony. Kilka utworów miało wtedy swoją premierę. The Warm-Up Man Forever (wtedy potencjalny nowy utwór no-man) wziął publiczność z zaskoczenia
ponieważ nikt nie spodziewał się premierowego materiału. Ze względu na to, kawałek uzyskał (jak to Tim ujął w swoim pamiętniku) najbardziej stłumioną reakcję wieczoru. Oprócz tego, dwie starsze kompozycje – Close Your Eyes i Back When You Were Beautiful, zostały zagrane na żywo po raz pierwszy, a Days In The Trees wykonano w oryginalnej (dłuższej) aranżacji, która nie pojawiła się na koncertach od 1993 roku! Więcej na temat poszczególnych utworów napisze w późniejszej części tekstu. Andy Booker potwierdził, że z nerwów zapomniał o swoich chórkach w Back When You Were Beautiful, na którym część publiczności (która nie rozpoznała piosenki w nowej aranżacji) zaczęła wiwatować przy refrenie.

                                                   
                                                   

Koniec końców, koncert wypadł doskonale, a no-man długo rozdawali po nim autografy i rozmawiali z fanami (z początku sam Tim w klubie, a potem już na jego tyłach wraz z całym zespołem). Pamiętam, że wyczekując na zespół za Studiem dzieliła nas od parkingu brama, która co chwila otwierała się i zamykała. W końcu zatrzymała się otwarta, a ja wraz ze znajomym Miłoszem odważyliśmy się bezczelnie wejść na teren zaplecza. Ktoś zobaczył nas przez okno i po chwili wyszedł do nas Steven Wilson (sam). Po jakimś czasie dołączyła do niego reszta (zarówno zespołu jak i fanów, którzy w napięciu czekali za otwarta bramą).
Tutaj muszę wtrącić pewną uwagę. Raz na jakiś czas widuję w recenzjach/relacjach/wywiadach związanych z no-man opinię, że Tim to człowiek, który nigdy się nie uśmiecha. Opowiedziałem o tym Bownessowi w sierpniu tego roku po koncercie w Inowrocławiu i (co było ironią ironi
i) zaśmiał się kiedy to usłyszał. Ale był tez zdziwiony i przyznam, że również nie wiem skąd biorą się takie opinie. Podczas koncertów Tim rzeczywiście nie wystawia zębów na światło, ale nie specjalnie wyobrażam sobie go śpiewającego swoje teksty z wielkim bananem na twarzy. Po koncercie w Krakowie, Tim aż cały chodził z uradowania. Śmiał się, dowcipkował i obiecał, że na następny koncert no-man, Polska nie będzie musiała czekać 25 lat. O jego wrażeniach można było potem poczytać w jego pamiętnikowych wpisach opublikowanych zaraz po zakończeniu trasy we wrześniu 2012 (http://timbowness.co.uk/no-man-2012-tour-diary/). Po prawie 3 latach, zapytany o koncert Tim napisał mi: Było wspaniale. Publiczność i samo doświadczenie było lepsze niż ktokolwiek z nas sobie zamarzył (oprócz Stevena, który grał już wcześniej w Krakowie). Entuzjazm i ciepło bijące od polskiej publiczności były bardzo poruszające. Nie pamiętam dokładnie czy występ udał się nam perfekcyjnie, ale nadal pozostaje dla mnie istotnym wydarzeniem w koncertowej historii no-man.

         

W następnym odcinku napiszę o tym jak przebiegła pozostała część trasy.

* zdjęcia - Mike Bearpark

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz