
Niespodzianki,
Porcupine Tree postanowili zostawić sobie na trasę po Włoszech, która
rozpoczynała się 25-tego marca 1997 roku i obejmowała pięć
koncertów (do tego jeden w programie Help TV). Włoscy fani
pracujący w Radiu Rock już w 1995 roku postarali się żeby nikt w
Rzymie nie przegapił informacji o wizycie Porków. Tym razem
postarali się jeszcze bardziej. Dzięki ostrej promocji na antenie
radia udało się sprzedać trzy koncerty w rzymskiej Frontierze. Dla
Porcupine Tree był to olbrzymi sukces, więc zespół postanowił
uczcić to rejestrując te występy z myślą o wydaniu pierwszego
albumu koncertowego (Spiral Circus było raczej czymś co
dzisiaj nazywa się 'oficjalnym bootlegiem').
Na dzień przed
pierwszym koncertem odbyła się w Mediolanie uroczysta konferencja
prasowa z udziałem zespołu (popularność PT we Włoszech mocno
kontrastowała wtedy z resztą świata). Istnieje niewiele ponad
20-to minutowy „bootleg” z owej konferencji. Warto posłuchać bo
można dowiedzieć się ciekawych rzeczy (nie tylko o PT). Zespół
opowiada o słuchaniu Spice Girls, życiu na trasie, Ryszard jest
obowiązkowo bombardowany pytaniami o Japan, ale generalnie Porcupine
Tree robią sobie cały czas jaja i to ze wszystkiego. W pewnym
momencie ktoś na sali upuszcza i rozbija coś szklanego, a to
powoduje, że robi się coraz weselej i coraz dziwniej. Na
końcu albumu Metanoia umieszczono podobną pamiątkę z tamtego
pobytu. Tak czy inaczej, zespół dotarł następnego dnia do
Rzymu gdzie miał zagrać pierwszą w swojej karierze „rezydencyjną”
serię koncertów. Z tej okazji planowane były niespodzianki. Po
pierwsze, każdy koncert miał się trochę różnic od innych
setlistą (oczywiście bez przesady, ale repertuar był dosyć
obszerny). Po drugie, odegrane miały być między innymi utwory,
które były wcześniej wykonywane bardzo rzadko lub w ogóle. Po
trzecie, o czym już pisałem, cała trójka miała zostać
zarejestrowana aby potem skompilować ze wszystkiego koncert idealny. Coma Divine – wynik nagrania rzymskich występów
– jest już dziś klasycznym live albumem i faworytem wielu fanów.
Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, że były z nim same
kłopoty, począwszy od samych koncertów, a na wielokrotnym wydaniu kończąc.
Pierwsza noc we Frontierze prezentowała się tak:
01.
Bornlivedie
02.
Signify
03.
Waiting (Phase One)
04.
Waiting (Phase Two)
05.
The Sky Moves Sideways (Phase One)
06.
Sleep of No Dreaming
07.
Moonloop
08.
Dislocated Day
09.
Cryogenics
10.
Dark Matter
11.
Idiot Prayer
12.
The Nostalgia Factory
13.
Up the Downstair
14.
Radioactive Toy
……….
15.
Voyage 34
16.
Not Beautiful Anymore
Koncert ewidentnie dłuższy od tych
z jesieni 1996, ale o dosyć podobnej setliście. Póki co PT
zaprezentowali dwie niespodzianki. Na ten jeden (i ostatni) raz
powróciło The Nostalgia Factory. Drugim utworem było Cryogenics,
które powróciło półtora roku po tym jak zostało raz zagrane w
Northampton
11.10.1995. Wersja
zaprezentowana we Włoszech była
znacznie krótsza i nie zawierała
wstawki z Wake As Gun. Jeżeli ktoś jeszcze nie wie z czym mamy tu
do czynienia, to odsyłam tutaj:
http://stevenwilsonlive.blogspot.com/2013/11/the-band-moves-sideways-1994-1995-cz2.html
ale w skrócie –
Cryogenis powstał jako próba ujarzmienia improwizacji znanej jako Mesmer III i stworzenia z niej konkretnej kompozycji. Zespół
odegrał to raz w 1995 roku
po czym dał sobie spokój. Porcupine Tree bardzo chcieli nagrodzić Włochów za ich oddanie i pomoc zatem wyciągnęli Cryogenics za
uszy z archiwum. Podczas
występów w 1997, kawałek był grany w połowie setu i niemal
płynnie przechodził w Dark Matter. Przed
koncertami (na stronie internetowej) jak i w ich trakcie, Steven
Wilson słodził jak to napisali ten utwór (który na tamtym etapie
nie miał nawet tytułu) specjalnie z myślą o tych występach. W
tamtych czasach rzeczywiście mógł sobie tak mówić, bo o tym, że
PT grali już Cryogenics (i to w de facto dłuższej i ciekawszej
wersji) wiedzieli nieliczni fani z Wysp. Wilson dodawał też, że
nigdy nie powstanie wersja studyjna, i że będzie to numer
absolutnie ekskluzywny dla tego albumu koncertowego. Zapeszył. Jak
teraz już wiemy, Cryogenics nie znalazło się ani na Coma Divine,
ani na dodatku Coma Divine II, ani na wersji dwupłytowej. Już
po wydaniu płyty SW miał tyle do powiedzenia:
(Cryogenics)
was written especially to feature on the live album. It was (...)
frankly poor, so we dropped it.
a
wiele lat później (w 2010 roku) kiedy był w szale odpowiadania na prośby fanów
na Facebooku, wyciągnąłem od niego jeszcze to:
Cryogenics
was never recorded in the studio, but it was captured on tape at the
same concerts in Italy as the Coma Divine album, but never mixed -
quite honestly it wasn't very good.
Zgodzę
się, że wersja z tej trasy dupy nie urywała, ale myślę, że mimo
wszystko mogli to wrzucić na płytę. Z kilku powodów. Po pierwsze,
Stefan z taką pasją truł jak to napisali utwór specjalnie na
włoskie koncerty, i że będzie to exclusive dla live
albumu, że
powinien się tego trzymać. Rozczarowanie
sympatyków z Italii musiało być srogie. Po drugie, kawałek miał
raptem 3 minuty i myślę, że aż tak nie obniżyłby poziomu,
zwłaszcza jako intro do Dark Matter, które by ten poziom znacznie
podwyższyło. Stało się jednak jak się stało, SW nawet
Cryogenics nie zmiksował co oznacza, że dosyć wcześnie uznał, że
nie ma zamiaru umieszczać go na płycie.

Wracając jednak do
pierwszego koncertu, również The Nostalgia Factory nie miało
szczęścia pojawić się na albumie. Tak naprawdę nic z pierwszej
nocy oprócz Not
Beautiful Anymore się
na nim nie pojawiło. Z tego co pamiętam (ale niestety nie mam
żadnego źródła aby to potwierdzić) ze względu na jakiś
techniczny syf nagranie z tego występu okazało się wielką
kolekcją trzasków.
Zdatne okazało się
być tylko wspomniane Not Beautiful Anymore.
Niestety z tego powodu nie możemy liczyć na to, że jakikolwiek
inny
utwór z 25 marca 1997 roku zostanie kiedykolwiek, w jakiejkolwiek
formie wydany. Istnieje natomiast bootleg audio, ale go nie posiadam.
Drugi koncert (26 marca) okazał się już znacznie ciekawszy
(przynajmniej z naszej perspektywy).
01. Bornlivedie
02.
Signify
03.
Waiting (Phase One)
04.
Waiting (Phase Two)
05.
The Sky Moves Sideways (Phase One)
06.
Sleep of No Dreaming
07.
Moonloop
08.
Dislocated Day
09.
Cryogenics
10.
Dark Matter
11.
Idiot Prayer
12.
The Moon Touches Your Shoulder
13.
Up the Downstair
14.
Radioactive Toy
……….
15.
Nine Cats
16.
Every Home Is Wired
17.
Stars Die (?)
18.
Voyage 34 (Phase II)
Zanim przejdę dalej, zaznaczę
tylko, że nie jestem w 100% pewien tej setlisty. Problematyczne jest
tu Stars Die. Posiadam bootleg z tego występu i mimo że jest on
mocno poharatany, to wydaje się kompletny. Nie ma na nim Stars Die,
natomiast jest Nine Cats, którego w zamieszczonej na setlist.fm
setliście nie było. Ot ciekawostka. Wstawiam zatem wersję z oboma
kawałkami, ale zaznaczam, że Stars Die mogło nie być. Co zatem
ciekawego się wydarzyło? Nine Cats właśnie, które na tym etapie
było jeszcze wykonywane bardzo rzadko (w zasadzie tylko podczas
odwiedzin we Włoszech w 1995 i 1997 roku). W 1999 akustyczne
wykonania były już na stałe
wpisane do setu. W podobny (akustyczny) sposób Wilson po raz
pierwszy odegrał Every Home Is Wired, jedyna piosenkę (nie liczę
instrumentali) z Signify, której zespół nie grał na koncertach
(ani wcześniej, ani po trasie we Włoszech). Chris zrobił bardzo
ładne chórki na końcu. Oprócz
tego pojawiło się też The Moon Touches Your Shoulder. Największą
jednak atrakcją było ekstremalnie rzadkie wykonanie drugiej fazy
Voyage 34. O ile mi wiadomo, to było ostatnie. Bootleg z tej nocy
jest jedynym koncertem z Frontiery jaki posiadam w kolekcji (ale
wiem, że wszystkie ktoś nagrał). Jakość przeraża od samego
początku. Występ nagrano z publiczności dyktafonem na kasetę, a
ta kaseta wiele (naprawdę wiele) przeszła zanim jej zawartość
została zdigitalizowana i wrzucona na cd. Bootleg zawiera zasadniczo
wszystkie utwory, ale niektóre są pocięte (czasami brakuje
początku, czasami końca, a czasami czegoś ze środka), dźwięk
faluje jak na statku i jest przytłumiony do tego stopnia, że
czasami brzmi to jak Coma Divine słuchana w głową przykrytą
kilkoma poduszkami.
Niestety największa ofiarą tego bootlegu
jest Voyage 34 (Phase II), które urywa się po 4 minutach. Dodam
tylko, że równie rzadkie nagranie wykonania tego utworu z 1994
urywa się w prawie tym samym momencie.
Trzecia noc w Rzymie nie
przyniosła wielkich niespodzianek, ale przyniosła małe
przetasowanie:
01. Up the Downstair
02.
Waiting (Phase One)
03.
Waiting (Phase Two)
04.
The Sky Moves Sideways (Phase One)
05.
Sleep of No Dreaming
06.
Signify
07.
Moonloop
08.
Dislocated Day
09.
Cryogenics
10.
Dark Matter
11.
Idiot Prayer
12.
The Moon Touches Your Shoulder
13.
Always Never
14.
Is...Not
15.
Radioactive Toy
16.
Every Home Is Wired
17.
Burning Sky
18.
Voyage 34 (Phase I)
Powróciło Burning Sky, a The Moon
Touches Your Shoulder zwrócono jego kompana Always Never.
Nieoczekiwany powrót zaliczyło Is...Not, a po raz drugi (i chyba
ostatni) pojawiło się Every Home Is Wired. Po
trzech dniach koncertowania, włoscy fani byli nasyceni, a zespół
miał wystarczająco materiału (mimo, że i tak mniej niż chcieli)
aby zmontować live album. Między 25, a 27 marca zagrano 23 utwory
(24 jeśli liczyć niewiadome Stars Die). Występy były wielkim
sukcesem jednak praca nad Coma Divine okazała się trudniejsza niż
zakładano, a problemy wyskakiwały nawet już po premierze. Steven
Wilson zmiksował album w przerwie między koncertami (od czerwca do
października), a całość została wydana w październiku na płycie
cd.
Tracklista wyglądała tak (* oznaczyłem utwory, które
zostały potem wydane na promo Coma Divine II, oraz na dwupłytowej
edycji Coma Divine, która ukazała się w 2003 roku):
01.
Bornlivedie (jako Bornlivedieintro)
02. Signify
03. Waiting
(Phase 1)
04. Waiting (Phase 2)
05. The Sky Moves Sideways
(Phase 1)
06. Dislocated Day
07. Sleep of No Dreaming (jako
The Sleep of No Dreaming)
08. Moonloop
09. Up The
Downstair*
10. The Moon Touches Your Shoulder*
11. Always
Never (27 marca) *
12. Is...Not (27 marca) *
13. Radioactive Toy
14. Not
Beautiful Anymore (25 marca)

Oryginalne wydanie na jednym
kompakcie zawierało zatem 10 utworów z 23/24 zagranych, minus The
Nostalgia Factory, które
najpewniej nagrało
się źle. Up The Downstair, The Moon Touches Your Shoulder i Always
Never wydano w 1999 osobno jako Coma Divine II (promo płytce
wysyłanej za darmo subskrybentom magazynu informacyjnego
Transmission) , a Is...Not był pierwszym ekskluzywnym utworem do
ściągnięcia z nowo powstałej strony internetowej Porcupine Tree.
Dorzucono je wszystkie do wersji
dwupłytowej
wydanej w 2003. Czemu zabrakło niektórych utworów? Trudno
powiedzieć. Akustycznie wykonane kawałki (Every Home Is Wired, Nine
Cats, być może Stars Die) okazały się widocznie zbyt mało
interesujące aby umieszczać je na ograniczonej miejscem płycie cd.
Z resztą wykonywał je tylko Wilson, a nie cały zespół zatem
zrozumiałe jest to, że wybrano inne kompozycje. Cryogenics nie
zostało nawet zmiksowane i jednocześnie pochłonęło Dark Matter
ponieważ utwory były niemal połączone ze sobą. Burning Sky i
Idiot Prayer (w zasadzie dosyć podobne do siebie utwory) odłożono
z niewiadomych przyczyn, natomiast jeśli
chodzi o obie fazy Voayge 34, to swego czasu na stronie Pt można
było przeczytać taką informację w dziale Coma Divine:
There
is also a complete performance of Voyage 34 in the can (we only
performed Phase 2 on a handful of occasions) which may emerge one
day.
Mimo, że minęło prawie 20 lat, to nadal wierzę,
że to w końcu wyjdzie (zwłaszcza po tym jak SW ot tak sobie
wrzucił na Soundclouda V34 z debiutanckiego koncertu w 1993). Może
właśnie na 20-stolecie?
Kiedy Steven Wilson zabierał się w
lecie do szykowania Coma Divine dotarło do niego, że o ile
muzycznie zespół wspiął się na wyżyny możliwości, to on sam
nie dał rady wokalnie. Na
podstawie bootlegów z przełomu 1996/1997 rzeczywiście można
powiedzieć, że na każdym koncercie istniało 70% szansy, że Bosy
położy refren Sleep of No Dreaming albo wyższe partie Waiting.
Stefan nie krył się z tym specjalnie ponieważ na stronie PT można
było przeczytać:
The only overdubs on the album were
the vocals, which for technical and performance reasons had to be
done again (only one take allowed).
Nie sprecyzowano czy
dogrywał wszystkie (!!!) wokale czy tylko część, ale podejrzewam,
że coś z oryginałów musiało pozostać. Nie było też mowy o tym czy Chris tez musiał śpiewać od nowa (ale szczerze wątpię). Klątwa Coma Divine
trwała nawet po wypuszczeniu płyty do sklepów. SW dopchał
zawartość
kolanem na jedno CD i okazało się, że niektóre kopie działają
przez to wadliwe. Wilson próbował zwalczyć ten problem usuwając
odgłosy publiczności między utworami (usunął łącznie ok. 2
minuty oklasków) przez co koncert wydaje się strasznie pędzić. Dziś to już klasyk, ale z Coma Divine Porcupine Tree mieli
ostro pod górkę. W następnej części opiszę resztę koncertów, które odbyły się we Włoszech w pierwszej połowie 1997 roku, a działo się na nich sporo.